35 LAT MINĘŁO - MIKE TYSON vs LARRY HOLMES
Trudno w to uwierzyć, ale to już trzydzieści pięć lat... Dokładnie dziś przypada rocznica pamiętnej walki byłego króla z nową siłą wagi ciężkiej. 22 stycznia 1988 roku naprzeciw siebie stanęli Mike Tyson (32-0, 28 KO) i Larry Holmes (48-2, 34 KO).
Zanim nastała era "Żelaznego", najpierw to "Morderca z Easton" panował w królewskiej kategorii. Po mistrzostwo świata sięgnął w czerwcu 1978 roku pokonując inną sławę, Kena Nortona. Pasa wagi ciężkiej bronił skutecznie aż do września 1985 roku, tracąc go dopiero w dwudziestej obronie! I o ile w pierwszej walce był nieznacznie gorszy od Michaela Spinksa, to zdecydowana większość ekspertów uważała, że w rewanżu powinien odzyskać koronę. Sędziowie orzekli inaczej, więc wściekły Holmes na półtora roku wycofał się z boksu. Wrócił za namową Dona Kinga.
- Przyszedł do mnie około dziewiątej wieczorem i zaproponował powrót. Zapytałem z kim, on odparł "Tyson". Powiedziałem mu wtedy wyraźnie "Teraz nie dam już rady pokonać Tysona". Od prawie dwóch lat byłem przecież na sportowej emeryturze. King jednak powiedział "Dam ci trzy i pół miliona dolarów". Moja odpowiedź mogła być tylko jedna, "Gdzie jest Tyson? Chcę Tysona" - wspomina po latach dawny champion i dodaje. - Dobrze, że Mike mnie wtedy nie zabił.
Zanim Mike wyszedł do Larry'ego, najpierw trzy miesiące wcześniej porozbijał i zastopował Tyrella Biggsa (TKO 7), mistrza olimpijskiego z Los Angeles i mistrza świata w boksie olimpijskim. W pierwszym rzędzie siedział wtedy Holmes i już było wiadomo, że jest coś na rzeczy.
- Musimy dogadać jeszcze parę spraw, ale rozmawiamy o walce i jesteśmy blisko podpisania kontraktu. Możemy zaboksować już w styczniu na antenie HBO. Zobaczycie, że znokautuję tego chłopaka. Jestem lepszym bokserem, a mój lewy prosty będzie go powstrzymywał. W boksie Tysona widzę sporo błędów, jakie zamierzam wykorzystać. Jestem bardzo doświadczonym zawodnikiem i widziałem już wszystko w ringu. Mogę przyjąć każdy rodzaj walki, wszystko co on mi zaproponuje. Ludzie mówią o mojej przerwie, ale uwierzcie mi, że czasem, w moim wieku, z tyloma walkami na koncie, taka przerwa może zrobić dobrze. Latami wstawałem dzień w dzień z samego rana na trening. Teraz, dzięki dłuższej przerwie, czuję się świeższy. Znów tli się we mnie ten ogień. Chcę raz jeszcze udowodnić kibicom, kto tak naprawdę jest numerem jeden na świecie w wadze ciężkiej. Dobrze zarobiłem na boksie i odłożyłem wystarczająco pieniędzy. W tym wypadku nie chodzi w ogóle o pieniądze. Gdybym nie czuł, że stać mnie na zwycięstwo, to nie zgadzałbym się na taki pojedynek - mówił na trzy miesiące przed walką Holmes. Po latach jednak przyznał, że w rzeczywistości skusiły go właśnie pieniądze oferowane przez promotora.
- Obejrzałem piętnastorundowy sparing Larry'ego z młodymi chłopakami i widzę, że jest gotowy na ten pojedynek - podgrzewał atmosferę Don King.
- Ci ludzie okradli mnie z tytułu. Wracam więc odzyskać to, co należy do mnie - wtrącał Holmes.
W przeddzień walki 38-letni pretendent wniósł na skalę 102,4 kilograma. Obrońca pasów WBA/WBA/IBF ważył mniej - 97,85 kilograma. Młodszy o siedemnaście lat champion postawił więc na szybkość, bo tak mało nie ważył od czasu, gdy nie był jeszcze mistrzem. Pomimo legendy challengera, w wieku 38. lat bukmacherzy nie wierzyli w sensację, obstawiając kurs na wygraną Tysona w stosunku 8/1. Komplet 16 300 biletów rozszedł się jak świeże bułeczki.
Przez pierwsze trzy rundy pretendent radził sobie całkiem dobrze. Do tego momentu przegrywał na kartach sędziów 27:30 i dwukrotnie 28:29. Unikał jednak tych najmocniejszych uderzeń, a dobrą pracą nóg i firmowym jabem sprawiał "Żelaznemu" trochę kłopotów. Stanął jednak na moment i zapłacił za to srogą karę. Krótki prawy sierp mistrza z doskoku zwalił go z nóg. Z trudem powstał na osiem, ale był zamroczony i za moment znów wylądował na macie ringu Convention Center w Atlantic City. Znów zdołał poderwać się na osiem. Przez kilkanaście sekund unikał kolejnych bomb, klinczował, lecz nie dopisało mu szczęście. Chciał skontrować mistrza, jednak w liny zaplątała mu się prawa ręka. Stanął na moment bezbronny, bez gardy, i zanim się wyplątał, Mike władował w niego kolejny prawy. Sędzia Joe Cortez już nie liczył i na pięć sekund przed końcem czwartej odsłony zastopował dalszą rywalizację.
Po wszystkim panowie nie szczędzili sobie dobrych i miłych słów.
- Początkowo chciałem po prostu sprawić, by jak najczęściej nie trafiał. Zauważyłem bowiem, że mniej więcej od piątej-szóstej rundy Mike ma lekki kryzys i boksuje już wtedy nieco gorzej. Niepotrzebnie tak długo czekałem ze swoimi atakami. Wyszedłem do młodego mistrza, ponieważ cały czas twierdzę, że pokonałem dwukrotnie Michaela Spinksa. Tyson okazał się jednak dużo lepszy niż myślałem. Zapomnijcie o Spinksie, Tyson jest teraz numerem jeden. On jest prawdziwym mistrzem wagi ciężkiej - stwierdził Holmes.
- To prawda, Tyson jest świetny - wtórował swojemu dawnemu pogromcy Muhammad Ali. Kiedyś Holmes pobił starszawego Alego, teraz to on był tym starszym mistrzem, a wyrok na nim wykonał siedemnaście lat młodszy osiłek z Brooklynu.
- Kiedy on był w swoim szczycie, prawdopodobnie nie miałbym z nim szans - mówił z kurtuazją "Żelazny" Mike. Ale gdy przyszło do głębszej analizy, dodał. - Teraz nadeszła jednak moja era. Larry przez całą karierę był trochę otwarty na prawy sierp rywala, opuszczając swoją lewą rękę. I widziałem tę lukę od początku. W końcu mocno trafiłem i byłem zdziwiony, że on w ogóle zdołał się podnieść po tym ciosie. Był jednak zraniony i zdołałem go wykończyć. Mimo wszystko Larry do końca, nawet będąc w kryzysie, pozostawał groźny - powiedział Tyson, który zarobił za ten występ 5 milionów dolarów od stacji HBO plus dodatkowe bonusy zapisane w kontrakcie.
- Mam trzydzieści osiem lat, nie mam więc czego się wstydzić. Tyson nie tylko bije mocno, ale jest przy tym niewygodny dla przeciwnika. Naprawdę ciężko jest trafić go czymś czystym - dodał Holmes, który podczas przygotowań do tego pojedynku stracił trzydzieści funtów, czyli 13,6 kg.
- Larry dobrze się poruszał i przez trzy rundy boksował naprawdę dobrze. Popełnił jednak błąd i na moment stanął. A gdy ktoś staje naprzeciw Tysona, jego zdrowie jest zagrożone - komentował tuż po walce Richie Giachetti, trener Holmesa, który później stał również w narożniku Mike'a.
Już na pomeczowej konferencji prasowej Don King ogłosił marcową walkę Tysona w Japonii z Tonym Tubbsem. Mistrz osiem i pół tygodnia później poleciał na inny kontynent i zwyciężył już w drugiej rundzie, ale o tym przy innej okazji...
Larry wiedział do czego służy lewa ręka, klincze i zejścia w lewą stronę. Larry sprawił że mike był bardzo nieskuteczny, W czwartej Larry poczuł znów młody i nawet coś mu weszło ale ciężko zapłacił za arogancję.
Gdyby Larry był młodszy to bardzo realne byłoby wymęcznie Tysona postymi i klinczami.
Frazier który atakował bez żadnych przerwy przez wszystkie rundy chyba trudniejszy w tym przypadku. Tyson walczył zrywami między którymi przeciwnik miał czas na opanowanie sytuacji.
Tyson Fury, Mike też pewnie wymienią ale dopiero nna drugim miejscu
Raczej nie ale to tak jakby wyciągać Alemu Douga Jonesa i zapytać się czy taki Ali mialby szanse z Frazierem czy Foremanem. Albo.wyciagnac Listonowi Marty Marshala, Foremanowi Peralte lub Jimmy Younga, Bowe Tubbsa itd itd. Prime Holmes nie potrafil wywrócić Berbicka, w obronie tytułu meczyl sie niemiłosiernie z Michaelem Spinksem i Carlem Williamsem, Tyson na ich wszystkich razem wzietych potrzebował łącznie niespełna 20 min z których większość to była właśnie walka z Larrym. Nie przesadzajmy z tym Tillisem, serio uważasz że to był koleś zbliżony do Tysona? Przegral z kilkoma rywalami których Mike zmiotl więc albo wyjątkowo mu nie leżał albo mial swój dzień albo Tyson tocząc pierwszy powazny pojedynek mial jeszcze spore braki. A może wszystko naraz
Z resztą zgadzam się praktycznie każdy miał walkę duzo poniżej oczekiwań.
Tillis był naprawdę był ch.jowy nie pokonał nikogo poza starym Shaversem (co zrobiło wielu innych).
Chodzi mi bardziej o to, że tyson był w paru rzeczach doskonały ale w paru kiepski.
Był np.kiepski taktycznie, nie mial plany b itd, raczej nie miał kondychy
na 12 rund. Po prostu paru opanowanych mistrzów mogło go zamęczyć w klinczach, obstukać lewym itd - nie potrafił np wyrywać się z klinczy jak frazier, ani jak on atakować bez sekundy przerwy przez 12 rund.
dla mnie Tyson był do rozegrania oczywiście przez najlepszych i mówi o tym parę walk z każdego etapu kariery.
Tillis, Ruddock, Douglas, nawet Tucker a później np,Botha gdzie Tyson przerżną każdą rundę do czasu KO..i moim zdaniem trafił wostatniej chwili bo za 2-3rundy padł by ze zmęczenia.
Sądzę że było w historii paru bokserów gdzie Tyson byłby mniej niż 50/50 choć z drugiej strony nie widzę żadnego który byłby z Tysonem murowanym faworytem.
"W ujęciu historycznym jest za Lennoxem czy Holfieldem, którzy do Tysona Furego nie mają nawet podjazdu"
Doedukować się musisz.
Dobra, wykreśl tego Marty Marshala, niech będzie że Sonny przekładał do z reki do ręki zawsze i wszędzie, i znokautował w 1 r tak naprawdę. Zastąp może tym pierwszym gościem który znokautował Nortona, chyba że też były jakieś okoliczności?
brak kondycji Tysona to niezły mit. W walkach z Tuckerem, Smithem ( cholernie niewygodni obaj) nie było tego widać. Z Bothą? zgadzam się, Botha był wyrażnie lepszy od Tysona który w tej walce miał więcej szcżeścia niż umiejetności ale tego Tysona, z tamtego okresu to ja bym nie postawił nawet z Berbickiem.
Ale chodzi mi o to czy uważasz za Tysona prime za faworyta z Lenoxem Lewisem, Alim, Listonem, Formanem, Frazierem, Holmesem, Louisem, Vitalim (wszyscy prime)Tysonem Furym??
raczej tak chociaz z Foremanem,Furym,Vitalim bardziej 50/50, bez wyraznego faworyta.