GARCIA: WYGRYWAŁEM KAŻDĄ RUNDĘ, ALE CHCIAŁEM GO ZNOKAUTOWAĆ
Udany powrót Ryana Garcii (22-0, 18 KO) po prawie półtorarocznej przerwie. Amerykanin zdominował twardego Emmanuela Tagoe (32-2, 15 KO), zaraz potem ocenił swój występ.
- To był po prostu powrót do ringu po tych wszystkich miesiącach, praca z Joe Goossenem przebiega naturalnie i nie muszę niczego wymuszać czy przyspieszać. Robiłem wszystko, by przełamać Tagoe, wiedziałem, że mam od niego większe umiejętności i że nie będzie w stanie mi zagrozić. Wygrywałem każdą rundę, ale celem było zastopowanie go. Gość dużo się poruszał, przy każdej nadarzającej się okazji wchodził w klincz. Trafiłem go kilkoma naprawdę piekielnymi uderzeniami, ale nie udało się go znokautować. To było naprawdę fajne przeżycie, pierwsza dwunastorundowa walka, nawet jeśli nie o randze mistrzowskiej.
- W drugiej rundzie byłem naprawdę bliski.. był zraniony. Wiecie co? Muszę pracować nad poskramianiem się. Kiedy kogoś zranię, jestem żądny krwi i idę po niego za wszelką cenę. Powinienem za to po prostu dalej nad nim pracować i ustawiać go, by w końcu trafić jednym mocnym ciosem, ale to przyjdzie z czasem. Nadal jestem młody, mogłem być nieco bardziej aktywny i moim zdaniem skończyłbym walkę przed czasem.
- Po walce Tagoe oddał mi dużo szacunku, powiedział, "znam siebie i uważam, że nikt Cię nie pokona. Potrafię się ruszać, jestem przebiegły, ale ty to wszystko mi zabrałeś". (...) Ta walka różniła się od tej z Campbellem. Na pewno potrzebowałem dużo więcej tlenu, to było półtora roku. Mogę być tylko coraz lepszy, napierałem, trzymałem głowę nisko, robiłem to, nad czym pracowaliśmy, bijąc dużo po dole. Raz był trafiony po mocnym lewym na wątrobę, było wiele momentów, z których jestem zadowolony i tak samo wiele, na które narzekam. Naprawdę chciałbym w końcu spotkać się z Gervontą Davisem.