PRZYPOMNIAŁ SIĘ JERMAINE FRANKLIN, WYGRAŁ I TERAZ CHCE FURY'EGO
Jermaine Franklin (21-0, 14 KO) był bardzo mocno promowany. Choć nie porywał swoimi startami, a jego rywale byli z drugiej ligi, dostawał walki w największych przekazach telewizyjnych. Potem jednak zapadł się pod ziemię.
28-latek w końcu pojawił się między linami i zastopował w piątej rundzie Rodneya Moore'a (20-22-2, 9 KO). To był powrót po ponad trzydziestu miesiącach. Problem w tym, że w poprzednim występie ważył dokładnie 105 kilogramów, tym razem wniósł do ringu aż 125,85 kilograma. Mimo wszystko nie traci dobrego samopoczucia i szuka największych możliwych wyzwań.
- Tak naprawdę nigdy nie opuściłem ringu i byłem gotów dać kibicom swoją szybkość i siłę. Teraz chciałbym pokazać swoje umiejętności przeciwko komuś z piętnastki najlepszych na świecie. Jestem od nich wszystkich szybszy, silniejszy i udowodnię to w bezpośredniej konfrontacji. Waga ciężka jest dziś otwarta, a ja czuję się lepszym bokserem od tych wszystkich, którzy są ode mnie wyżej w rankingach. Chcę walczyć z Tysonem Furym, a jeśli to się nie uda, to z kimkolwiek z czołowej piętnastki - deklaruje Franklin.
- To będzie dla Jermaine'a przełomowy rok - dodaje jego promotor, Dmitriy Salita.
A teraz poważnie. Nie ma co czekać. Dawać go na Joyce albo Wildera, póki jest w swoim prime XD.
"28-latek w końcu pojawił się między linami (...) po ponad trzydziestu miesiącach."
"- Tak naprawdę nigdy nie opuściłem ringu (...)"
Czyli schował się pod ringiem i przesiedział tam dwa i pół roku? Nic dziwnego, że tyle przytył, bo miał mało ruchu. Ale za to nabrał dużo doświadczenia ringowego.
Mają Jareda Andersona..