HELENIUS: NIE POWINIENEM WALCZYĆ Z WASHINGTONEM, JESTEM PEWNY SWEGO
Czy ktoś, kto przegrał z Geraldem Washingtonem, może teraz pobić Deontaya Wildera (42-2-1, 41 KO)? Stare przysłowie mówi, że styl robi walkę. Zresztą Robert Helenius (31-3, 20 KO) ma też swoją wersję tamtych wydarzeń.
Fin przegrał z Washingtonem przed czasem, ale potem dwukrotnie zastopował Adama Kownackiego, który wcześniej przejechał się po tym samym Washingtonie. Właśnie te dwie wygrane nad Polakiem doprowadziły byłego mistrza Europy wagi ciężkiej do starcia z "Brązowym Bombardierem".
- Dla mnie najważniejsze, że jestem zdrowy. Powtarzałem to już wiele razy, cały tydzień przed walką z Washingtonem byłem chory i przyjmowałem leki na zbicie gorączki. Miałem zatkany nos i kłopoty z oddychaniem, nie powinienem wówczas wyjść do ringu - tłumaczy się Fin.
- Znamy się z Deontayem ze sparingów, ale sparing to nie walka. On bije mocno, ale ja również. Zresztą wątpię, aby bił mocniej niż Lamon Brewster czy Samuel Peter, z którymi walczyłem w przeszłości. Jestem pewny swego, tak samo jak byłem przed pierwszym pojedynkiem z Kownackim. Gdybym w siebie nie wierzył, nie byłoby mnie tu gdzie jestem - dodał Helenius.
Dlatego kibicuję Koszmarowi :D Choć wtedy będzie płyta "to ja mu skończyłem karierę - po mnie jest śmieciem, kloszardem". Fjury to narcystyczny król autopromocji.
PYTANIE
Gdzie będzie transmisja?
Z tego co widze TVP Sport, gala od 3-00