TEOFIMO LOPEZ WSTAŁ Z DESEK I POKONAŁ MARTINA
W daniu głównym nowojorskiej gali Teofimo Lopez (18-1, 13 KO) nie bez kłopotów pokonał sprytnego i niewygodnego Sandora Martina (40-3, 13 KO).
Lopez zaczął agresywnie, a Martin dobrze pracując nogami polował na kontry. I już w drugiej rundzie złapał faworyta krótkim prawym sierpowym na odejściu i posłał go na deski. Problem w tym, że po przypadkowym zderzeniu głowami bardzo mocno krwawił z nosa, co prawdopodobnie mocno utrudniało mu oddychanie.
Od czwartego starcia były lider wagi lekkiej zmienił nieco taktykę, każdy atak rozpoczynał od mocnego prawego na korpus i nie polował już na pojedyncze uderzenie, tylko wydłużał kombinacje. Większość jego ciosów pruło powietrze, był jednak aktywniejszy i zadawał mocniejsze ciosy.
Gdy wydawało się, że Teofimo ma już walkę pod kontrolą, w siódmej rundzie mieliśmy powtórkę z rozrywki. Martin znów cofając się zszedł z linii, uderzył prawym odczepnym i po raz drugi posłał Lopeza na deski. Tym razem sędzia nie liczył, ale powtórki pokazały, że popełnił błąd. W końcówce bombardier z Brooklynu podkręcił tempo i zaakcentował ostatnie minuty.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali niejednomyślnie - 95:94 Martin, 96:93 Lopez i 97:92 - Teofimo Lopez.
Zmiana werdyktu na co?Co by ten jeden KD zmienił przy tej punktacji?
Lopez zweryfikowany kolejny raz przez boksera z czołówki, ale nie ścisłej elity, to wskazuje, że nie ma papierów na bycie dominatorem, jak się mogło wydawać po walce z Łomą. Jeśli wróci niżej, nie będzie faworytem w pojedynkach na szczycie.