HANEY PEWNY SIEBIE PRZED WALKĄ Z KAMBOSOSEM
Devin Haney (27-0, 15 KO) wydaje się być pewnym siebie przed starciem na szczycie wagi lekkiej. Rywalem Amerykanina będzie George Kambosos (20-0, 10 KO), a walka o wszystkie pasy już 3 czerwca.
W narożniku Haneya stanie Yoel Judah - ojciec znanego i utytułowanego mistrza sprzed lat - Zaba. Sam tata mistrza WBC nie mógł wjechać na teren Australii ze względu na stare zaszłości z prawem - Bill spędził pewien czas za kratkami. "The Dream" wolałby oczywiście czuć ojcowskie wsparcie w narożniku, ale przekonuje, iż nie powstrzyma go to przed wygraną z Kambososem.
- Co możemy zrobić? Nie ma go tutaj, ale mam w sobie to, co muszę zrobić. Mój tata nie może walczyć za mnie, nie może wejść do ringu i walczyć z Kambososem. Przywieziemy pasy do domu i pokażemy je mojemu tacie po walce.
- Ta szansa znaczy dla mnie wszystko, to jest Super Bowl dywizji lekkiej, największa walka wśród lekkich, to znaczy wszystko i w pełni ją wykorzystam. Kambosos ma wiele luk, jest sporo sposobów, którymi możemy go pokonać, ale ten jeden plan, który mamy, wydaje się nam naprawdę skuteczny.
- (...) Oczywiście, jeśli obserwuje się go wystarczająco długo, można dostrzec nawyki i rzeczy, które robi. Oczywiście, że ma luki w swoim boksie, ma zły nawyki, będę starał się mu je uwydatnić. Nie będę siedział i mówił mu, jakie dokładnie ma niedociągnięcia, jaki to miałoby sens? Zachowam to na wieczór walki, zaraz po niej będziecie mogli mnie zapytać, jak te dziury wykorzystałem.
- Kambosos może próbować myśleć i mówić za mnie, ile chce. Ja skupiam się tylko na tym, by zwyciężyć, nie myślę o żadnych wymówkach. Pozwolę, by świat mnie chwalił, będę niekwestionowanym mistrzem i będzie to dla mnie dobry rezultat, więc nie myślę o żadnych wymówkach ani o niczym innym, tylko o wygranej.
- Podoba mi się jego podejście, nie robi nic innego, jak tylko sprzedaje walkę, chce mieć wyprzedaną halę, jak największą widownię i robi to świetnie, chce, aby było tak dalej. Wejdź do ringu ze swoim najlepszym boksem, ja będę w najlepszej formie, niech lepszy wygra na oczach kibiców o wszystkie pasy dla prawdziwego, niekwestionowanego króla. Bądźcie gotowi, bo przyjadę po wszystko.
Swoją drogą ciekawe, że Haney 10 z pierwszych 15 walk stoczył w tak trefnym miejscu, jak meksykańska Tijuana. Może oni z tatusiem jednak szmuglowali te dragi w workach treningowych?
Już nie mogę się doczekać