NIEUDANY POWRÓT CURTISA STEVENSA, ZNÓW WPADKA SOLOMONA
Redakcja, Informacja własna
2022-03-25
Curtis Stevens (30-8, 22 KO) kiedyś siał postrach. Dziś nikt się już go nie boi. A niejaki Joshua Conley (17-3-1, 11 KO) popsuł mu powrót po dwóch i pół roku przerwy.
Conley rzucił na deski byłego pretendenta do mistrzostwa świata wagi średniej i wygrał na kartach sędziów po sześciu rundach 59:54 oraz dwukrotnie 58:55.
W innej walce tego wieczoru Nkosi Solomon (4-2, 3 KO) - niedoszła gwiazda wagi ciężkiej, była "jedynka" w USA, zawiódł po raz kolejny. Po dwóch walkach zrezygnował z niego Eddie Hearn. Teraz rekord popsuł mu 37-letni Emilio Salas (7-3-1, 3 KO). Po sześciu rundach sędziowie punktowali przewagę Portorykańczyka 59:54, 59:54 i 59:55.
Kiedy sial ten postrach? Bo jakos sobie nie przypominam
To pokazuje jak slaba byla wtedy waga srednia zeby ktos liczyl na takiego kogos jak Stevens
Słynący z mocnego ciosu Stevens (17KO z 24 wygranych przed walką z GGG) był nazywany zabawnym ze swoimi uwagami dotyczącymi szybkości Kazacha czy tego, jakiego to mocnego ciosu nie ma :P
Zrobiło się z niego jakiegoś bomabrdiera bo wpierdolił Wilczewskiemu w 3 rundy.
Asikanien to w większości lał jakiś bumów i innych przeciętniaków. Nieźle nawet się go oglądało, ale nie róbmy z niego jakiegoś wyznacznika klasy.
Walka z Abrahamem to wizyta Wilczewskiego w szpitalu na kilka dni przed nią z powodu choroby.
Niewątpliwie Wilczewski to bardzo sympatyczny gość, którego umiejętności nie zostały do końca sprawdzone. Kontuzja ręki z którą borykał sie przez lata, też mu nie pomogła w karierze.
Stevens on na tamte czasy uważany był za bardzo groźnego pięściarza, potrafiącego skończyć walkę jednym ciosem. Niestety dla niego trafił na Golovkina...