MATYJA WALCZYŁ DOBRZE, ALE RICHARDS WYKORZYSTAŁ CHWILĘ NIEUWAGI
Marek Matyja (20-3-2, 9 KO) radził sobie bardzo dobrze przez pięć rund z faworytem, jednak moment nieuwagi kosztował go porażkę z Craigem Richardsem (17-2-1, 10 KO).
Anglik rozpoczął długim lewym, wykorzystując świetne warunki fizyczne. Od drugiej rundy Marek zaczynał jednak akcje od prawego na dół, przechodząc potem do półdystansu. W końcówce drugiego starcia trafił mocnym lewym sierpowym. W trzecim dwa razy trafił prawym krzyżowym i na widowni zapanowała cisza.
Richards zrozumiał, że musi podkręcić tempo. Był aktywniejszy, ale Matyja starał się cały czas spychać go na liny. - On już ciężko oddycha, ale jeśli pozwolisz mu boksować jak teraz, to oddamy mu walkę i on ją wygra - mówił po piątej rundzie w narożniku Piotr Wilczewski. Komentujący walkę Tony Bellew miał na swojej karcie w tym momencie minimalne prowadzenie pięściarza z Oleśnicy - 48:47.
Koniec nastąpił w szóstej rundzie. W połowie niedawny pretendent do tytułu mistrza świata skontrował atak Marka świetnym prawym podbródkowym i ruszył na "podłączonego" Matyję. Po kilkudziesięciu sekundach i lewym sierpowym do akcji wkroczył sędzia przerywając pojedynek. Zabrakło dwudziestu sekund do przerwy. Matyja protestował, ale bywały gorsze zatrzymania na brytyjskich ringach.
- Spodziewałem się trudnej walki i taka była - powiedział po ogłoszeniu werdyktu Richards.
POZDRO NORMALNI!
Zgodziłbym się z Tobą, gdyby Matyja przegrywał walkę runda za rundą. Ale tak nie było. Nie było też nokdaunu, co też by usprawiedliwiło zachowanie sędziego. Matyja wciąż stał, podłączony i owszem, ale stał a runda się kończyła.
Dokładnie