WAWRZYK: NIE ODPUSZCZĘ, DAJĘ SOBIE JESZCZE SZANSĘ
W ostatni piątek po sześciu latach przerwy wrócił były pretendent do tytułu WBA Regular wagi ciężkiej - Andrzej Wawrzyk (33-2, 19 KO). Na gali Suzuki Boxing Night 17 w Łomży został jednak znokautowany przez Michała Bołoza (4-4-2, 4 KO). Mimo wszystko wygląda na to, że nie zamierza definitywnie kończyć z boksem.
- Czułem się jak cień samego siebie, ale teraz nie pęknę. Wracam na pewno naprawić, co nie zagrało! Przecież nie poddam się po takiej walce. Rywal był fajny. Ja muszę uporządkować głowę i zrobię kilka walk takich, jak chciałem zrobić - stwierdził Wawrzyk.
- Najlepiej byłoby odpuścić jak po dopingu, ale teraz nie odpuszczę. Za dużo przeszedłem przez rok żeby zrezygnować. Ja wiem, co nie zagrało i daję sobie jeszcze szansę - dodał popularny polski "ciężki".
- W listopadzie czekają mnie mistrzostwa Polski (Wawrzyk zamierza łączyć boks olimpijski z zawodowym - przyp. red.), a na początku przyszłego roku chcemy doprowadzić do mojego pojedynku z Mariuszem Wachem. Głównym celem są jednak igrzyska olimpijskie, bo nie ukrywam, że kwalifikacja olimpijska byłaby spełnieniem moich marzeń - powiedział Andrzej w niedawnym wywiadzie z naszym portalem przed walką z Bołozem. Czy zdoła jeszcze zrealizować choć część tych planów?
https://www.youtube.com/watch?v=KnxzPKIg-Eg
akurat wawrzyk podobno finansowo jest dobrze ustawiony.
@Ariosto
To nic nie pomoze, nie w wieku 35 lat po 6 letniej przerwie, zeby liczyc na cokolwiek musialby sie wykazywac jakas cecha w sposob nadzwyczajny a pozostale miec przynajmniej przecietne. Niestety Wawrzyk nigdy nie byl w niczym wybitny, we wszystkim byl przecietny oprócz szczęki, którą miał fatalna zawsze ale dobór rywali i jego przeciętne umiejętności pozwalaly mu wygrywac walki z innymi przecietnymi zawodnikami, teraz gdy juz nawet nie jest przecietny a szczeke w dalszym ciagu ma fatalna (juz jeszcze gorsza) to ja nie wierze w jakikolwiek sukces, ani na amatorce ani na pro, chyba ze bedzie walczyl z zawodnikami ktorzy maja 0 po stronie KO.
Wawrzyk na ten cios w zasadzie czekał i przyjął go na sztywno, bez cienia amortyzacji.
Wydaje mi sie, że plany, które on snuje (boks olimpijski i inne starcia), powinny jednak uwzględniać formę i wynik oraz styl walki z Bołozem. Nie można tak sobie przeskakiwać nad tym, co się stało.
Gdzie znalazłeś tę informację o gęstości (a może grubości) kości Joyce'a? Ja od lat twierdzę, że to decydujący czynnik w kwestii odporności na cios, a tacy z cienkimi kośćmi czaszki w ogóle nie powinni być do boksu dopuszczani. Jednak chyba mało kogo przekonałem.
Jakbym wiedział,że Andrzej miał problem z alkoholem 6 lat to w życiu bym na niego nie postawił .
Od pierwszej rundy źle to wyglądało,jak bez formy,tlenu,mentalności sparing.
Nie wiem jak Andrzej wyszedł z tego nałogu ale mam nadzieję że był na jakiejś terapii bo w walce to walczył ale z samym sobą .Burza w głowie,nie wiedział chyba gdzie jest i co potrafi .
Mógłby coś kibicom powiedzieć co tam się stało z tym piciem bo każdy jest ciekawy.
Walka z alkoholem to przynajmniej 2 lata ostrej walki psychicznej po skończonym piciu bo zmiany nastroju robią sie co chwila i przed walką możesz dobrze się czuć a w ringu możesz już nic nie myśleć i w jednej chwili masz dość. Psycha pada i jesteś w środku złamany psychicznie .
Bez terapii ciężko wyjsć z nałogu a zaszycie nie pomaga bo nadal masz w sobie tykającą Bombę odliczającą czas do następnego picia .
Może brak trenera by go natchnał na zawieszenie rękawic na kołku.
Założę się że amatorzy też będą go pokonywać jak ruszą z furią.
Chrome mi zasugerował w podpowiedziach ten art w The Sun
https://www.thesun.co.uk/sport/19974424/joe-joyce-bone-density-human-tyson-fury-anthony-joshua/
źródło takie sobie, w dodatku o tej gęstości jest raptem linijka tego co Joyce tam sobie przypomniał, ale coś może być na rzeczy.
Czy miał poważny problem z alko to nie wiadomo, po prostu Szpilka tak palnal na jakims wywiadzie, moze wawrzyk pil calkiem "normalnie" a nie jak jakis chlor, a Szpila to wyolbrzymil slowami o 6 latach picia.
Co do gęstości kości Joyce pierwsze slysze ale nie jestem zaskoczony, wiem ze wielu strongmanow ma szkielety kilkukrotnie "cięższe"/gęstsze od przeciętnego czlowieka.
Dzięki. Tekst wyjaśnia, że Joyce robił sobie w tym kierunku badania (DEXA scan) i że takie same badania przeprowadzają rugbiści. Chyba więc rzeczywiście chodzi o gęstość (density), a nie grubość (thickness). To stosunkowo nowa metoda, ale od dawna zwykłe prześwietlenie RTG mogło wykazać grubość kości czaszki. Doczytałem się, że w najwrażliwszej na uderzenia okolicy skroniowo-ciemieniowej różnica pomiędzy różnymi ludźmi może być jak 1:10. A więc jednego nie znokautujesz nawet metalową pałą, a u drugiego od byle czego może dojść do wgniecenia kości do mózgu, wylewu i zgonu. Jeżeli teraz do tego mamy też gęstość kości, to z góry można określić, kto ma predyspozycje do uprawiania boksu, a komu tej dyscypliny uprawiać nie wolno. Federacje zarówno amatorskie, jak i zawodowe takich badań nie wymagają, ale mam nadzieję, że sami zawodnicy wzorem Joyce'a zaczną to sprawdzać.
A Wawrzyk, w zamierzchłych czasach całkiem niezły amator, pozwolił się w ten sposób załatwić. Oczywiście polscy amatorzy w amatorskich rękawicach raczej go tak nie potraktują. Ale jacyś zagraniczni amatorzy podczas międzynarodowych turniejów kwalifikacyjnych już jak najbardziej mogą. Wisienką na torcie jest trener Raubo. Który wychował różnych bezimiennych asów odpadających na pierwszych etapach olimpiad wszelkich. Oraz Igora Jakubowskiego, którego kariera olimpijska skończyła się tak, jak kariera wszystkich wychowanków Raubo a zawodowa po pięciu walkach i nokaucie w pierwszej rundzie, zadanym przez przysłowiowego nieznanego boksera.
Alkoholizm i zawodowy boks to dwie wykluczające się dyscypliny. Człowiek "musi" pić wodę i jeść jedzenie. Jeżeli po treningu "musi" się napić alkoholu, to na ringu nie ma czego szukać. Bo to oznacza, że ma całkowicie złamaną wolę. Co to znaczy "muszę się nachlać"? Wyłącznie to, że człowiek jest zbyt słaby, żeby nie chlać. To co zrobi w ringu? Gdzie trzeba wytrzymać napór, przyjąć, potem oddać, przełamać przeciwnika, zdławić go fizycznie, ale też psychicznie? To, co zrobił Domenico Valentino. Jeśli Wawrzyk nadal chleje, komisja lekarska nie powinna dopuszczać go do walk.
Chyba każdy sport na poziomie wyczynowym kłóci się z alkoholizmem, przynajmniej na dłuższą metę, bo na krótką to można oszukiwać trenerów i samego siebie. Komisję lekarską chyba też można oszukać, ale całościowo jest to działanie bez sensu. Co innego okazjonalne pijaństwo nawet intensywne, tak jak Tyson Fury i bardzo wielu polskich sportowców z przeszłości i teraźniejszości.