ŁOMACZENKO: NAJPIERW COMMEY, POTEM POROZMAWIAMY O KAMBOSOSIE
- Bardzo się ucieszyłem, gdy Kambosos pokonał Lopeza. Gratuluję mu, chętnie spotkam się z nim w przyszłym roku - mówi coraz głośniej Wasyl Łomaczenko (15-2, 11 KO), który w nocy z soboty na niedzielę skrzyżuje rękawice z innym byłym mistrzem świata wagi lekkiej, Richardem Commeyem (30-3, 27 KO).
- Chciałem zostać bezdyskusyjnym mistrzem wagi lekkiej, ale nie udało się, co nie znaczy, że cele się zmieniły. Ja muszę zostać tym bezdyskusyjnym mistrzem świata. To mnie wciąż motywuje do ciężkiej pracy. Póki co na mojej drodze stoi groźny Commey, jeden z najmocniej bijących zawodników naszej dywizji. Powinniśmy dać interesującą walkę, a potem bardzo chętnie zmierzę się z Kambososem. Póki co jednak skupiam się na Commeyu, bo to doświadczony i groźny rywal ze świetnym zasięgiem. Na szczęście omijały mnie kontuzje i w końcu jestem przygotowany na sto procent. Nie mogę się już doczekać tej walki - mówi zmotywowany "Matrix".
RICHARD COMMEY: MAM WSZYSTKO, BY POKONAĆ ŁOMACZENKĘ >>>
- Chciałbym walczyć z Kambososem, lecz Commey zasługuje na to, by oddać mu szacunek i pełną uwagę. A jak wygram, wówczas będziemy mogli porozmawiać o przyszłości i Kambososie - dodał Łomaczenko.
Ukrainiec stracił pasy na rzecz Teofimo Lopeza (16-1, 12 KO), ten jednak przegrał z George'em Kambososem (20-0, 10 KO) i teraz to Australijczyk piastuje tytuły WBA/IBF/WBO w limicie 61,2 kilograma.