DMITRIJ BIWOŁ: JA PRZECIEŻ NIE POTRZEBUJĘ REWANŻU Z CANELO
Saul Alvarez (57-2-2, 39 KO) postraszył Dmitrija Biwoła (20-0, 11 KO), że jeśli ten przegra najbliższą walkę, to nie dostanie rewanżu. Ale to przecież Canelo przegrał w maju, więc na Rosjaninie te zapowiedzi nie zrobiły żadnego wrażenia.
Za dokładnie dwa tygodnie Meksykanin dopełni trylogię z Giennadijem Gołowkinem (42-1-1, 37 KO). Z kolei Biwoła czeka ciężka przeprawa z Gilberto Ramirezem (44-0, 30 KO). Ten pojedynek odbędzie się 5 listopada w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a Rosjanin postawi na szali swój pas WBA wagi półciężkiej.
- Ramirez to wysoki i mocny rywal, który ma spore szanse na końcowy sukces. Będę ściskał za niego kciuki. Jeśli Biwoł przegra, nie będę już zainteresowany rewanżem. Jak wygra, to wyjdę z nim do ringu po raz drugi - mówił jeszcze w sierpniu Alvarez.
- Mam swoją własną drogę, którą podążam. Pokonałem już Alvareza i przecież nie potrzebuję tego rewanżu. Taka walka dałaby mi tylko pieniądze, a to nie jest mój główny cel. Oczywiście duża wypłata też się liczy, ale to nie moje priorytety, zresztą dostanę taką samą gażę za Ramireza, jaką dostałem za walkę z Canelo. Nie wykluczam takiego rewanżu, możemy do niego doprowadzić, ale ja tak naprawdę go nie potrzebuję i bardziej skupiam się na tym, by pokonać groźnego Ramireza - powiedział Biwoł.
No żeby się czasem nie okazało, że zostanie pozbawiony tego swojego paska jeśli nie będzie chciał dać rewanżu Alvarezowi. Karty bądź co bądź w dalszym ciągu rozdaje Canelo i to na wielu płaszczyznach.
Canelo nie rozdaje kart tylko pieniądze. Sędziom, federacjom, klakierom, ale i tak jego łapki są za krótkie do niektórych spraw. Chciał natychmiastowego rewanżu z Biwołem i gówno zwojował, bo WBA zgodnie z własnymi przepisami nakazała walkę z obowiązkowym pretendentem Ramirezem. Zwycięzca walki Biwoł vs Ramirez będzie mógł powiedzieć Canelu : "Rudy frajerze, иди нахуй", bo będzie miał prawo do obrony z wybranym przez siebie pretendentem z listy rankingowej WBA. Dopiero w następnej walce będzie musiał zmierzyć się z obowiązkowym pretendentem, przy czym dość wątpliwe jest, by WBA ponownie widziało w tej roli Canela.
A jak Canelo przegra z Gołowkinem, to będzie miał takie prawa do jakiejkolwiek mistrzowskiej walki, jak Jake Paul, czyli żadne niezależnie od posiadanej kasy. Czeka go śmietnik historii boksu i powszechna pogarda kibiców. Już za 2 tygodnie, jak Allach pozwoli.
Canelo nie miał żadnego prawa do natychmiastowego rewanżu z Biwołem w LHW, bo nie był przegranym mistrzem, tylko przegranym pretendentem. Mimo tego usiłował to wymusić, ale federacja twardo się postawiła, że jej przepisy nakazują Biwołowi obronę z obowiązkowym pretendentem czyli Ramirezem. Dopiero wtedy Canelo zaprosił Gołowkina do walki o 4 pasy w SMW.
Alvarez realnie poza pierwsza 10 P4P. Jak przegra po raz 3ci z Golovkinem to zostanie mu obijanie kelnerow na niedzielnych festynach w meksyku :)
- Saul, ale to ty dzwonisz.
Canelo natomiast stwierdził, że jak Ramirez wygra 5 listopada to z nim nie będzie walczył, bo to ziomek z Meksyku. Co ciekawe, Ramirez nie rozumie tego i on by z taką walką nie miał problemów. Myślę, że Canelo zgrywa brata patriotę, bo zwyczajnie nie chce ryzykować wpierdolu od własnego krajana. Skoro ten krajan wygrałby z Biwołem, który wyraźnie pokonał Alvareza, i w dodatku jest jeszcze większy niż Rusek to ryzyko przegranej byłoby duże. A to przekreśliłoby wielki plan i wyzwanie Saulka o byciu najlepszym meksykańskim pięściarzem, nawet swoich czasów.
Tak samo jak Haneya z Kambodża.
Rudy dostanie jeszcze większe wpierdy niż w pierwszej walce