CLARKE: KTOŚ POWINIEN BYŁ OCHRONIĆ JOSHUĘ PRZED SAMYM SOBĄ
Frazer Clarke (2-0, 2 KO) nie ukrywa sympatii do Anthony'ego Joshuy (24-3, 22 KO), którego uważa za swojego przyjaciela. Teraz nie ukrywa rozczarowania faktem, iż nikt nie powstrzymał go przed emocjonalnym wystąpieniem zaraz po walce.
- Zarówno "AJ", jak i cały zespół może być na mnie zły za to, co powiem, ale czuję, iż Anthony został pozostawiony na pastwę losu przez drużynę - stwierdził brązowy medalista olimpijski z Tokio. - Czuję, że ktoś powinien go ochronić. To słowa, ale w prawdziwym odzwierciedleniu boksu, to był czas Aleksandra Usyka na świętowanie zwycięstwa i Ukrainiec nie dostał tej możliwości od razu.
- Uważam, że to nie było właściwe, ale jeszcze raz podkreślam, Anthony to wspaniała osoba, robi wiele dla ludzi, zrobił wiele dla mnie, czuję jednak, że było tam trochę złych emocji. Nie było żadnych wymówek, niemniej był to czas Usyka. Do ludzi wokół niego, gdzie byliście? Ktoś powinien był tam wejść, zatrzymać i ochronić "AJ'a" przed samym sobą. To były tylko słowa, ale nieodpowiedni moment.
Przypomnijmy, iż kilka minut po zakończeniu wczorajszego boju na szczycie wagi ciężkiej Brytyjczyk rzucił na ziemię należące do Ukraińca pasy WBA i magazynu The Ring, potem wyszedł rozemocjonowany w ringu, by po chwili wrócić i poruszyć całą gamę różnych kwestii, począwszy od swoich problemów z prawem, przez swój brak podobieństwa do Rocky'ego Marciano, aż po Ukrainę i wysokie umiejętności swojego oponenta.
Emocje musza byc. Po to jest boks
Joshule brakowało pewności siebie i to wszystko. Za dużo boksowania, bitka na ciągłym spięciu, mało prawego prostego, za mało agresywnych i odważniejszych akcji. Powinien go spychać na linii i tłuc ile fabryka dała.
Usyk jest bardzo dobry ale nigdy nie będzie nr 1 w HW. Jest za mały.
Z Usykiem nie wolno boksować. Z Usykiem trzeba walczyć np. jak George Foreman. Jest to bardzo trudne i niewielu pięściarzy tak potrafi walczyć. Jak walczyć z dużo mobilniejszym i mniejszym zawodnikiem pokazał wczoraj Zhang Zhilei w walce z Hrgoviciem. Chińczyk nie przyjął zaproszenia do tańca, bo nie jest tancerzem. Chińczyk wyszedł po to żeby zrobić rywalowi krzywdę. On nie przejmował się punktacją, sędziami, tym, czy walka będzie ładna i tym ile ciosów przyjmie. Ważne, żeby on trafił rywala. Był gotowy przyjąć kilka ciosów na twarz, ale po to by samemu trafić rywala mocno chociaż raz. Tak trzeba walczyć z mniejszym, dużo szybszym i mobilniejszym rywalem. Trzeba walczyć na presingu, zabierać rywalowi miejsce to tańca, zaganiać do lin i odpalać mocne ciosy i nie przejmować się tym co mniejszy rywal ma w swoim arsenale.
Dwa różne plany taktyczne, stworzone przez dwa różne zespoły najlepszych na świecie analityków bokserskich i żaden z nich nie przewidywał takiej głupoty jak niekontrolowane pójście naprzód. Ale nie, ci dalej będą p...ć "więcej agresji" bo paru gości typu Chisora tak powiedziało w wywiadzie.