'ZURDO' RAMIREZ NIE DOPADŁ CANELO, TERAZ MOŻE ZMUSIĆ DO WALKI BIWOŁA
Gilberto Ramirez (43-0, 29 KO) od dawna uganiał się za Saulem Alvarezem (57-2-2, 39 KO). Nie udało się, teraz jednak może dopiąć swego kuchennymi drzwiami.
Pierwszy w historii meksykańskiego boksu mistrz kategorii super średniej teraz rywalizuje w półciężkiej i w najbliższą sobotę spotka się z Dominikiem Boselem (32-2, 12 KO). Federacja WBA ogłosiła, iż lepszy z tej dwójki zostanie obowiązkowym pretendentem do tytułu wagi półciężkiej. Na tronie World Boxing Association w limicie 79,4 kilograma zasiada Dmitrij Biwoł (20-0, 11 KO), który w sobotę pobił Alvareza i obronił tytuł.
Ramirez pokonując Niemca może zapewnić sobie walkę ze zwycięzcą rewanżu Canelo z Biwołem. O ile Alvarez na taki rewanż się zdecyduje. A jeśli nie, to dostępna będzie walka z Rosjaninem.
- Przykro było na to patrzeć. Canelo za ostro zaczął, przez co pod koniec walki wyglądał na mocno zmęczonego i nie czującego się już komfortowo w ringu. Zawsze szukam największych walk. Od jakiegoś czasu chciałem boksować z Biwołem, a teraz chcę jeszcze bardziej. W sobotę zrobię co do mnie należy, a potem możemy w końcu zmierzyć się między sobą. Dosyć uciekania przede mną! - mówi popularny "Zurdo".
Pytanie czy po takiej kasie od Canelo, Dimitry będzie akceptował niskie gaże. Za Ramireza aż tak dużo nie dostanie.
Ile dokładnie dostał Bivol za Alvareza? Słyszałem coś, że za rewanż chce 10 mln $, a więc domyślam się że dostał mniej.
Dokładnie to samo pomyślałem. On musi mieć jakąś wielką/znaczącą wygraną. I wtedy zrobi się o nim głośno. Inaczej go nie ma.
Ale nie mogę w myślach go zestawić z żadnym takim zawodnikiem. W SMW mógłby to być ewentualnie Andrade. Walka bez faworyta.
A ta jego kariera to jedna wielka zagadka.
Chociaż jeśli 30% z PPV to suma sumarum mogło być nieźle.
Na pewno zdecydowanie najwięcej.
Myślę, że jakby dodać dochody z PPV, które w przypadku walk Canelo są zawsze bardzo duże, to wyszedł na swoje.
Ramirez tak naprawdę nigdy nie miał walki na najwyższym poziomie. I on tu jest niesprawdzony. Gdyby wziął młodych i głodnych Benavideza lub Mingua, to już byśmy wiedzieli o nim znacznie więcej.
A tak gość zaraz wyrówna rekord Moneya, a nie ma nikogo znaczącego w resume.
Nie pamiętam już czy ktoś mu odmawiał jakichś "dużych walk"?
Nie mówię o gonitwie za Canelo.
Bivol do walki z Canelo,też nigdy nie był sprawdzony na najwyższym poziomie,a pokazał,że jest prawdziwym mistrzem...Munguia,to inna kategoria wagowa niż Ramirez.Bivol vs Ramirez,to było by coś.
Racja. Ale miał Smitha Jr, Pascala, Barrerę, Chilembe... Czyli zawodników, którzy mogli go wciągnąć na głębsze wody. On ich wszystkich wypunktował w 12 rundowych walkach, zebrał masę doświadczenia. I my wszyscy wiedzieliśmy, że to jest świetny technik.
Tego mi trochę brakuje u Ramireza. Jakkolwiek potencjał jest rzeczywiście spory.
Od wielu lat głowiłem się nad przyczyną małej popularności Ramireza wśród meksykańskich kibiców. A także Benavideza i Mungui w ostatnich latach. Podobnie jest także z Andym Ruizem. Po druzgocącym zwycięstwie nad Joshuą i zdobyciu jako pierwszy Meksykanin tytułu mistrza świata w HW (3 pasy + IBO) on powinien zostać w Meksyku idolem i bohaterem narodowym, a jednak nie został. Na pewno nie jest to sprawa medialności wynikającej z osobistych cech, bo takiego burka i mruka, jak Canelo to trudno ze świecą znaleźć.
Odpowiedź znalazłem dopiero w Koranie. "Nie ma Boga prócz Allacha" co dla współczesnych meksykańskich kibiców boksu przekłada się na "Nie ma Boga prócz Canelo". Gdyby meksykański zbieracz arbuzów w USA wykupił PPV na Benavideza lub Ramireza, to na kolejna walkę Canelo mogłoby mu już nie starczyć. Przy korycie jest miejsce na jedną dużą wypasioną świnię, a potencjalni konkurenci są wszelkimi metodami zwalczani, blokowani lub przemilczani. Inni Meksykanie to mogą sobie być popularni w wagach lekkich, ale ci w promieniu 2-3 kategorii od Canelo to już nie. Wartościowi rywale nie chcą z nimi walczyć, nie dlatego, że się ich boją, ale dlatego że nie chcą podpaść wszechwładnemu (federacje, sędziowie, "eksperci") syndykatowi stojącemu za Canelo.
Jeżeli ktoś uzna, że to teoria spiskowa, to ja mu z góry odpowiadam, że każda próba dojścia do prawdy w tak skorumpowanym, zabagnionym i niemoralnym obszarze, jak współczesny boks zawodowy jest lepsza niż zadowalanie się obiegowymi prostymi odpowiedziami "dla ciemnego ludu".
Coś w tym jest, z drugiej strony w nizszych wagach wielokrotnie ogladalismy niesamowicie popularnych bokserow z meksyku ktorzy niejednokrotnie toczyli miedzy soba boje dzieki czemu budowali swoje legacy i nikt nie mial z tym problemu (tj. doceniani byli wszyscy), tutaj faktycznie to jest bardzo dziwne zwlaszcza że w wagach "srednich" utalentowanych meksów zawsze bylo jak na "lekarstwo" tj. mniej niz w wagach nizszych [zwlaszcza w jednej erze]. Po części można zrozumieć, że Andy Ruiz Jr, czy David Benavidez sa lekko pomijani bo urodzili sie w stanach (chociaz z tym jest różnie np. Mikey Garcia czy Ryan Garcia sa przez meksów postrzegani jako swoi mimo, ze tez sa amerykanami), ale Ramirez dodobnie jak Canelo to meksykanin z krwii i kosci (baa Canelo ze wzgledu na to ze jest rudy to nawet nie wyglada jak meks). W przypadku Mungui to mozna powiedziec, ze on ma jeszcze czas (jest mlody) i raczej jest dobrze prowadzony (i popularny).
Reasumujac patrzac na zawodnikow z meksyku (tych ktorzy sa na wysokim poziomie) plus tych ktorzy identyfikuja sie jako meksykanie (tacy american-mexican) to Ramirez jest wyjatkiem od reguly jezeli chodzi o brak popularnosci i duzych szans (kasowych) mimo, że pas mistrzowski zdobyl 6 lat temu a na rozkladzie ma calkiem niezle nazwiska; Vlasow w sile wieku, podstarzaly ale jednak - Abraham, 2x Hart, troszke juz past ale jednak Barrera i Gonzalez, plus kilku sredniakow - bylych pretendentow