MIGUEL COTTO WSPOMINA SWOJE NAJLEPSZE WALKI
Miguel Cotto (41-6, 33 KO) był jednym z najlepszych pięściarzy XXI wieku, który w ringu widział wszystko. Lista jego rywali robi olbrzymie wrażenie, zaś sam mistrz czterech dywizji opowiedział o swoich najlepszych pojedynkach.
Kelson Pinto (sierpień 2004, wygrana Cotto przez TKO w szóstej rundzie)
- Pinto był gościem, który dwukrotnie pokonał mnie na amatorce, to był moment zemsty. Zdobycie swojego pierwszego tytułu mistrzowskiego i pobicie go było dla mnie czymś wielkim. Musiałem wykorzystać ten moment, by pokazać światu, że mam w sobie więcej niż on, stałem się lepszym bokserem niż Pinto już jako pięściarz zawodowy. Cieszyłem się całą moją karierą, każdą walką, ale ta jedna ma szczególny smak, bo zostałem mistrzem u siebie, w Portoryko. Po walce wróciłem po prostu do domu i odpoczywałem z rodziną.
Muhammad Abdulajew (czerwiec 2005, wygrana Cotto przez TKO w dziewiątej rundzie)
- Przyjechałem na Igrzyska Olimpijskie w 2000 roku do Sydney z zamiarem zdobycia medalu, ale Muhammad pokonał mnie. Możliwość zmierzenia się z nim już na zawodowstwie była rewelacyjnym momentem, bo chciałem po raz kolejny udowodnić, że jestem lepszy od tego, który pokonał mnie jako boksera amatorskiego. Byłem innym pięściarzem niż ten, z którym bił się w Australii. Po prostu udowodniłem sobie, że nie ma dla mnie limitów. Budziłem się każdego rana, by jak najciężej pracować na każdą szansę, którą dostałem. Nie tylko na ten pojedynek, ale na każdą walkę w Madison Square Garden. To było dla mnie wyjątkowe miejsce do walki. To miejsce stało się moim domem.
Shane Mosley (listopad 2007, wygrana Cotto jednogłośną decyzją sędziów)
- Wierzę, że myślał, że był szybszym pięściarze, że będzie ode mnie lepszy, ale najlepsze, co zrobiłem, to pokonanie go w jego własnej grze. Cokolwiek zamierzał mi zrobić, robiłem to w lepszy sposób. To był dobry pięściarz, sprytny, ale tej nocy byłem od niego lepszy. Myślę, że Mosley był swego rodzaju objawieniem w karierze Miguela Cotto, był facetem, który sprawił, że Miguel Cotto znalazł się w miejscu, w którym się znajdował do końca mojej kariery. To postawiło mnie w najlepszej pozycji, w jakiej mogłem w tamtym momencie być.
Yuri Foreman (czerwiec 2010, wygrana Cotto przez TKO w dziesiątej rundzie)
- Trenowaliśmy w Tampie na Florydzie i w dzień wolny od treningów wraz z Bryanem Perezem (dyrektorem wykonawczym mojej grupy promotorskiej) poszliśmy pograć w golfa. Prowadziłem wózek golfowy, nie nacisnąłem hamulca i wjechaliśmy do jeziora. Woda zalała wózek, a my byliśmy na wpół mokrzy. To był szalony bałagan, ale było zabawnie. Dzięki Bogu nic złego nam się nie stało. Yankee Stadium był jednym z najlepszych obiektów, jeśli nie najlepszym, na jakim walczyłem w całej mojej karierze. Byli tam mistrzowie, legendarna drużyna baseballowa z Bronksu. Czułem się wspaniale, byłem skoncentrowany tylko na walce. Pamiętam, że w szatni pojawiło się kilku baseballistów - pamiętam, że był tam Bernie Williams - ale ja byłem zajęty sobą. Nigdy o tym nie mówiłem, ale w drugiej lub trzeciej rundzie zerwałem pierścień rotatorów lewej ręki. Nigdy o tym nie wspominałem i się na to nie skarżyłem. Po prostu byłem skoncentrowany na pojedynku i w końcu udało mi się wygrać. Jego kontuzja (uszkodzone kolano) nie była niczyją winą.
Antonio Margarito II (grudzień 2011, wygrana Cotto przez TKO w dziewiątej rundzie)
- Myślę, że w walce z Margarito wykonałem najlepszą pracę, jaką kiedykolwiek wykonałem przeciwko jakiemukolwiek przeciwnikowi. Nigdy nie będę go szanował, nigdy w życiu, on zabawił się moim zdrowiem. Boks musi być grą na siłę, kondycję i umiejętności, a on założył gips na ręce. Nie mogę tego szanować. To był mój moment, aby pokazać się światu. To była walka, która daje mi najwięcej satysfakcji.
Sergio Martinez (czerwiec 2014, wygrana Cotto przez TKO w dziesiątej rundzie)
- W boksie, podobnie jak na całym świecie, są strony A i B - on nie rozumiał, że był stroną B i uważał, że jest wykorzystywany. Gadał bzdury, nie rozumiejąc, jak działa ten biznes. Byłem mistrzem i zarazem stroną B w walkach z Mannym Pacquiao i Floydem Mayweatherem Juniorem. Chciałem być stroną A w walce z Martinezem. Bycie mistrzem czterech dywizji naprawdę coś znaczy. Potrafiłem dokonać czegoś, czego nie był w stanie osiągnąć żaden inny portorykański bokser w swojej karierze. To nie czyni mnie lepszym, czy większym od nich, to tylko liczba, kolejny pas mistrzowski. To po prostu największe osiągniecie, jakie zdobyłem w swojej karierze.
Ta walka byla bardzo rowna. Moim zdaniem 115-113 (obojetnie w ktora strone) lub 114:114 bylyby najuczciwsze, ale tam kwity przed walka juz lezaly na stolach (podobnie jak w innych walkach cynamona). Canelo jak nawet walke uczciwie wygra 116-112 czy 115:113 to na kwicie bedzie 119-109