YARDE ZNOKAUTOWAŁ KOYKOVA - 28 STYCZNIA WALKA Z BETERBIJEWEM!
Anthony Yarde (23-2, 22 KO) dopełnił ostatniej formalności. Pokonał przed czasem Stefani Koykova (14-2, 12 KO) i otworzył sobie furtkę do walki z Arturem Beterbijewem (18-0, 18 KO), zunifikowanym mistrzem świata wagi półciężkiej federacji IBF/WBC/WBO.
Bułgar, który sam dysponuje mocnym uderzeniem, stanął przed życiową szansą i zaraz po pierwszym gongu ostro ruszył na faworyta. Yarde przetrzymał jego atak i już pod koniec pierwszej rundy zranił przeciwnika prawym krzyżowym. W drugiej poprawił lewym hakiem pod prawy łokieć i znów naruszył ambitnego przeciwnika.
Koniec nastąpił w trzecim starciu, gdy Yarde trafił kombinacją prawy hak na korpus-prawy podbródek. Koykov przyklęknął i prawdopodobnie mógłby jeszcze wstać, zrozumiał jednak, krwawiąc już mocno z łuku brwiowego, że nie ma się co kopać z koniem i dał się wyliczyć do dziesięciu.
Kilka minut po walce oficjalnie ogłoszono, że Yarde i Beterbijew spotkają się 28 stycznia w Wembley Arena w Londynie.
To nie miało żadnego znaczenia. Bułgarowi w oczywisty sposób już się nie chciało. Co nie dziwi, bo w starciu dwóch osiłków, z których jeden jest o kilka klas lepszy technicznie zwycięzca może być tylko jeden. Koykow próbował szczęścia w pierwszej rundzie i na tyle wystarczyło mu paliwa. Bo potem Yarde zabrał mu oddech ciosami na korpus i zaczął sukcesywnie rozbijać. Gdyby sędzia nie wyliczył Bułgara w trzeciej rundzie, to w czwartej i tak by padł na skutek kumulacji.
Podsumowując, dobrze się to oglądało, ale dużego sensu nie miało. Beterbijew zdmuchnie Yarde do końca dziewiątej rundy. I na to postawię nawet kasę. Brytyjczyk jest zbyt dziurawy i zbyt umięśniony. Beterbijew będzie go sukcesywnie rozmontowywał a mięśnie, znakomicie sprawdzające się w krótkich walkach, zeżrą cały tlen niezbędny do wytrzymania pełnego dystansu. Będzie identycznie, jak w walce z Kowalewem, tyle że wcześniej i bez poprzedniego "nastraszenia" mistrza.
Yarde ma pecha. Gdyby pojawił się w erze takiego Fonfary i Stivensona, to miałby szanse na pas. Ale w świecie, w którym boksują Biwoł i Beterbijew a za plecami siedzi im Callum Smith, Yarde nie ma czego szukać. Myślę, że szczytem jego możliwości jest Joe Smith. Z trzema wymienionymi przeze mnie zawodnikami szans nie ma żadnych. A oni szybko karier nie skończą, może poza Beterbijewem.
Chętnie zobaczyłbym Yarde ze Smithem albo Ramirezem. Fajne walki, bez cyrków z "pasami", za to pewnie widowiskowe i trzymające w napięciu :)