LYNDON ARTHUR O JUTRZEJSZYM REWANŻU Z ANTHONYM YARDE'EM
Lyndon Arthur (19-0, 13 KO) dość niespodziewanie wygrał w zeszłym roku z byłym pretendentem do tytułu mistrza świata wagi półciężkiej Anthonym Yarde'em (21-2, 20 KO), a jutro stoczy z nim rewanż na gali w Londynie. Przed tym pojedynkiem Yarde nadal jest postrzegany jako mocniej bijący zawodnik, ale według wyższego i bardzo dobrze wyszkolonego technicznie Arthura każda taktyka będzie dla Yarde'a niekorzystna.
YARDE O SOBOTNIM REWANŻU Z ARTHUREM: ZŁA KREW I NOWA ENERGIA >>>
- Chcę, żeby walka się już zaczęła. Chcę poczuć atmosferę w hali. Jeżeli ja i Yarde będziemy w szczytowej formie, będziemy walczyli na sto procent, to moim zdaniem wygram. Zobaczymy, co wniesiemy do ringu. Ludzie są naiwni, jeżeli myślą, że mogę wygrać tylko na punkty. Mocno biję, wystarczająco mocno, by powstrzymać Yarde'a i go zranić. Widać to było w pierwszej walce - powiedział Arthur, który pokonał londyńską "Bestię" niejednogłośną decyzją sędziów w grudniu zeszłego roku, a osiem miesięcy później wygrał przed czasem z Włochem Davide Faracim.
- On będzie chciał mocno zacząć i mnie zastraszyć. Jeżeli zacznie wolno, to później będzie musiał przyśpieszyć, ryzykować będąc zmęczonym i zostanie znokautowany. A co stanie się, jeżeli zacznie ostro? Pewnie się wystrzela, a ja wciąż będę go szachował lewym prostym. Potem mogę go dobić. Ogólnie rzecz biorąc będę robił swoje, umiem wygrywać dwunastorundowe walki, kontrolować sytuację i konkretnie uderzyć - dodał zawodnik z Manchesteru.