DO POLSKIEGO BOKSU WRACA DIAMENT, KTÓRY TRZEBA OSZLIFOWAĆ
Osiem lat temu w Bułgarii została mistrzynią świata kadetek, dwa lata później w Tajpej zdobyła brązowy medal. Na sześć długich lat rozstała się z boksem, ale teraz wraca i z pomocą swojego trenera, przyjaciół oraz sponsorów chce zawojować boks zawodowy. Justyna Walaś (1-0) jest nową debiutantką na ringach zawodowych w Polsce, choć jej sukcesy międzynarodowe już na starcie przebijają dokonania wielu zawodniczek z profesjonalnego boksu.
W 2013 r. podczas 2. Mistrzostw Świata Juniorek i Kadetek w bułgarskiej Albenie Walaś w świetnym stylu pokonała jednogłośnie na punkty (dwa razy 29:28 i 30:27) Australijkę Vaolele Schuster, zostając mistrzynią świata kadetek (źródło: Polskiring.com). Dwa lata później, w maju 2015 r. podczas Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Tajpej zdobyła brązowy medal w kategorii 64 kg. Justyna walczyła z bólem – już w czerwcu w Poznaniu przeszła operację kontuzjowanego mięśnia najszerszego grzbietu. Jej szkoleniowiec w rozmowie z Arturem Gacem powiedział wtedy, że w 2015 r. Justyna prawdopodobnie nie wróci na ring, musiała także zrezygnować z udziału w mistrzostwach Europy. Mariusz Kołodziej z Global Boxing zadeklarował pokrycie w pełni kosztów operacji oraz zaprosił zawodniczkę oraz cały team do Stanów Zjednoczonych (źródło: Dziennikpolski24.pl).
Dla Justyny był to jednak ostatni rok startów. Kilka miesięcy temu Justyna poinformowała swoich znajomych, że po sześciu latach wraca do pięściarstwa. Wspomniała jednak, że nie będzie to boks olimpijski. Cel jest zupełnie inny – zawodostwo i sukcesy z nim związane.
– Śmiało mogę powiedzieć, a wielu z Was zapewne przyzna rację, że moja kariera amatorska w boksie obfitowała w wiele znaczących sukcesów zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Bez wątpienia był to dobry czas. Jednak, jak to w życiu bywa, coś się kończy, a coś się zaczyna. I tak też jest tym razem. Z uśmiechem na twarzy, a jeszcze większym w sercu chciałabym zakomunikować, że oficjalnie zaczynam nową przygodę, która nosi tytuł „boks zawodowy”. Przygoda nowa – jednak skład zostaje niezmienny. Człowiek, który doprowadził mnie do mistrzostwa świata w boksie olimpijskim, ma nieskromny plan uczynić to samo we wspomnianym wyżej boksie zawodowym. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zaprosić Was do śledzenia naszego duetu. Za moment więcej ciekawych informacji! Bądźcie czujni, namieszamy odrobinę! – napisała na Facebooku Walaś.
27 października na gali Nosalowy Dwór KnockOut Boxing Night w Zakopanem Justyna Walaś zadebiutowała na zawodowych ringach, gładko pokonując na punkty po czterech rundach Katerynę Drozd. To nie była zwykła walka. Przez wiele lat Justyny nie było w boksie. W ostatnich miesiącach została namówiona na powrót i mocno przygotowywała się pod okiem swojego wychowawcy, wieloletniego trenera Aleksandra Maciejowskiego, szkoleniowca Global Boxing Tarnów. Walaś jest jego wychowanką.
24-letnia zawodniczka z Tarnowa była zadowolona z debiutu i z pomocy, jaką otrzymała od swoich najbliższych. – Moi mili, z całego serca dziękuję za każde gratulacje i miłe słowa po walce! Jednak największe podziękowania popłyną ode mnie, a to za sprawą ludzi, którzy w ciemno na mnie postawili i zaufali. Wasze wsparcie bardzo wiele dla mnie znaczy i mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu się zreflektowałam. Ogromne podziękowania również dla organizatorów gali za możliwość udziału w tym pięknym wydarzeniu! To dopiero początek naszej przygody! One Love! – napisała w mediach społecznościowych.
O komentarz dotyczący kariery Justyny Walaś, jej przeszłości oraz przyszłości, poprosiliśmy Aleksandra Maciejowskiego, twórcę sukcesów zawodniczki na ringach amatorskich, który od lat współpracuje z Mariuszem Kołodziejem z Global Boxing. Kołodziej, polski przedsiębiorca na stale mieszkający w Stanach Zjednoczonych, wycofał się z boksu zawodowego dobrych kilka lat temu, nadal jednak wspiera tarnowski projekt Maciejowskiego.
Dlaczego Justyna odeszła z boksu?
Aleksander Maciejowski, trener Justyny: Główną przyczyna były finanse. Zrezygnowałem z boksu olimpijskiego. Mamy sponsorów, którzy na ten projekt maja fajne środki. Justyna przez te sześć lat pracowała, a wracając do boksu olimpijskiego musiałaby kontynuować pracę, a co za tym idzie nie pozwoliłaby sobie na częste starty. W boks olimpijski nikt nie zainwestuje takich pieniędzy, aby jej to zrekompensować. Tu w boksie zawodowym zrezygnowała z pracy na korzyść trenowania i startowania. Mamy na to fundusze. Sześć lat temu Justyna doznała kontuzji – to był główny powód odejścia z boksu. Ciężko było wrócić, to był czas, gdy ukończyła szkołę, musiała dokonywać wyborów, takich jak dalsza nauka czy praca. Miała też swoje prywatne powody i problemy, o których Justyna powinna sama opowiedzieć, jeśli będzie chciała.
Jak udało się namówić Justynę do powrotu?
– Myślę, że Justyna widziała jak to wszystko funkcjonuje u mnie. Pod moim okiem walczyła Laura Grzyb, podobnie Wiktoria Sądej. Justyna widziała, że udało mi się coś fajnego stworzyć. Rozpocząłem też rożnego rodzaju „podchody”, aby ją znów ściągnąć na salę i by przekonać ją do boksu.
Udało się. Między innymi chyba dlatego, że skoro ktoś „obcy” tu w naszych barwach startował, to dlaczego Justyna – moja wychowanka – nie miałaby spróbować. Mamy tu wielu życzliwych ludzi, którzy też po części namawiali nas. Justyna w Tarnowie jest bardzo lubiana i popularna. Temat boksu olimpijskiego zamknęliśmy sześć lat temu. Kiedy rozpocząłem namawianie Justyny do powrotu do boksu, sam już też ten temat zamknąłem, a byłem w trakcie projektu, który fajnie zaczynał działać. Więc od razu zaproponowałem boks zawodowy.
Zawodowy debiut był według Pana udany?
– Okazał się lepszy niż przypuszczałem. Justyna miała sześcioletni rozbrat z ringiem. Bałem się o tę rdzę zwracając uwagę na powroty do boksu mężczyzn po dwóch-trzech latach. Sama Justyna patrzy krytycznie, a to dlatego, że jest zawodniczką bardzo ambitną i zależy jej, aby każda walka była lepsza. Nie potrafi robić dobrej miny do złej gry – jak cos jej nie wyszło lub nie podobało, mówi o tym otwarcie. Wie czego zabrakło w debiucie i chce, by w kolejnej walce wyszło już lepiej. Sam powrót miał być wcześniej, jednak wspólnie zdecydowaliśmy odłożyć go w czasie i wyszło dobrze i na plus – mówi nam trener Maciejowski.
Czy jest konkretny plan na karierę Justyny? Czy jest jakikolwiek kontrakt na stole?
– Mamy plany, jestem cały czas w kontakcie z panem Mariuszem Kołodziejem, będziemy chcieli w ten temat bardzo zaangażować. Kontraktu nie mamy z żadna grupą, jest to czysta przyjacielska współpraca – taka, jaka była kilka lat temu. W najbliższym tygodniu będę dzwonił do Jacka Szelągowskiego z KnockOut Promotions z pytaniem o kolejne występy Justyny na galach. Justyna chce nadrobić 6 lat przerwy, rozpocząć systematyczne starty. Jest to dla niej nowa przygoda.
W kuluarach słyszy się o listopadowej gali KP, bierzecie pod uwagę występ już w tym miesiącu?
– Myślę, że tak. We wtorek będę mądrzejszy. Jesteśmy zdani na gościnność grupy – jeżeli będzie zielone światło, to tak.
Zostajecie w kategorii super lekkiej?
– Taki mamy plan, żeby występować w kategorii super lekkiej, bo obserwuję Boxrec oraz boks kobiet w jej wadze, znam rywalki. Stąd też potrzebujemy dobrych ludzi, stąd współpraca z Andrzejem Wasilewskim i zaangażowanie Mariusza Kołodzieja.
Jeśli pojawią się problemy z doborem sparingpartnerek, to czy we współpracy z Mariuszem Kołodziejem będziecie mieć możliwość wyjazdu do USA na przygotowania/sparingi?
– Jest duża szansa na to, tym bardziej, że i tu w Polsce mamy świetnych partnerów o dobrym budżecie. Wszystko w połączeniu z zaangażowaniem Mariusza Kołodzieja może dać super efekty. Justyna musi troszkę zmienić podejście do marketingu. Ona nie jest z tych, które będą krzyczeć.
Trzy-cztery pojedynki rocznie byłyby odpowiednie dla Justyny? Przerwa była naprawdę długa.
– Byłoby świetnie, Justyna jest głodna startów. Obserwujemy inne dziewczyny z jej roczników, a także ogólnie i myślę, że powinna być aktywna. Oczywiście wszystko z chłodną głowa. Biorę pod uwagę to, że nie boksowała długo i trzeba troszkę nie tylko w walce nadrobić czas, ale również w treningu. To, co wydawało się, że jest ok, że nie zapomina się pewnych elementów podczas sparingów, jest weryfikowane. Dużo pracy przed nami. Wiele dziewczyn przeszło na boks zawodowy zaraz po skończeniu z boksem olimpijskim. Tu jest inna sytuacja. Oczywiście niektóre rzeczy są na korzyść w takiej sytuacji, patrząc, że te dwie dyscypliny różnią się od siebie.
Czy oczyma wyobraźni widzi Pan w przyszłości Justynę z pasem mistrzyni świata?
– Jeszcze nie wystąpiła na zawodowych ringach, a już otoczono ją opieką lekarską, fizjoterapeutyczną, całym zapleczem oraz stypendium. Wiele osób nam zaufało, mając w pamięci wcześniejsze dokonania Justyny w boksie olimpijskim. Kiedy mówimy o zawodowym mistrzostwie świata, myślimy o tym bardzo realnie. W tym małym klubie udało mi się stworzyć takie warunki, aby w ciągu czterech lat zdobyć złoty medal mistrzostw świata.
Uważam, że dziś przy tej samej ambicji i zaangażowaniu Justyny, moim oraz grona przyjaciół, jesteśmy w stanie powtórzyć ten wynik w profesjonalnym boksie. Wiele na pewno będę musiał nauczyć się sam, rozmawiając z ludźmi, którzy w tym biznesie są cały czas – mówię tu nie tylko o trenerach, zawodnikach ,ale także o promotorach oraz menedżerach. Jest to coś innego niż zabawa, szukanie rywalek i trening na sali. Myślę, że po trzech-czterech walkach poważnie będę rozmawiał z panami Wasilewskim i Kołodziejem. Walczyć zawodowo a boksować o tytuł to dwa różne tematy. Proszę zobaczyć, ilu polskich bokserów walczy zawodowo. Ich kariery są tylko pod sponsorów, aby wystąpili w TV. Rywale dobierani są „bo tak” – bo może budżet taki, bo ten i tak go pokona. Mało jest zawodników, którym buduje się karierę po to, aby walczyli kiedyś o tytuł. Rozumiem, że jest to trudne, a w boksie kobiet troszkę łatwiejsze. Ale w obu przypadkach potrzeba smykałki do biznesu.
Sukcesy Justyny z boksu olimpijskiego są nie do podważenia. Czy w związku z tym może się ona wyróżniać na tle innych polskich zawodniczek z boksu zawodowego?
– W boksie kobiet mieliśmy naprawdę dobre wyniki jako reprezentacja Polski. Czy Justyna będzie się wyróżniać? Musi dostosować się do boksu zawodowego. Kibicuję każdej dziewczynie niezależnie od umiejętności, bo niejednokrotnie widziałem zawodniczki, które umiejętnościami odbiegały od kadetek w kadrze olimpijskiej, a później pokazywały, że mogą w boksie zawodowym naprawdę zrobić świetne walki i dostosować się do tej dyscypliny bez wcześniejszej kariery olimpijskiej. Justyna jest na pewno technicznie świetnie ułożona, w boksie olimpijskim była niepokonana na ringach w Polsce. Ma duże doświadczenie w pojedynkach międzynarodowych. I na pewno nie boi się rywalizacji. Stąd może wyróżniać się jednym, że będzie długo niepokonana.
Obecnie polskie zawodniczki to dziewczyny, które w jakiś sposób były, że mną związane. To były u mnie w klubie to w kadrze lub w kadrze gdzie byłem trenerem współpracującym. O każdej dużo mógłbym powiedzieć a obserwując walki dostrzegam więcej niż niejeden ekspert i całkiem inaczej oglądam ich poczynania w ringu. Pamiętam jak walczyły w ringu kiedy byłem w narożniku, jak zachowywały się podczas np. kryzysu. Znam ich słabe strony oraz te mocne. Ale wierzę, że w boksie kobiecym o Justynie i innych zawodniczkach będziemy mówić jako następczynie czy to pani Piątkowskiej czy Brodnickiej. Różnica będzie taka, że styl wywalczenia lub walki o pas będzie ligę wyżej.
Rozmawiał Cezary Kolasa