CANELO (BEZ POMOCY SĘDZIÓW) POKONAŁ GOŁOWKINA
To była wielka trylogia, choć ostatnia walka okazała się najmniej ciekawa i zarazem najbardziej jednostronna. Saul Alvarez (58-2-2, 39 KO) pokonał Giennadija Gołowkina (42-2-1, 37 KO) i obronił pasy WBC/WBA/IBF/WBO kategorii super średniej.
Canelo od początku szukał - zgodnie z zapowiedziami, mocnego uderzenia sierpem z obu rąk, "GGG" natomiast skoncentrował się głównie na lewym prostym. Meksykanin na starcie drugiej rundy trafił mocnym lewym sierpowym. Potem obaj poczęstowali się kilkoma jabami i temperatura pojedynku rosła. Następne trzy minuty dla Canelo, który najpierw polował na korpus, a potem wydłużył kombinację, kończąc ją celnym i mocnym lewym sierpowym.
W czwartym starciu Canelo zaczął łapać luz i przewagę. Kilka razy uderzył prawym pod lewy łokieć, a wszystko przypieczętował kolejnym lewym sierpem. Z kolei Kazach praktycznie nie robił użytku z prawej ręki, boksując jedynie za jabem. Podobnie wyglądały kolejne trzy minuty, choć tym razem najlepszym ciosem Canelo był prawy overhand. Trafił czysto i mocno. W szóstej rundzie Gołowkin nadal koncentrował się głównie na szczelnej obronie i lewym prostym, a przewaga obrońcy tytułów sukcesywnie rosła.
CANELO WRÓCI NAJWCZEŚNIEJ W MAJU, BYĆ MOŻE DOPIERO ZA ROK >>>
Gołowkin wyszedł do siódmej rundy agresywniej, niestety animuszu starczyło mu na pół minuty. Potem znów do głosu doszedł Meksykanin i dyktował tempo. - Przegrywasz, weź się do roboty - mówił w przerwie po ósmej rundzie Johnathon Banks do trochę zrezygnowanego Gołowkina. Ta płomienna przemowa trochę natchnęła Kazacha i w dziewiątym starciu "GGG" poszedł na wymiany. Nie udało mu się zyskać przewagę, ale przynajmniej obraz potyczki się wyrównał. Ostro wszedł również w dziesiątą rundę, trafił nawet ładnym lewym sierpowym, jednak za moment Canelo odpowiedział lewym hakiem w okolice wątroby, po którym pretendent stanął na moment w miejscu i znów oddał inicjatywę.
Rundy mistrzowskie nie przyniosły większych zmian, przegrywający Gołowkin nie zaryzykował, a pewny swego Alvarez też nie podkręcał już tempa. Gdy zabrzmiał ostatni gong, wszystko było jasne. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Canelo 116:112 i dwukrotnie 115:113. I tak jak w pierwszych dwóch walkach Canelo był przez nich ciągnięty za uszy, tak dziś - przy jednostronnym pojedynku, za uszy ciągnięto Gołowkina...
+1
Z ciężkim bólem przyznaje że Canelo był lepszy i wygrał w pięknym stylu
Tylko sędziowie tego widzieli, jakby chcieli oddać Kazachowi to, co mu zabrali mu w ich pierwszej walce, a zdaniem niektórym - również w drugiej. Gołowkin urwał może ze 2-3 rundy, ale punktacja 115:113 jest zwyczajnie niepoważna.
2x Golovkin, Kowaliew, Smith, Saunders, Plant, Jacobs, Cotto, Lara, Trout
Coraz bardziej imponująco wygląda resume Canela.
Podsumowując, GGG zawiódł a całej linii, nie obronił honoru i nie pokazał ducha walki bo nawet nie próbował zrewanżować się za poprzednie walki (wałki). Pozostaje czekać, aż Rudy dostanie łomot w LHW...
To chyba dużo piłeś jak oglądałeś...
Podkreślam że nie jestem antagonistą Canelo i lubię go oglądać, ale dwóch pierwszych walk z GGG nie wygrał i odbił się od niego ze swoją karierą jak od trampoliny… potem do momentu starcia z Bivolem same duże i wielkie sukcesy, ale niesmak pozostał.
z tym przeczekaniem uważam tak samo. Niestety pamięć kibiców jest podobna do pamięci wyborcy politycznego. Wielu z nas zapomniało jak długo Gołowkin musiał czekać na Canelo zanim doszło do ich pierwszej walki. Nawet sami kibice Canelo zaczęli mu wytykać tchórzostwo. Wczorajszy GGG był zdecydowanie w past prime, ale i tak nie pozwolił się jakoś specjalnie obić. Wiem, że komentujący Janusz Pindera i Grzegorz Proksa widzieli to inaczej, ale dla mnie o deklasacji nie ma mowy. Gołowkin bardziej przegrał tutaj z wiekiem niż z Alvarezem.
Jakby Canelo w tym czasie obijał Rollsów i Szeremetów to można by mu zarzucać przeczekiwanie, ale facet podbijał wyższe kategorie i obijał mistrzów świata. To być może z boku wygląda na to, że to Gołowkin przeczekiwał być może licząc na to, że Canelo się po drodze wykrwawi.
Stąpasz po cienkim lodzie. Piszesz negatywnie o Floydzie, a na orgu grasuje Tomasz :)
Już nie przesadzaj, raz że co najmniej kilka wcześniejszych komentarzy zwraca na to uwagę (sam artykuł zresztą też), a dwa - co by nie mówić, to jednak inny "ciężar gatunkowy", bo ta punktacja w ostatecznym rozrachunku nic nie zmienia. W pierwszych dwóch walkach wydrukowane karty pozbawiły Kazacha zasłużonego zwycięstwa, tutaj wygrał ten, który wygrać powinien, i to przez UD. Jedyna kradzież o jakiej można tu mówić to kilka rund, ale tak jak powiedziałem, to nie ma żadnego znaczenia dla ostatecznego werdyktu - w przeciwieństwie do dwóch wcześniejszych walk.
Dokladnie, dwie pierwsze walki to zwyciestwa Golovkina, rudy musial przeciagnac do 40stki mocno post prime Kazacha zeby w koncu wygrac. Juz w poprzedniej walce mial wyrazne problemy z timingiem i czasem reakcji w obronie, niestety wiek dopada kazdego.
Dobra wyplata przez zasluzona emerytura GGG, jak pisalem wczesniej po 2 pierwszych wygranych z Alvarezem Golovkin nie ma absolutnie nikomu nic do udowodnienia. Dobrze ze sobie zarobil na koniec.
W punkt. Warto tez dodac, ze przed walka bylo niby tyle zlej krwi, a mialem wrazenie, ze panowie tylko czekali na koncu zeby zbic piatke i powiedziec kilka dobrych slow o sobie. Canelo wlasciwie odpuscil Golovkinowi koncowke pomimo, ze wydawalo sie ze powinien na nim siasc i pokazac pelna dominacje ze wzgledu na to jaka Kazach jest rysa na jego resume. To wszystko wygladalo szczerze mowiac podejrzanie ale nie chce snuc teorii spiskowych. Faktem jest, ze po 36 rundach z takim puncherem na przeciwko jak Canelo czy GGG nabierasz do niego szacunku nawet jezeli za nim nie przepadasz. Tyle tylko dobrze, ze Golovkin skasuj gruby check troche jako rekompensate za niesprawiedliwe rezultaty w poprzednich walkach (a przynajmniej pierwszej). A Canelo mam nadzieje, ze wskrzesi w sobie wiekszy ogien w potenjalnym rewanzu z Bivolem bo to zdecydowanie nie byla jego najlepsza walka.
Stąpasz po cienkim lodzie. Piszesz negatywnie o Floydzie, a na orgu grasuje Tomasz :)
*
*
*
A tam pierdolisz. Darek jest spoko chłop nawet jak Floyda nie lubi. Nikt nie każe nikomu na siłę lubić Floyda chociaż May to był May, to był jednak May xD Skillsów mu odmówić nie można i tego jakim był twardym oraz wyrachowanym skurwysynem w ringu, pomimo tego że większość uważała go za spierdalacza i waciaka. Stań tak jak on na linach z Cotto i bij się cios za cios czy z o 20 lbs cięższym chamem Maidaną. Szczęki w żadnej walce nie musiał zbierać chociaż zęby wypadały. True warrior.
Nikt Floyda lubić nie musi tak jak nikt nie musi lubić Presleya, ale talentu i tego, że byli największymi w swoim fachu odmówić im nie można.
https://youtu.be/1jFklrR1-YA?list=RD1jFklrR1-YA&t=26
https://youtu.be/QNvDSU4niiM?t=141