TONY TUCKER: ZE ZDROWĄ RĘKĄ ZNOKAUTOWAŁBYM TYSONA
Były mistrz świata IBF wagi ciężkiej Tony Tucker (57-7, 47 KO) może uważać się za życiowego farciarza. To właśnie on miał znaleźć się na pokładzie samolotu, który w marcu 1980 roku rozbił się na terenie Polski, zabierając na drugi świat wszystkich obecnych na pokładzie. Amerykanin został w kraju, a kilka lat później walczył już o największe tytuły w boksie zawodowym.
"TNT" rozłożył sławy pokroju Jamesa Douglasa, Olivera McCalla czy Jimmy'ego Younga, sprawił również wiele problemów tym największym - Mike'owi Tysonowi i Lennoxowi Lewisowi. 63-latek przekonuje również, że z dwiema zdrowymi rękami znokautowałby "Żelaznego" (Tucker złamał rękę na kilkanaście dni przed startem).
- Znokautowałbym go. Nie mógł mnie pokonać, nie z dwiema zdrowymi rękami. Nie ma mowy. W pewnym sensie winię za tę porażkę mojego ojca. Sparowałem przed pojedynkiem z Tysonem i zraniłem rękę. Powiedziałem to tacie, a on odparł, "używaj lewej ręki!". Czułem ból. Tata powiedział, że mogę ją leczyć przez dziesięć dni - ale za dziesięć dni miałem się bić z Tysonem. Powiedział też, że jeśli nie wyjdę do walki, nie dostaniemy pieniędzy. Przekonał mnie, że w walce nic mi nie będzie. Podczas pojedynku Tyson ani razu mnie nie zranił. Desperacko pragnąłem rewanżu, tak bardzo, że byłem gotowy podpisać kontrakt z Donem Kingiem. Tyson trafił jednak do więzienia i nigdy nie dostałem szansy rewanżu.
O wcześniejszych latach i wspinaczce po szczeblach kariery zawodowej
- Trafiłem na kilku dobrych zawodników. Jimmy Young był naprawdę śliski. Potrafił naprawdę dobrze unikać ciosów, rolując je. Wraz z Busterem Douglasem stoczyliśmy świetną walkę. Obaj mieliśmy ojców, którzy nas trenowali. Sparowaliśmy też wcześniej ze sobą i wiedzieliśmy, że mamy wiele do udowodnienia. Pokonałem go, ale nie byłem zszokowany, gdy znokautował Tysona. Tyson był niczym łobuz, a Buster znęcał się nad takimi. Wiedziałem, że może go pokonać.
O niedoszłym pojedynku z George'em Foremanem, który miał mieć miejsce w 1995 roku, gdy Tucker był pretendentem federacji WBA, ale "Wielki" odmówił pojedynkowania się z nim
- Nie byłbym dla niego zbyt dobrym przeciwnikiem. Zrobił to, co było dla niego najlepsze. Zdeklasowałbym go. Nie jestem jednak pewien, czy byłbym w stanie go znokautować. Jestem jednak chrześcijaninem jak George i cieszę się, że do walki nie doszło. Mógłbym go bardzo skrzywdzić.
O ostatnim boju w swojej karierze
- W mojej ostatniej walce walczyłem z Billym Wrightem, który wszystkich nokautował. Skończyłem go w pierwszej rundzie. Pamiętam, jak patrzyłem na twarz Dona Kinga, który nie był zadowolony. Miałem przegrać. King myślał, że Wright wybije się na moim nazwisku, zapisze go w rekordzie i zrobi krok do przodu. Tak samo postąpił Herbie Hide (który rok wcześniej rozbił Tuckera w niecałe sześć minut). Pokonałem tego gościa i wtedy zdecydowałem się przejść na emeryturę.