KIEDYŚ ZNOKAUTOWAŁ WIERZBICKIEGO, DZIŚ ZASTOPOWAŁ NOWICKIEGO
Louis Greene (14-3, 8 KO) lubi przyjeżdżać do Polski. Kiedyś zabrał zero w rekordzie Łukasza Wierzbickiego, dziś pokonał przed czasem Tomasza Nowickiego (10-1, 3 KO).
Nasz "Joker" dobrze wszedł w ten pojedynek. Był śliski, unikał akcji rywala, a sam zranił go pół minuty przed końcem pierwszej rundy lewym hakiem pod prawy łokieć. Po przerwie Brytyjczyk zaczął wywierać pressing. Nowicki przepuścił jego prawy i świetnie skontrował lewą ręką, ale minutę później to Greene trafił swoim prawym. Trzecia odsłona również równa. Tomek oddawał inicjatywę, ale tylko pozornie, bo opierając się o liny cały czas starał się kontrować z defensywy.
Greene rzucił wszystko na jedną kartę na początku czwartego starcia. Jego szturm trwał 90 sekund i wyglądało to bardzo groźnie, lecz Tomek przetrwał trudne chwile i to on zaakcentował końcówkę. Wydawało się, że pięściarz Tymexu kontroluje już sytuację, tymczasem w piątej rundzie znów oparł się o liny, a Greene po spokojniejszej minucie znów zerwał się do ataku. Jego ciosy zaczęły dochodzić celu, Nowicki przestał balansować, przyjął mocny prawy krzyżowy, schował się za gardą, Anglik poprawił lewym sierpowym na szczękę i do akcji wkroczył sędzia Małek.
Później zebrał trochę ciosów na wątrobę i może to one przesądziły, że stracił nogi i...
Niestety.
No ale to jak wiadomo, Tomasz nie ma zbyt bogatej kariery amatorskiej, nie ma obycia na sparingach za granicą i... wyszło jak wyszło.
Może rewanż za jakiś czas.
Ostatnim polskim bokserem zawodowym który odnosił duże sukcesy był Tomasz Adamek, a za tym stała kariera amatorska.
Też miałem nadzieję...
Niestety okazało się podobnie jak u Parzęczewskiego.
Jedyna nadzieja na wysłanie Nowickiego do UK a później do USA i zrobienie z niego sparingpartnera dla najlepszych.
Tak aby uzupełnił braki w doświadczeniu.
Treningi i sparingi na naszym podwórku a później walki z trudniejszymi przeciwnikami jak widać nie są najlepszym rozwiązaniem.
Przypomina mi się Głażewski który wyszedł do Brahmera, dostał pierwszy cios na schaby i skończyła się walka.
A później mówił, że nikt wcześniej go tak nie uderzył.
I nie mylić szybkości z dynamiką. Co z tego, że on wyprowadzi szybkie 3 ciosy, skoro nie ma tu żadnego zaskoczenia.
Nasi bokserzy są JEDNOBIEGOWI. Oznacza to, że walczą ciągle w jednym tempie i ta ich szybkość polega na wyprowadzaniu ciosów jak najszybciej, byle je wyprowadzić. O ile w ogóle bazują na szybkości, bo standardowy styl w polskim boksie to "CHODZI LEWA REKA" czyli pykasz lewym, czasem dodasz prawym, a przeciwnik cię miażdży fizycznie.
I teraz jeszcze jedno pytanie - Dlaczego w polskim boksie jest ten chory trend, że każdy ma boksować ostrożnie, cofać się, pracować lewą ręką i unikać wymian? Prawie wszyscy nasi walczą w identyczny sposób. W polskiej myśli szkoleniowej siłownia to też jest zło wcielone, już nie mówiąc o półdystansie, pressingu czy przyjmowaniu ciosow na gardę. Większość naszych panikuje jak przyjmuje na gardę, bo uczy się ich w ogóle nic nie przyjmować, bo przecież CHODZI LEWA I NA BOKI !!
Kiedyś już podnoszono kwestię, że zamiast tych pacynkowych waciaków holowanych jako prospekty może kiedyś choć raz ktoś postawiłby na surowego osiłka, który miałby naturalną siłę, a techniki mógłby się nauczyć z czasem. Do boksu nie garnie się wcale tak wielu zawodników, a jeśli ktoś szybciej dojrzewa jako junior to nagle robi się z niego prospekta, choć jako dorosły chłop ta przewaga fizyczna zwykle zanika i po balu.
Druga sprawa, największe sukcesy w ostatnich 20 latach zanotował Adamek bazujący na swojej mitycznej szybkości. Czyli znowu modelowy przykład, że polski boks nie siłą stoi.
Trzecia sprawa, nawet jeśli ktoś wymyka się temu modelowi to ma feler blokowania ciosów twarzą i znowu dochodzimy do punktu wyjścia. Czasem trafia się wyjątek od reguły jak np. granitowa szczęka Wacha, ale to tego nie można wytrenować i koło się zamyka.