MARES NA REMIS, LOS SANTOS SPRAWIŁ NIESPODZIANKĘ
Po ponad pięćdziesięciu miesiącach przerwy Abner Mares (31-3-2, 15 KO) zaczął dobrze, potem opadł z sił i zremisował z Miguelem Floresem (25-4-1, 12 KO).
Młodszy Flores od początku narzucił pressing, ale dawny champion bez zmrużenia oka podjął wymiany. W drugiej rundzie Mares kilka razy z rzędu trafił prawym sierpowym, w końcówce poprawił lewym na szczękę i zyskał wyraźną przewagę. Tempo nieco spadło po przerwie, ale to wciąż Abner dyktował warunki. Jego rodak się jednak nie poddawał i czwarta odsłona równa, może nawet z lekką przewagą Miguela.
W drugiej połowie walki inicjatywę i tempo narzucał Flores. Nie był w stanie dominować, ale zbierał małe punkty. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 96:94 Mares i dwukrotnie 95:95. A więc remis.
Wcześniej Ra'eese Aleem (20-0, 12 KO) zdominował Mike'a Planię (26-2, 13 KO), miał go w drugiej rundzie w nokdaunie i wygrał na wszystkich kartach wszystkie rundy - 3x 100:89. Z kolei Edwin De Los Santos (15-1, 14 KO), który wskoczył w rozpiskę niemal w ostatniej chwili, wykorzystał życiową szansę i zastopował w trzecim starciu mocno faworyzowanego Jose Valenzuelę (12-1, 8 KO).
Bo Mares to niszowy były champion z niższych kategorii wagowej w dodatku wracający po długiej przerwie. Jego nazwisko nie działa na wyobraźnie jak np. Pacquiao, Mayweather czy Canelo.