FIODOR CZERKASZYN: WALKA O MISTRZOSTWO ŚWIATA W CIĄGU DWÓCH LAT
Fiodor Czerkaszyn (19-0, 12 KO) to niepokonany pięściarz z Charkowa, który od pięciu lat mieszka w Warszawie i posiada polskie obywatelstwo. Zawodnik grupy KnockOut Promotions zadebiutował niedawno w czołowej piętnastce rankingu WBC, a wkrótce stoczy pierwszą walkę w Stanach Zjednoczonych.
Niestety, trudno mu się z tego cieszyć, wobec tego, co dzieje się w jego rodzinnym mieście, bombardowanym przez rosyjskiego agresora. - Ukraińscy żołnierze są bohaterami, a sportowcy reprezentujący Ukrainę na międzynarodowej arenie, muszą głośno mówić o tym, co dzieje się w kraju. Ja też zamierzam - zapewnia Czerkaszyn w wywiadzie z Parimatch.
- W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o wybuchu wojny?
FCz: 24 lutego byłem w Chicago na treningach u Andrzeja Fonfary. Zadzwonił do mnie przyjaciel i powiedział, że bombardują Charków. Na Ukrainie była wtedy 5 rano. Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego się dzieje.
- Czy twoi bliscy są teraz bezpieczni?
FCz: Moi rodzice mieszkają około 30 km od Charkowa, kontaktuję się z nimi codziennie. Na razie jest tam stosunkowo spokojnie, ale wciąż niebezpiecznie, bo Rosjanie mogą w każdej chwili zaatakować. Ludzie żyją w strachu. Niektórzy moi przyjaciele wyjechali, inni zostali i zaciągnęli się do wojsk obrony terytorialnej, albo pomagają jako wolontariusze.
- Wielu sportowców, artystów i aktorów wspiera Ukrainę. Ty w jaki sposób pomagasz?
FCz: Wraz z żoną pomagamy Ukraińcom, którzy przyjeżdżają do Warszawy w najbardziej podstawowych kwestiach, takich jak tłumaczenie, ale także w znalezieniu zakwaterowania czy w sprawach urzędowych. Wspieramy również działania Fundacji Polska360, która pomaga uchodźcom przybywającym do Polski oraz wspiera Polaków, którzy chcą lub muszą pozostać na Ukrainie. Wolontariusze wykonują niesamowitą pracę.
- Od 5 lat mieszkasz w Polsce. Czy na przestrzeni tego czasu zauważyłeś zmianę podejścia Polaków do Ukraińców?
FCz:Gdy przyjechałem do Polski w 2017 roku, zdarzało się, że ludzie wypominali Banderę, ale zawsze tłumaczyłem im, że nie rozumiem ludzi, którzy go wspierają. Dzisiaj jest zupełnie inne podejście, cały świat jest świadkiem kolosalnego wsparcia Polaków dla Ukraińców. Ukraińskie rodziny mogą czuć się w Polsce bezpieczne. Polska jest siostrą Ukrainy, dlatego w najbliższym pojedynku do ringu wyjdę z flagami obu krajów. Możliwość reprezentowania Polski i Ukrainy to dla mnie zaszczyt.
- Jak, wobec wydarzeń na Ukrainie, udaje ci się skupić na przygotowaniach do kolejnej walki?
FCz: Dwa dni po tym, gdy otrzymałem informację o wybuchu wojny, przyleciałem do Warszawy, ale mówiąc szczerze, nie mogłem nawet myśleć o treningach czy przyszłej walce. Na pierwszym miejscu była dla mnie potrzeba pomocy Ukraińcom. Oczywiście, mimo wszystko starałem się jakoś utrzymywać formę, chociaż bez trenera. Wtedy zadzwonił do mnie promotor Andrzej Wasilewski i poinformował, że jest szansa na debiut w Stanach Zjednoczonych. Dla mnie to też okazja na kontakt z międzynarodową publicznością i szansa, by przekazać za granicą prawdę o tym, co dzieje się na Ukrainie.
- Wasyl Łomaczenko odwołał swoją walkę z George'em Kambososem i został na Ukrainie, tymczasem Aleksander Usyk opuścił kraj i rozpoczął przygotowania do pojedynku z Anthonym Joshuą. Którą postawę uważasz za słuszną?
FCz: Obaj postępują słusznie, obie decyzje są z korzyścią dla Ukrainy. Ludzie podzielili się teraz - jedni wspierają Usyka, a inni go hejtują, że nie został w kraju. Ja go wspieram, bo należy pamiętać, że oprócz działań zbrojnych, toczy się również wojna informacyjna. Ludzie w Rosji karmieni są propagandą i wielu z nich nawet nie wie, co rosyjskie wojska robią na Ukrainie. Dzięki temu, że Usyk wystąpi w ringu w obronie mistrzowskich pasów wagi ciężkiej, będzie miał okazję przekazać światu, co dzieje się w naszym kraju. A dzięki zwycięstwu, w które gorąco wierzę, morale Ukraińców znacząco wzrośnie.
- Obecnie przebywasz w Miami, gdzie przygotowujesz się do debiutu na amerykańskim ringu. Jak wyglądają twoje treningi?
FCz: Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że będę mógł zaprezentować swoje umiejętności w Stanach Zjednoczonych. Trenuję pod okiem trenera Chico Rivasa i mam nadzieję, że niebawem nastąpi oficjalne ogłoszenie daty pojedynku. Przede mną 10 tygodni ciężkiej pracy i zrobię wszystko, by wygrać. Po walce chcę pojechać z żoną na Ukrainę.
- W lutym awansowałeś na 14. miejsce rankingu WBC wagi średniej, co oznacza, że nabyłeś prawa pretendenta do walki o tytuł tej federacji. Co musi się wydarzyć, byś mógł wkrótce stoczyć taki pojedynek o pas?
FCz: Wiem, że moja kariera jest w dobrych rękach i jestem bardzo wdzięczny Andrzejowi Wasilewskiemu i Jackowi Szelągowskiemu, bo zdaję sobie sprawę, że chcą dla mnie jak najlepiej. Dzięki temu też jestem w Stanach Zjednoczonych i nadal mogę się rozwijać. Przede mną debiut w USA i tak naprawdę od tego pojedynku będzie zależała moja dalsza kariera. To będzie pierwszy krok. Myślę, że dojście do walki o tytuł w ciągu dwóch lat jest realistyczne. Jestem pewien, że niedługo będę miał taką możliwość.
- Co chciałbyś przekazać kibicom?
FCz: Przede wszystkim dziękuję ukraińskim żołnierzom, którzy tak dzielnie bronią kraju, to dla mnie wielcy bohaterowie, o których powinno się głośno mówić. Życzę wszystkim pokoju i cierpliwości. Mam nadzieję, że ten koszmar wkrótce się skończy. Chwała Ukrainie!
Jest mądrze i rozsądnie prowadzony przez promotorów (nie wychodzi przed szereg) i ścieżka rozwoju wygląda dobrze.
Ale w końcu czas na weryfikacje z mocnym rywalem - zobaczymy jaka ma odporność na ciosy i jak taktycznie słucha się narożnika w momentach zagrożenia.
Czerkaszyn już jest 38 w rankingu i na razie pokazuje się dobrze, ale ma do przeskoczenia jeszcze 2 levele, najpierw do czołowej powiedzmy 20-ki, potem do grona takich jak Murata, czyli właśnie 'na walki mistrzowskie' (pomijam tu ścisły top czyli Gołowkin, Eubank, Charlo, Munguia). Dwa skoki w 2 lata, to się wydaje OK. Na 20-kę IMO Czerkaszyn ma papiery, a czy wyżej, to się właśnie przekonamy.
Z Szeremetą moim zdaniem mu w ogóle nie po drodze, jeśli już to powinien patrzeć w górę rankingu, czyli Sulęcki. Ale to gdybyśmy mieli takie bogactwo i taki rynek jak UK, wtedy prawdopodobnie doszłoby do takiej walki, a tak to nikomu na niej nie zależy.
Najchętniej obejrzałbym Fiodora z Feigenbutzem - groźny, ale na tyle ograniczony, że dobrze wyszkolony bokser powinien go ograć. Przy tym fajne nazwisko i wysoki ranking.