ARUM WSPOMINA KARIERĘ COTTO: NIGDY NIKOMU NIE ODMÓWIŁ WALKI
Przy okazji nominacji do Galerii Sław znów nieco głośniej zrobiło się o Miguelu Cotto (41-6, 33 KO), byłym mistrzu czterech kategorii wagowych, mającym na rozkładzie wiele znakomitości.
Zab Judah, Shane Mosley, Antonio Margarito, Sergio Martinez - Portorykańczyk nie bez powodu dołączył do elity. Na wspominki zebrało się Bobowi Arumowi, który towarzyszył "Junito" od samego początku jego kariery zawodowej.
BEST I FACED: MIGUEL COTTO >>>
- Przeżyliśmy z Miguelem wiele wspaniałych chwil. Był fantastycznym zawodnikiem. Oddanym sprawie, ciężko pracującym, który osiągnął wielkie rzeczy w boksie. Zdecydowanie zasłużył na to, by być w Galerii Sław. Jestem z niego bardzo dumny. Mam wspaniałe wspomnienia z lat, kiedy go reprezentowaliśmy, zwłaszcza z gal w Madison Square Garden, które zbiegały się z czerwcową Portorykańska Paradą w Nowym Jorku.
- Nie mogę powiedzieć, aby był jakiś konkretny moment, kiedy doszedłem do wniosku, że będzie wielkim pięściarzem, ale pamiętam, że na początku jego kariery dostrzegłem jego wielkość. Raz znalazł się na deskach, ale szybko się podniósł i wygrał walkę. Ponadto, w przeciwieństwie do innych pięściarzy, zwłaszcza portorykańskich, jego życie prywatne nie polegało na imprezowaniu. Był oddany treningom.
- Jest jednym z najlepszych wojowników naszych czasów. Pełno jest wspaniałych wspomnień z Nowego Jorku i Las Vegas. Nigdy nie cofał się przed nikim. Był odważnym wojownikiem, walczył z najlepszymi dookoła, czy to Manny Pacquiao, czy Margarito. Zawsze mierzył się z najlepszymi, nigdy nie było problemu, by komuś odmówił - zakończył 90-letni już szef grupy Top Rank.
Data: 11-12-2021 13:37:53
Cotto przegrał ale bez hanby.
Nie była to hańba, ale pamiętam jak uciekał z ringu po przegranej z Troutem.
Nigdy tej walki uważnie nie obejrzałem, musiałbym to kiedyś zrobić, by ustalić, czy mieliśmy do czynienia z wielkim wałem, czy to pan Pindera i wtórujący mu ekspert całkowicie pomylili się w ocenie ringowych wydarzeń.
Nigdy tej walki uważnie nie obejrzałem, musiałbym to kiedyś zrobić, by ustalić, czy mieliśmy do czynienia z wielkim wałem, czy to pan Pindera i wtórujący mu ekspert całkowicie pomylili się w ocenie ringowych wydarzeń.
*
*
*
Żadnego wała, walka bliska, ale dla Alvareza. Rozczarowująca wówczas dla zwolenników Meksyka, bo Cotto był już bardzo zaawansowany, a Alvarez młody, głodny i dużo większy, a wyszła dobra walka i na punkty.
Właśnie widzę, że inne komentarze też zdają się potwierdzać taki przebieg walki, czyli zasłużone zwycięstwo Canelo, ale punktacja przesadzona.
No cóż, czyli kolejny raz się potwierdza, że pan Pindera jako wiedza stricte encyklopedyczna sprawdza się świetnie, ale do komentowania na żywo niezbyt się nadaje.
Jednakże już kilka razy się przekonałem że obejrzenie walki ponownie na chłodno może dać nieco inny ogląd, ale tylko nieco.