ZAPOMNIANE BITWY: NONITO DONAIRE vs FERNANDO MONTIEL

Nonito Donaire (41-6, 27 KO) to jeden z tych, którzy bez wątpienia będą pamiętani przez wiele lat. Jeden z jego wspaniałych spektaklów postanowił przybliżyć Wojtek Czuba w swoim cyklu "Zapomniane bitwy".

ZAPOMNIANE BITWY: NONITO DONAIRE vs FERNANDO MONTIEL

Są na świecie sportowcy, którzy zawsze wzbudzają podziw i sympatię. Tacy, których bez względu na preferowaną dyscyplinę i upodobania lubi się po prostu oglądać i wspominać. Ali, Jordan, Bolt, Messi, czy też nasz rodzimy Adaś Małysz i jego wąsik już na zawsze będą pozytywnie kojarzeni przez miliony. Dla wielu pięściarskich fanów (w tym mnie), kimś takim jest Nonito Donaire (41-6, 27 KO). Ten niesamowity czempion czterech kategorii wagowych swoim sposobem bycia, kulturą, uśmiechem i oczywiście ringowymi osiągnięciami sprawia, że zawsze trzyma się za niego kciuki. Już niedługo, bo 11 grudnia będziemy mieli okazję ponownie oglądać go w akcji, kiedy to na ringu w Carson skrzyżuje rękawice z niebezpiecznym Reymartem "Zabójcą" Gaballo (24-0, 20 KO), broniąc swojego pasa WBC dywizji koguciej. Tymczasem dzisiaj przypomnijmy sobie, jak 10 lat temu "Filipiński Błysk" w ekspresowy i spektakularny sposób zdobył dwa mistrzowskie pasy i po raz pierwszy zasiadł na tronie tej kategorii.  

Pojedynek, o którym mowa, miał miejsce 19 lutego 2011 roku na ringu w kasynie Mandalay Bay w Las Vegas. Wówczas pretendujący do tytułów Nonito miał 28 lat i rekord 25-1, 17 KO. Mierzący 170 cm wzrostu Filipińczyk był w gazie, o czym może świadczyć fakt, że z sześciu jego ostatnich walk, tylko jedna potrwała pełen zaplanowany dystans. Ten obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi i naturalnym talentem do walki zawodnik po raz pierwszy zasłynął w bokserskim świecie w lipcu 2007 roku. Wtedy to w widowiskowy sposób zdemolował i straszliwie znokautował niepokonanego wcześniej mistrza wagi muszej Vica Darchinyana (28-0, 22 KO). 

Po trzech udanych obronach "Filipiński Błysk" poszukał wyzwań w wyższym limicie i w kwietniu 2009 roku po zwycięstwie nad Rafaelem Concepcionem (13-3-1, 8 KO) jego łupem padł pas WBA Interim wagi super muszej. Po dwóch kolejnych triumfach (w tym nad przyszłym mistrzem świata, niezwykle bojowym Meksykaninem Hernanem Marquezem (27-1, 20)), w grudniu 2010 Nonito znowu poszedł w górę, tym razem do dywizji koguciej. Na przystawkę filipiński killer „schrupał” wówczas z łatwością Wołodymyra Sydorenkę (22-2-2, 7 KO), zdobywając regionalny pas WBC Continental Americas. Po czterorundowym brutalnym i krwawym laniu ukraiński były mistrz świata federacji WBA zakończył karierę i nigdy więcej już nie wszedł do "klatki".

Po tej "rozgrzewce" Donaire odpoczął dwa miesiące i spragniony kolejnych tytułów rzucił wyzwanie twardemu i walecznemu czempionowi z Meksyku Fernando Montielowi (44-2-2, 34 KO). Ten pochodzący z miasta Los Mochis wojownik podobnie jak Filipińczyk zaczął od zbierania mistrzowskich pasów w niższych dywizjach. Najpierw zapanował więc w muszej, następnie super muszej, aż w 2010 po znokautowaniu najpierw w lutym rodaka Nonito Ciso Moralesa (14-1, 8 KO), a pięć miesięcy później wspomnianego już wcześniej Panamczyka Rafaela Concepciona (14-4-1, 8 KO) stał się posiadaczem prestiżowych pasów WBO i WBC w limicie do 53,5 kilograma.

Podczas oficjalnego ważenia obydwaj główni bohaterowie zanotowali idealnie po 118 funtów, jednak gdy już znaleźli się w ringu, od razu widać było przewagę warunków fizycznych po stronie Filipińczyka. Mierzący 163 cm wzrostu Meksykanin był sporo niższy i mniejszy i łatwo było zgadnąć, że wywodzi się z lżejszej dywizji, natomiast dla Nonito waga kogucia była wręcz skrojona na miarę. Pretendent szybko udowodnił, że czuje się w niej jak ryba w wodzie.

Mimo iż Montiel był niższy i miał mniejszy zasięg ramion wszyscy eksperci oraz sam Donaire zgodnie przyznawali, że będzie najtrudniejszym testem w jego dotychczasowej karierze. Meksykanin w czterech ostatnich pojedynkach nokautował rywali, a ostatnią porażkę (niejednogłośnie na punkty z Johnym Gonzalezem (32-4, 28 KO)), poniósł pięć lat temu. Zarówno "Filipiński Błysk" jak i "Cochulito" preferowali efektowny i pełen fajerwerków styl oraz byli sklasyfikowani na czołowych miejscach listy P4P (Nonito miejsce 5, Fernando miejsce 7), więc kibice i dziennikarze ostrzyli sobie zęby na ich konfrontację.

Walka wieczoru transmitowana przez HBO na cały świat rozpoczęła się bardzo spokojnie. Zarówno mistrz, jak i challenger darzyli się dużym szacunkiem i cierpliwie badali swoje możliwości. Do czasu. Mniej więcej w połowie tego starcia wzorujący się na swoim idolu z dzieciństwa legendarnym czempionie Alexisie Arguello Donaire zaczął śmielej atakować i "strzelać" swoimi charakterystycznymi ciosami. Kilka z nich, a zwłaszcza ulubiony lewy sierpowy z hukiem wylądował na głowie Meksykanina. To było pierwsze ostrzeżenie. I ostatnie. Trzy pierwsze minuty na korzyść pretendenta.

W przerwie trenerzy zawodników, czyli ceniony Roberto Garcia i Manuel Montiel Senior udzielili swoim podopiecznym kilku wskazówek, po czym rozpoczęła się druga odsłona. W niej Nonito poczynał sobie coraz śmielej i widać było, że łapie swój szalenie niewygodny dla rywali luźny styl. Fernando koncentrował się na obronie i odpowiadał pojedynczymi ciosami. 
Nagle, na niespełna minutę przed końcem "Filipiński Błysk" eksplodował! Wszystko rozegrało się w ułamkach sekund, oto Montiel wyprowadza i trafia Donaire’a prawym, na który Nonito momentalnie odpowiada swoim piekielnym lewym sierpem. BAM!!! Meksykanin pada jak nieżywy na deski ringu. Leżący mistrz doznaje jeszcze niekontrolowanych drgawek rąk i nóg, widok jest wstrząsający. Po chwili jednak kibice i komentatorzy przecierają oczy ze zdumienia, bo jakimś cudem meksykański wojownik staje na nogi i dalej chce walczyć. Arbiter Russell Mora musiał mieć chyba nerwy ze stali, bo zezwolił mu na dalszą rywalizację. Na szczęście po dwóch kolejnych celnych ciosach rozpędzonego Filipińczyka wskakuje między walczących i przerywa tę  straszliwą egzekucję.

W taki oto sposób Nonito Donaire wszedł z hukiem, razem z drzwiami i futryną do czołówki dywizji koguciej. Kończąca akcja świeżo upieczonego króla WBC i WBO wywarła wielkie wrażenie nie tylko na kibicach, ale również ekspertach prestiżowego magazynu The Ring, którzy uznali ją za najlepszy nokaut 2011 roku. Niech żyje "Filipino Flash"!   

WOJCIECH CZUBA         

 

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: marcinm
Data: 04-12-2021 23:02:20 
Lewy Doneira to byl prawdziwy "flash". Ja nigdy nie zapomne starcia wlasnie z Vicem - jak zgasil tego pyszalka. Mimo wszystko jak wychodzil do Szakala to cubano byl dla mnie wrecz pewniakiem i w ringu to sie sprawdzilo - Nonito wygladal jak uczeń, ale i tak to mu nic nie ujmuje bo ogolem zawodnikiem był b. dobrym
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.