W SOBOTĘ Z EMERYTURY SPORTOWEJ WRACA ŚWIETNY GWOZDYK
Aleksander Gwozdyk (17-1, 14 KO) już trzynaście miesięcy temu ogłosił, że niedługo powinien wrócić na ring. A kiedy przed walką z Biwołem jako sparingpartnera zatrudnił go Canelo, głosy o powrocie znakomitego Ukraińca się nasiliły. Dotąd było o nim cicho, aż nagle odpalono medialną bombę.
To jeden z trzech wielkich ukraińskiej reprezentacji, obok Usyka i Łomaczenki. Był wielkim mistrzem świata wagi półciężkiej, zakończył karierę Adonisa Stevensona, jednak w unifikacji dwóch pasów - choć wygrywał przez niemal całą walkę, ostatecznie skapitulował na samym finiszu potyczki z Arturem Beterbijewem. Poległ w dziesiątej rundzie. Po dziewięciu jeszcze prowadził na kartach dwóch sędziów. To było w październiku 2019.
Teraz ogłoszono, że Gwozdyk wystąpi w najbliższą sobotę podczas gali w mieście Pomona w stanie Kalifornia. Jego rywalem będzie weteran Jorge Daniel Miranda (58-21, 22 KO). Pojedynek zakontraktowano na sześć rund.
- Po sparingach z Gilberto Ramirezem przygotowywałem się do swojego powrotu, ale moja walka wciąż była przekładana. Dlatego jestem zadowolony, że w ogóle wyjdę do ringu. Chciałem wrócić od razu walką 10-rundową, lecz okazało się, że potencjalni przeciwnicy wymagają bardzo dużej wypłaty. Obóz i przygotowania się przeciągały, a ja po prostu chciałem dopełnić te treningi walką. Bo w treningu jestem już pod ponad pół roku. W walce z Mirandą zrzucę ringową rdzę i postaram się złapać na nim potrzebne mi rundy - powiedział Gwozdyk, w którego narożniku ma stanąć Marco Contreras.
I nawet teraz jego najbiższy rywal, jeśli się nie mylę o mandartory, to gość zdecydowanie w zasięgu starego Pasacala.