RAMIREZ NIE POPUŚCI BIWOŁOWI I BUATSIEMU
W ostatnich miesiącach Gilberto Ramirez (44-0, 30 KO) stał jakby na uboczu rozdania w kategorii półciężkiej, czekając na większe okazje. Te mają się nadarzyć już na jesieni, a Meksykanin nie ma zamiaru już dłużej czekać.
Przypomnijmy - kilkanaście dni temu federacja WBA wyznaczyła go jako obowiązkowego pretendenta do walki o pas mistrzowski z Dimitrijem Biwołem (20-0, 11 KO). Rosjanina z kolei przymierza się też do Joshui Buatsiego (16-0, 13 KO), taki pomysł mocno forsuje Eddie Hearn. Ramirez zadeklarował już, że nie zamierza ustąpić, planuje już nawet dopadnięcie Saula Alvareza (57-2-2, 39 KO), który chciałby się zrewanżować Biwołowi w przyszłym roku.
- Nie zamierzam przyjmować jakichkolwiek pieniędzy, by zaczekać i pozwolić Biwołowi na pojedynek z Buatsim. Jestem obowiązkowym pretendentem, mam szansę na tytuł, marzenie, na które czekałem przez długi czas - podkreślił były mistrz WBO w dywizji super średniej.
- Przykro mi z powodu Canelo, ale do jego rewanżu z Biwołem nie dojdzie, chyba że będzie chciał się z nim bić także po tym, jak pokonam Biwoła. Wtedy jednak Canelo nie będzie miał wyboru i będzie musiał wejść do ringu ze mną.
- Moja walka z Biwołem musi się odbyć. On dał się już poznać światu, pokonując Canelo. Jeśli nie będzie tego chciał, wyjdzie na tchórza, którym jednak myślę, że nie jest, on też chce walczyć. Jeśli chodzi o pieniądze, myślę, że będą dobre. Wiem, że na szali jest pas i obaj będziemy robić to, co kochamy - walczyć - i wiem, że wygram - podsumował 31-latek.