BIWOŁ PO WYGRANEJ NAD CANELO: IM LEPSZY RYWAL, TYM LEPSZY JA!
- Jestem najlepszy! - mówił uradowany Dmitrij Biwoł (20-0, 11 KO), który poskromił wielkiego faworyta bukmacherów, Saula Alvareza (57-2-2, 39 KO), a przy okazji obronił tytuł mistrza świata wagi półciężkiej federacji WBA.
- Dziękuję Canelo za tę szansę. Zawsze w siebie wierzyłem, a tylko tacy ludzie odnoszą sukcesy i sięgają po marzenia. Poczułem jego siłę, możecie zresztą sami popatrzeć jak wyglądają moje ramiona. Bił mnie po barkach zamiast w głowę, co oczywiście lepiej dla mnie. Udowodniłem dziś, że jestem numerem jeden w swoim limicie. Przepraszam przy okazji Eddiego Hearna, któremu popsułem plany o trzeciej walce Canelo z Giennadijem Gołowkinem - kontynuował Biwoł.
- To był znakomity występ w wykonaniu Biwoła. U mnie też wygrał ten pojedynek. To dla mnie duży szok. Canelo pod koniec wyglądał już na zmęczonego - komentował na gorąco współpracujący z oboma zawodnikami promotor Eddie Hearn.
- W ostatnich walkach nie czułem ekscytacji, bo nie widziałem w nich większego wyzwania. To były po prostu obrony tytułu. A ja lubię takie wyzwania. Im lepszy rywal, tym ja pokazuję lepszy boks. Spodziewałem się właśnie takiej walki i cały czas wierzyłem w wygraną. Moim marzeniem jest zostanie bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi półciężkiej. Jeśli ma dojść do rewanżu z Canelo, to tym razem chcę być już traktowany jak prawdziwy mistrz. A przy okazji gratuluję wszystkim tym, którzy postawili na mnie pieniądze w zakładach bukmacherskich. Wciąż nie mogę czuć się jeszcze najlepszym "półciężkim", bo nie pozbierałem wszystkich pasów. Wierzę jednak, że to zrobię - zakończył Rosjanin.
Alvarez ma teraz inne problemy, przegrał wyraźnie, zabrakło umiejętności a momentami był bezsilny. Przez lata budowany mental do skali pozwalającej rozważać realnie gigantyczne wyzwania jak wspomniany Baterbiev, Makabu, Usyk dziś został zweryfikowany przez lepszego pięściarza - to będzie jego pierwsze wyzwanie, to jak poradzi sobie z przegraną, przegraną w walce przed którą planował potyczki z wyżej wymienionymi + dokończenie trylogii z GGG.
Później dopiero będzie Bivol i to na pewno lepszy Bivol niż dziś ....
Cynamon niespecjalnie mogl podejsc nawet do Bivola bo ten go po prostu trzymal w dystansie. Nieco wyzszy. Wiekszy zasieg ramion. Dobre czucie odleglosci i wystarczyl lewy i prawy prosty, a i nawet na sierlaz kontry po ataku na garde sie zalapał cynamon co bylo raczej w jego stylu.
Spychniety na gębie po walce jak pogryziony przez osy a Rusek wygladal jakby zrobil dopiero dobra rozgrzewke.
Cynamon poszedl o most za daleko. Myślał ze bedzie jubileuszowy 40 nokaut a tu wyszedl klops i zostal wypykany i obskoczyl go gosc ktory mialbyc rzekomo za słaby i jednowymiarowy. To dowodzi tego jak skomplikowana to dyscyplina oraz tego jak nawet " specjalisci" ktorzy siedza w boksie. Sami boksuja tez bie potrafia trzezwo ocenic sytuacji. Canelo dostal do jednej bramki
Swoja droga teraz pewni Golovkin płacze w domu bo nie bedzie wyplaty od rudego we Wrześniu.
Ale żeby była już taka 100 % pewność powodzenia, można dopisać jeszcze jakiś limit nawodnienia.
Do tego zmienić termin skrócić obóz bivola o 4 tyg i coś z ringiem pomajstrować np zmnoejszyć jak Usykowi.
- Zakaz zadawania kombinacji ciosów..
- Buty z 2-3 kg ciężarkami..
Nagła emerytura Fury'ego to może być przypadek. Wydaje mi się że Tyson przytomnie spierdolił wiedząc jakie Canelo ma plany.. Skoro wspomniał o Usyku, to po jego znokautowaniu Fury byłby następny. Mądry ruch brytyjczyka :)
- Pycha zawładnęła całym obozem Canelo. Drugi raz rzucili się na walkę w nie swoim limicie bez pomysłu jak ją wygrać. Co oni chcieli pójść i złamać takiego championa jak Bivol sama siłą, nie boksując, nie wchodząc mu w akcje? Bezradny jak z Floydem. Wygrał 2 max 3 rundy - napisał Miszkiń.
Piękny komentarz! ;)
Myślę, że na forum nie ma popleczników. Ja uważam, że to b. dobry bokser przy tym oszust.
Oczywiście Canelo to wciąż bardzo dobry bokser i tylko tyle, nie ma co do tego wątpliwości że to światowa czołówka ale robienie z niego boga za życia, budowanie wizerunku legendy za życia, umieszczenie go wcześniej na szczycie P4P to była farsa, bo znalazł się tam tylko dzięki wałkom w walkach z GGG, później jego obóz się zeszmacił demoralizując Kowala a później już zaczęły się przymiarki do Makabu, Usyka.... poziom odrealnienia już sięgał zenitu, ludzie zdawało się poważni a mimo to nie wstydzili się publicznie zastanawiać czy aby Canelo nie jest największym bokserem w historii Meksyku i takie tam niestworzone bajanie, już się wszystkim zdawało że niebawem Canelo wezwie Furego z zasłużonej emerytury - odklejenie level hard, dlatego zimny Bivoł był dla boksu jak boeuf strogonow podany zmęczonym imprezowiczom na weselu o 3nad ranem, odżywcze i orzeźwiające.
Mistrz czterech kategorii... Ale nie zapomnij ile musiał zjeść wołowiny. Pewnie też ustanowił jakiś rekord.
Dla mnie również. Po 1. GGG nie bedzie postrzegany jak szczur do przebicia widłami, bo Kazach to podobna szkola co Bivol + Cynamon został w pewien sposób obnażony 2. Canelo (raczej jego team) niekoniecznie będzie się pchał do rewanżu tak jak to zapowiada - to nie była bliska walka i ciężko znaleźć elementy w boksie Canelo, które mogłyby zagrozic Bivolowi 3. Jeżeli w kontrakcie nie ma klauzuli rewanżowej [a w tej kwestii źródła są rozbierzne] to Bivol może stawiać pewne warunki i się mocno targować (Arum+ ESPN zapewne zlozy solidna oferte Bivolowi po rozstrzygnieciu starcia Beterbiew-Smith)
Tak pisałem po ogłoszeniu walki, ale też nie byłem jakimś wyjątkiem. Chyba nawet wiekszość tutaj spodziewała się przewagi Biwoła w ringu, ale stawialiśmy jednak raczej na Canelo na kartach. Pytanie, czy nie doceniano Biwoła, przeceniano Alwereza, czy przeceniano bezczelność sędziów. IMO wszystko po trochu.
Ja przeceniłem bezczelność sędziów, chociaż odwalili coś w stylu pływania synchronicznego to mnie mocno zaskoczyli.
Pewnie @marcinm odpowie na twoje pytanie, ale ja też skorzystam z okazji i się wtrącę. Zarówno Gołowkin, jak i Biwoł to ludzie bez ojczyzny, pochodzący z mieszanych małżeństw, reprezentujący kraj "trzeci", a zarabiający na życie w "czwartym". Koreańskie korzenie matek są sprzed 100 lat, więc jakby ich w ogóle nie było. Gołowkin teoretycznie mógłby czuć się Rosjaninem po ojcu, ale w armii ZSRR zabito dwóch jego starszych braci, więc przypuszczam, że Rosji nie kocha. Jako zawodowiec nigdy tam nie walczył, choć na pewno mógł, bo zdarzyło mu się boksować w Kijowie. Biwoł w ubiegłym roku szukał swych korzeni w Mołdawii, ale nie wiem, czy je znalazł. Ze swa azjatycką urodą, bez znajomości miejscowego języka zawsze będzie tam postrzegany jako obcy, a nie swój. Jeden i drugi zapewne nigdy nie słyszał w ringu tłumu dopingujących go kibiców. Oni zawsze boksują "na wyjeździe" i może przez to są bardzo mocni psychicznie.