NGANNOU DO WILDERA: TYLKO BOKS, MAM NADZIEJĘ, ŻE DOTRZYMASZ SŁOWA
Deontay Wilder (43-2-1, 42 KO) rzucił kilka dni temu rękawicę Francisowi Ngannou, proponując mu dwie walki, najpierw w boksie, potem w MMA. Ale były mistrz UFC nie szuka łatwych wyzwań, dlatego chce walki z Wilderem tylko na zasadach boksu zawodowego.
Wilder nie miałby żadnych szans w MMA, z kolei nie wydaje się, by Francuz z kameruńskimi korzeniami miał szansę w boksie. Ale on osiągnął już w MMA wszystko, więc teraz rzuca wszystko na jedną kartę.
- Możemy podpisać umowę na dwie walki. Najpierw on przyjdzie do mojego domu i wyjdziemy do ringu, a potem ja pójdę do jego domu do oktagonu. Nie mam doświadczenia w MMA, lecz jeśli Ngannou się zgodzi, możemy stoczyć takie dwie walki - mówił "Brązowy Bombardier", były mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBC z dziesięcioma skutecznymi obronami tytułu na koncie.
- Słyszałem Deontay, że jesteś wolnym agentem. Witaj w wolnym świecie i mam nadzieję, do zobaczenia wkrótce. Tylko boks, zobaczymy czy dotrzymasz słowa. Mam nadzieję, że dotrzymujesz obietnic - odpowiedział Ngannou.
Ngannou to może by się jeszcze do tego BKFC nadawał. Ale Wilder w żadnym wypadku. Zbyt delikatny. Jeden strzał i złamana ręka.
A co do walki bokserskiej, cóż, klasyczny cyrk. W dodatku szybki, bo Wilder pewnie nie będzie chciał próbować jak to jest, kiedy Ngannou go trafia.
Ngannou raczej liczy na łatwe wejście do drabinek federacji handlujących pasami. A przy okazji na dobry zarobek. Walka z Wilderem w formule MMA mogłaby się nie sprzedać, bo Deontay nie ma pojęcia ani o kopaniu, ani tym bardziej o parterze. I wszyscy o tym wiedzą. Rewanż potrwałby góra minutę. A w boksie Ngannou pewnie chce się w pierwszej walce Wildera "nauczyć" a w rewanżu z nim wygrać. Stąd taka propozycja.