GEORGE FOREMAN: NAJMOCNIEJ BIŁ RON LYLE
George Foreman (76-5, 68 KO), wielki mistrz i legenda wagi ciężkiej, dzięki mediom społecznościowym trzyma stały kontakt z kibicami i często odpowiada na ich pytania. A że zawsze mówił ciekawie...
- Najbardziej lubiłem oglądać i komentować walki Jamesa Toneya. To jeden z najwybitniejszych pięściarzy w historii jeśli chodzi o umiejętności defensywne - odpowiedział "Duży George" na jedno z pytań.
- Mój ulubiony nokaut? Miałem ich wiele, niektóre były niespodziewane, inne były cięższe, ale takim ulubionym był nokaut na Tedzie Gullicku. Tylko dlatego, że dokładnie zrealizowałem wtedy założenia taktyczne i zrobiłem to, co planowałem od początku zrobić - przyznał dwukrotny i najstarszy w historii mistrz wszechwag.
- Kto uderzył mnie najmocniej? Ron Lyle. A za moment znów uderzył mnie najmocniej. I tak przez kilkanaście minut. To była moja pierwsza walka po porażce z Muhammadem Alim. To był szalony pomysł, choć wtedy wydawało mi się, że będzie to dla mnie łatwa robota - przyznaje po latach Foreman.
- Dopóki walczysz do końca, bez względu na wynik jesteś zwycięzcą. Joe Fraziera przewracałem sześć razy, ale on wciąż wstawał. Przegrał walkę, lecz nie był przegranym - dodał Foreman.