POBIŁ GŁOWACKIEGO, TERAZ CHCE MISTRZÓW ŚWIATA
- Następny przystanek, mistrzostwo świata - mówi Richard Riakporhe (16-0, 12 KO), który zastopował w czwartej rundzie Krzysztofa Głowackiego (32-4, 20 KO) i chyba na dobre pogrzebał jego marzenia o odzyskaniu tytułu mistrza świata.
Blisko dwumetrowy Anglik od początku kontrolował pojedynek, wykorzystują świetne warunki fizyczne i wciągając "Główkę" na kontry. Polak już w drugiej rundzie był mocno zraniony. W czwartej pojedynek przerwał sędzia. Kto następny?
- Od początku nastawialiśmy się na wygraną przez nokaut. Zapowiadałem znajomym z gymu, że skończę to w trzeciej lub czwartej rundzie i żeby tak stawiali swoje zakłady. Niektórzy będą więc szczęśliwi. Moja podróż trwa, następny przystanek to jeden z panujących mistrzów świata. Jai Opetaia, wiem, że to oglądasz, idę po ciebie. Ilunga Makabu, nie możesz wiecznie mnie unikać. Lawrence Okolie i Arsen Goulamirian, wiem o was wszystko i codziennie mam was w głowie. Idę po was wszystkich! Liczę na to, że jeden z was będzie moim kolejnym rywalem - dodał Riakporhe.
To już drugi polski pięściarz w CV Brytyjczyka. W październiku 2021 roku pokonał Krzysztofa Twardowskiego. Na punkty, ale miał go również na deskach.
Za dużo na Głowackiego.
Master raczej będzie unikał Okolie, pytanie czy wyjedzie do Riakporhe...
No nieźle dyskwalifikacja za ustawianie walki, ewidentnie do 4 rundy czekał żeby koledzy zarobili :D
W oczy wręcz biła bezradność. Ani Głowacki ani jego sztab nie mieli żadnej koncepcji na walkę z takim przeciwnikiem. Wygląda na to, że jedynym pomysłem było "doskoczyć i trafić jakimś cepem, a nuż się uda". To nie miało prawa się udać. Jeśli ma się gabaryty Głowackiego, to na przeciwników takich jak Riakporhe trzeba zrobić kondycję życia i ich "pozapychać" tak, jak robił to znakomity, a obecnie niesprawiedliwie prawie zapomniany Joe Calzaghe.
To samo robi Usyk w "krainie gigantów", bo innej drogi po prostu nie ma. I wszyscy się zachwycają. Natomiast "polska (bez)myśl szkoleniowa" nadal tkwi albo w cepeliadzie, albo bezproduktywnym kicaniu i pykaniu. Z poważniejszych pięściarzy ostali się jedynie Masternak i Cieślak. Po nich przyjdzie potop. Który zmyje całą polską scenę bokserską do freakowego cyrku, gdzie obecnie jej miejsce.
Głowacki osiągał sukcesy bazując na tym, co miał - tylko że już tego nie ma. IMO planem Głowackiego na walkę powinno być ładnie przegrać i porażka pkt była w jego zasięgu. Riakporhe by się do KO nie pchał - on raczej czekał, aż Głowacki mu sam wejdzie pod ręce, no i wszedł.
Jest niższy, ma mniejszy zasięg i nie może pacankami walczyć.
Musi skracać dystans, ryzykować i szukać.
Tyle że przeciwnik miał dłuższe ręce którymi dobrze chronił tułów.
No i zadawał dobre kontry itd.
Podczas przygotowań, przynajmniej tych, które pokazywano, Głowacki ćwiczył na worku właśnie składanie kombinacji. A nie "doskakiwanie i liczenie na cud". W tym wypadku owszem, powinien skracać, ale w taki sposób, żeby przez cały czas w miarę możliwości znajdować się w półdystansie. Inaczej mutanci w stylu Okolie czy Riakporhe będą go zawsze nokautować. Ponieważ tuż przed wczorajszą walką miał właśnie próbkę takiego przeciwnika, sądziłem, że opracuje na niego taktykę opartą właśnie na półdystansie.
Jednak okazało się, że chodziło wyłącznie o wyjazd po kasę. OK, można i tak. Tyle że po dwóch takich występach Głowacki definitywnie uzyskał status "mięsa armatniego". Co oznacza, że przynajmniej w zawodowym boksie była to ostatnia w miarę satysfakcjonująca wypłata. Na kolejne takie walki szkoda zdrowia. W dłuższej perspektywie koszty leczenia przewyższą zarobek.
"Z poważniejszych pięściarzy ostali się jedynie Masternak i Cieślak. Po nich przyjdzie potop. Który zmyje całą polską scenę bokserską do freakowego cyrku, gdzie obecnie jej miejsce."
Niestety tak :/
A co do Główki, to kolejna beznadziejna walka bijąca po oczach bezradnością naszego zawodnika. Akcje bez przekonania, paniczna obrona, gdzie każdy celny cios powoduje paniczną walkę o przetrwanie. Kolejna "dziwaczna" walki Krzysia.