KOWNACKI ZNÓW NA WOJNIE, ALE NIEZNACZNIE LEPSZY BYŁ DEMIREZEN
Po trudnej, twardej i zażartej walce Adam Kownacki (20-3, 15 KO) przegrał nieznacznie z Alim Erenem Demirezenem (17-1, 12 KO).
Adam dobrze wszedł w walkę. Zainkasował co prawda dwa prawe sierpowe, ale sam odpowiadał akcją lewy-prawy, dodając kilkanaście ciosów na korpus przeciwnika. W drugim starciu Kownacki trafił mocnym lewym sierpowym i długim prawym krzyżowym. Znów zainkasował dwie bomby z prawej ręki, ale był aktywniejszy, dyktował tempo i po sześciu minutach powinien prowadzić 20:18.
Trafił swój na swego... W trzeciej odsłonie obaj "poczęstowali się" wieloma mocnymi ciosami. Żaden z nich nie zamierzał zrobić kroku w tył. W czwartej nieznaczną przewagę zyskał Turek, nie było jednak momentu zagrożenia nokautem. Pierwsza połowa piątej rundy dla Demirezena, który wydłużał serie i trafił tym ostatnim ciosem. Końcówka już zażarta i wyrównana, lecz rundę trzeba było ocenić 9:10. Lepsza dla nas runda szósta. Adam nie zyskał może przewagi, ale nie zyskał jej również rywal. Obaj trafiali, starając się przełamać fizycznie i mentalnie tego drugiego. Podobnie wyglądały kolejne trzy minuty, choć więcej czystych ciosów zadał Demirezen.
Adam wrócił do gry ósmym starciem, gdy dwukrotnie przepuścił akcję rywala i skontrował swoją prawą ręką. Gdy wydawało się, że Turka złapał kryzys, to on wrócił dobrą dla siebie dziewiątą rundą. Bił lżej, ale skoncentrował się na celności. I trafiał. Na początku ostatniej odsłony prawy Demirezena rozciął lewą powiekę Adama. Ten z kolei zebrał się w sobie i jedną długą kombinacją odpowiedział dwoma mocnymi ciosami ze swojej strony. Kiedy więc zabrzmiał ostatni gong, w napięciu czekaliśmy na werdykt sędziów. A ci punktowali 96:94 i dwukrotnie 97:93 - wszyscy na korzyść Turka.
Pomogło?
Demirezen natomiast do tej pory w lidze średniaków radzi sobie bez zarzutu. Zobaczyłbym go z Heleniusem, byłby to ciekawy pojedynek dwóch zawodników, którzy przebyli tę samą drogę i pokonali tego samego rywala. Jak by wygrał może dostałby title shota, np. Fury by się "rozmyślił" i wziąłby go na dobrowolną obronę na "odrdzewienie". Choć jeśli Fury walczyłby na poważnie to mógłby się rozprawić z Demirezenem w dowolnym momencie, w którym by sobie zażyczył.
Żona z dziećmi w Polsce, pora też na Adama.
Tak naprawdę Polakowi starczyło paliwa na trzy rundy, potem walczył zrywami. Dobrze uderzał na korpus, ale reszta ciosów trafiała głównie na gardę rywala. Był wyjątkowo jakiś ospały, wiecznie spóźniony, wręcz niezdarny w swoich ruchach. Kiepsko się to oglądało. Demirezen na pewno był do pokonania dzisiejszego wieczoru.
Nie wiem, co się stało z Adamem. Oczywiście jego styl walki nie predysponował go do długiej kariery, ale regres zaczął się jeszcze przed starciem z Heleniusem. Mniej więcej kiedy "Black Poland" wpadł na dopingu. Może to przypadek.
no gitara :D
Bo jak dla mnie Adam naprawdę wypadł w wielu elementach lepiej niż przypuszczałem. Przewidywałem przebieg walki podobnie jak rewanżu z Heleniusem, a wersji optymistycznej dla Adama jak w Demirezen - Washington, gdzie Amerykanin zaczął bardzo dobrze, ale Turek go systematycznie rozbijał. Wyszło bliżej tego drugiego, przy czym Kownacki nie jest tak zuzyty jak myślałem, ale jednak znaki zużycia są wyraźne. Demirezen jest dla mnie młodszą, silniejszą i odporniejszą wersją obecnego Adama, która po prostu zrobiła Kownackiemu to, co on wczesniej robił przeciwnikom. Na jego tle boksersko Kownacki naprawdę nie wypadł źle (fajne uniki i garda, owszem przyjmował, ale to dlatego, że Turek bił dużo, ale nie ulokował nic bardzo mocnego). Różnica była w fizyczności. Ja bym się nawet mógł zgodzić, że standardowo ważacy swoje 120 kg Kownacki mógłby się dużo lepiej postawić Demirezenowi i ta walka mogłaby wyglądać znacznie lepiej - pytanie na jakim odcinku czasu. Skoro chudszy Kownacki miał paliwa na 3 rundy?
Wychodzi na to, że z Adamem nie jest tragicznie, ma potencjał na boksowanie powiedzmy w okolicach 30-ki rankingu, wyżej pchać się nie ma sensu, bo od top 10 na ten moment są 2 klasy (Demirezena spokojnie wypunktował Ajagba, którego z kolei Sanchez ograł z wielką łatwością).