WHYTE WYPUNKTOWAŁ FRANKLINA PO CIĘŻKIM BOJU
Naprawdę sporo problemów Dilliana Whyte'a (29-3, 19 KO), który musiał się mocno napracować, by zyskać uznanie sędziów w zakończonym przed momentem pojedynku z dzielnym Jermaine'em Franklinem (21-1, 14 KO).
Zaczęło się od badań - obaj wymieniali się ciosami prostymi, Brytyjczyk dokładał ciosy na dół, Franklin trafił zaś lewym sierpowym. W drugiej rundzie "Body Snatcher" bił coraz więcej lewego prostego, to samo mogliśmy oglądać w wykonaniu Amerykanina. Whyte czyhał na błąd Franklina, obijał jego korpus, ale ten trzymał się naprawdę twardo.
W piątej odsłonie Franklin trafił naprawdę mocnym prawym sierpowym na dół, a pod sam koniec Whyte odgryzł się prawym podbródkowym. Po przerwie obaj nie ukrywali swoich zamiarów - spowolnienia rywala poprzez uderzenia na korpus. Szóstą rundę Franklin zakończył ofensywą, a już w siódmej to "Body Snatcher" ulokował prawy podbródkowy na szczęce rywala, szukając kolejnych trafień.
Następne sześć minut można było zapisać na korzyść pięściarza z Michigan, który miał przede wszystkim dużo szybsze ręce od rywala. Wyprzedzał ataki rywala lewym prostym, dołożył również prawy podbródkowy, a pod koniec dziewiątej rundy Whyte znalazł się w małych tarapatach po prawym sierpowym. W dziesiątej Brytyjczyk wrócił już do gry, lokując kilka sierpowych, w jedenastej z kolei Franklin wydawał się być dla Whyte'a nieuchwytny.
Przed ostatnią odsłoną Whyte usłyszał od trenera Jamesa McGirta, by nie szukać nokautu, a dalej punktować. Nie brakowało jednak wymian i celnych sierpowych z obu stron, a w ostatnich sekundach "Body Snatcher" trafił również przedramieniem. Sporo roboty mieli sędziowie punktowi, którzy nie byli całkowicie jednogłośni - Michael Alexander wypunktował remis 115:115, ale już Juergen Langos i nasz Grzegorz Molenda zapisali wynik 116:112 na korzyść Whyte'a, który może się doczekać przyszłorocznego rewanżu z obecnym dziś na trybunach Anthonym Joshuą.
Oczywiscie w tak bliskiej walce nie ma co krzyczec o wielkim wale (zwlaszcza ze Whyte jest potencjalnym przeciwnikiem AJ na wiosne), ale Franklin - o dziwo - pracowal tutaj bardzo dobrze - robil praktycznie wszystko to co robil Whyte + zadal sporo soczystych prawych prostych. Obydwaj lokowali duzo po dole i myslalem ze Franklin padnie w drugiej czesci pojedynku ale to Whytowi momentami brakowalo tlenu i przynajmniej raz byl podlaczony, mysle ze na korzysc Whyte (u sedziow) byla tez ostatnia akcja gdzie amerykaniec poszedl na liny. Tak czy siak wynik lekko niesmaczny, w mojej opinii na neutralnym terenie jankes by minimalnie wygral a tu powinien przynajmniej zremisowac, niestety boks to biznes.
Tak czy siak - obydwaj nie maja juz czego szukac w top10-15.
Whyte zostanie zgnieciony przez AJa
Oczywiście z tymi krótkimi rączkami i bez p..nięcia, i jeszcze ze słabą etyką pracy nie ma czego szukać w czołówce, ale na pewno zostanie zapamiętany i powinien dostać jakieś fajne propozycje. Chciałoby się go zobaczyć np. z Chisorą czy Ruizem.
Whyte tłumaczył się nowym trenerem i nowym stylem. Faktycznie był bardzo szczelny, na powtórkach było widać, że nawet jeśli zbiera dużo, to praktycznie wszystko na gardę (albo całkowicie albo przynajmniej częściowo). Natomiast w ofensywie pokazał niewiele. W sumie męczył się z kimś takim jak Franklin i nie tylko nie zrobił mu żadnej krzywdy (no, do ostatniej rundy), ale nawet sam raz wyglądał na lekko podłączonego; do tego - mimo oszczędnego boskowania - nie widać było przewagi kondycyjnej nad zapuszczonym rywalem. Stawia to pod dużym znakiem zapytania jego dalszą karierę w czołówce.
A, i też miałem napisać, że AJa było sporo w tej transmisji, jak się bawił z kibicami, bo po takim występie Whyte'a jakieś prężenie na niego muskułów narażałoby wręczn a śmieszność.
...
Whyte się zbłaźnił przegrywając z Franklinem, będącym lekko pod formą.
Jak sędziowie z UK chcieli by koniecznie Whyte nie stracił, to powinien być remis i rewanż.
Znowu "angielskie sędziowanie"...
...
Whyte już chyba jest skończony, taki Chisora lepiej się trzyma...
chyba Rivas?
Osobiście byłym gotów zapłacić jedynie za Whyte-Chisora; ze względu na ich style i przebieg poprzednich walk takie starcie jak najbardziej miałoby sens, dwa pozostałe nie bardzo wiadomo po co. Oczywiście mówię tu za siebie, bo angielski kibic pewnie rzeczywiście kupiłby każdą z tych trzech walk.