FURY: NIE WIEM, JAK SKOŃCZYĆ Z BOKSEM, MOŻE POTRZEBUJĘ POMOCY
Mistrz świata WBC wagi ciężkiej Tyson Fury (32-0-1, 23 KO) zmierzy się 3 grudnia z Dereckiem Chisorą (33-12, 23 KO), na razie jednak rozwija wątek, który poruszył kilka dni temu. Brytyjski olbrzym przyznaje, że nie potrafi odejść na emeryturę i może jeszcze walczyć bardzo długo. Porusza też kilka innych tematów związanych ze swoją obecną sytuacją i przyszłością.
- Po kwietniowej walce z Dillianem Whyte'em byłem zajęty wieloma rzeczami i naprawdę zdecydowałem się na sportową emeryturę. Bez boksu poczułem jednak, że nie mam w życiu żadnego celu. Musiałem trenować każdego dnia (...). Teraz nie jestem już sercem w tym sporcie, ale nie mogę przestać. Bez boksu jestem nikim. Od dziecka w tym siedzę i przyznaję, że jestem bardzo egoistyczną osobą. Powinienem odpuścić, a teraz wracam, żeby znowu obrywać i zadawać ból. Może potrzebuję pomocy lekarza... - powiedział Fury.
- Poza boksem źle się prowadziłem, miałem masę operacji i problemów. Przybierałem na wadze i traciłem ją. Mój czas ucieka. Nie wiem, ile jeszcze czasu jestem w stanie to robić. Może tylko śmierć jest końcem. Nie wracam do boksu dla pasów, dla chwały. Podczas krótkiej emerytury znowu czułem, że jestem w mrocznym miejscu, jak kilka lat temu. Wracam, bo nie wiem, jak z tym skończyć. Może będę walczył jak Roberto Duran, do sześćdziesiątki. Już wiem, dlaczego inne legendy traciły zdrowie. Nie potrafiły odejść - dodał "Król Cyganów".
- (...) Walka z Chisorą to gwarancja wojny. On jest inspirującym zawodnikiem, ludzie go uwielbiają, to klasyczny brytyjski wojownik i nie można go lekceważyć. On ma moc i charyzmę. Ciężko więc trenuję, ale dbam o to, żeby się nie przetrenować. Znam swój organizm (...). A jeśli chodzi o walkę z Anthonym Joshuą, to on nie ma jaj, gdyby je miał, walczyłby ze mną teraz. Walka o wszystkie pasy z Aleksandrem Usykiem? Teraz muszę wygrać z Chisorą, który stoczył z Usykiem bardzo zaciętą walkę. Mogła iść w obie strony. Pojedynek z Ukraińcem odbędzie się raczej w Arabii Saudyjskiej. Tak czy inaczej przyszłość "Króla Cyganów" jest jasna - podsumował temat jeden z najlepszych brytyjskich "ciężkich" wszech czasów.
Skończą się w chwili, kiedy ktoś w końcu go trafi. Wtedy balonik oklapnie i Tyson może zajmie się czymś innym. Czymś, co również będzie przyciągało uwagę, ale niekonicznie będzie związane z obrywaniem po głowie. Może założy sobie partię polityczną i zostanie takim brytyjskim Trumpem? Albo stanie się standuperem?
Na szczęście nie przeszkadza mu to być dobrym bokserem