'KRÓL ARABÓW' RZUCA RĘKAWICĘ 'KRÓLOWI CYGANÓW'
Zanim Tyson Fury (33-0-1, 24 KO) podpisał kontrakt na walkę z Dereckiem Chisorą, najpierw głównym kandydatem do wcielenia się w rolę pretendenta był Manuel Charr (33-4, 19 KO). Syryjczyk z niemieckim paszportem wciąż ma jednak nadzieję na starcie z mistrzem WBC wagi ciężkiej.
Jakiś czas temu informowaliśmy Was o tym, że pięściarz z Kolonii ma zakontraktowany pojedynek z przeżywającym drugą młodość Lucasem Browne'em (31-3, 27 KO). Potyczka ma odbyć się 17 grudnia w Dubaju. Ale "Diamond Boy" więcej mówi o "Królu Cyganów".
- Taka wygrana nad Chisorą nic nie znaczy. Ani mnie, ani kibiców, ta walka nie interesowała. Czy jeśli przeczytasz książkę drugi, a potem trzeci raz, to czy cokolwiek zmieni się w treści tej książki? Nic, dlatego też nie widzę w tym zwycięstwie Fury'ego nic nadzwyczajnego. Wygrał tylko Chisora, a to za sprawą dużej wypłaty. Byłbym dużo większym wyzwaniem dla Fury'ego niż Chisora - przekonuje Charr.
- Fury doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że byłbym groźniejszym rywalem niż Chisora. On zna moją historię. Dwa razy do mnie strzelano, a wciąż żyję. Nie powstrzymały mnie również dwie operacje biodra. On jest "Królem Cyganów", ja zaś jestem "Królem Arabów". I nikt mnie nie powstrzyma. Chcę najlepszego na świecie, a takim zawodnikiem w tej chwili jest właśnie Tyson. Numerem dwa pozostaje Anthony Joshua. Z jednym i drugim chętnie zawalczę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich - dodał Charr.
"Nie powstrzymały mnie również dwie operacje biodra." Tylko przed czym go nie powstrzymały? Przed tymi wszystkimi wybitnymi osiągnięciami i dokonaniami? Koronowaniem się na "Króla Arabów"?
"I nikt mnie nie powstrzyma." W jego przypadku to trochę jak tekst samobójcy tuż przed skokiem z mostu.