DE LA HOYA KRYTYKUJE GALE Z UDZIAŁEM YOUTUBERÓW
Spory sukces komercyjny sobotniej gali KSI vs Faze Temper w londyńskiej Wembley Arena był kolejną oznaką trendu, który widzimy w sportach walki o dłuższego czasu. Mowa oczywiście o walkach celebrytów i influencerów rodem przede wszystkim z Youtube'a i TikToka. Ten kontrowersyjny trend poddał wczoraj krytyce sam Oscar De La Hoya.
- Czy możemy wkrótce wrócić do prawdziwego boksu? - zapytał szef grupy Golden Boy, złoty medalista olimpijski z Barcelony i były zawodowy mistrz świata sześciu kategorii.
Co ciekawe, wspomniana londyńska gala była transmitowana przez platformę DAZN, z którą De La Hoya współpracuje, promując m.in. walczącego na galach DAZN Ryana Garcię. Wkrótce przekonamy się, czy wypowiedź promotora sygnalizuje napięcie między nim i platformą, która wciąż ma kłopoty z wygenerowaniem realnego zysku - mimo zainwestowania w ostatnich latach w boks miliardów dolarów.
Przypomnijmy na koniec, że do świata tzw. freak fightów wkracza coraz więcej profesjonalistów. Na początku roku ogłoszono w Polsce walkę, o której będzie głośno zarówno w środowisku fanów freaków, jak i w środowisku kibiców boksu i MMA. Mowa o pojedynku Kamil Łaszczyk vs Amadeusz Ferrari, który odbędzie się 3 lutego w Krakowie na gali FAME MMA 17.
Dopóki się tych grzeszków nie załatwi, dopóty zainteresowanie prawdziwym boksem będzie malało a zainteresowanie cyrkiem - rosło. Bo ten cyrk przynajmniej zapewnia jakieś szczątkowe emocje i odrobinę niepewności co do zwycięzcy. A w zawodowym boksie, pomimo faktu, że w każdej kategorii jest co najmniej 10 zawodników, których można by ze sobą zestawić w fajnych walkach, wciąż kibicom serwuje się jakieś żenujące kombinacje. I potem zdziwienie, że nikt nie chce tego oglądać.