SENSACYJNA PORAŻKA MIKEYA GARCII
Bukmacherzy też się mylą, nawet gdy mają swojego faworyta w stosunku 25 do 1. Niedoceniany Sandor Martin (39-2, 13 KO) sprawił sensację i pokonał Miguela Angela Garcię (40-2, 30 KO).
Mistrz Europy kategorii junior półśredniej zgodził się na walkę w umownym limicie 65,75 kilograma. I był skazywany na pożarcie. Tymczasem nieaktywny od dwudziestu miesięcy Amerykanin był zardzewiały, nie wyczuwał dystansu i nie potrafił złapać swojego rytmu. Rywal natomiast dużo się poruszał i wyboksowywał byłego mistrza świata czterech kategorii. Po gongu kończącym dziesiątą rundę jeden z sędziów naciągnął Garcii remis 95:95, lecz dwaj pozostali mieli na swojej karcie zwycięstwo 97:93 Hiszpana.
- To największy moment mojej kariery. Mówiłem, że go pokonam i udało się. Boksuję od piątego roku życia i wiem na co mnie stać - mówił uradowany Martin.
- Rywal zaboksował naprawdę dobrze, wydawało mi się jednak, że zrobiłem wystarczająco dużo. To ja szukałem walki i wymian. Na pewno będę chciał rewanżu - stwierdził pokonany Garcia.
- Nie było żadnej klauzuli o rewanżu - przyznał współpracujący z Garcią promotor Eddie Hearn.
A teraz walczą raz na dwa lata i się dziwią rdzy.
Tak to kurwa jest jak się jest piórkowym/super piórkowym i wychodzi się do półśredniego.
Nie przesadzasz trochę? :) Prawdziwym półśrednim to był Spence Jr a ten Martin nie do końca. Zresztą Garcia już jakieś 3 lata temu zrobił przeskok wyżej i trudno go dziś brać za 126 a nawet za 130.
Prawdziwym półśrednim to był Spence Jr a ten Martin nie do końca. Zresztą Garcia już jakieś 3 lata temu zrobił przeskok wyżej i trudno go dziś brać za 126 a nawet za 130.
*
*
*
W mojej wypowiedzi chodziło o Spenc'a, poza tym to że ktoś 3 lata temu w wieku 30 lat zdecydował się na przeskok nie czyni go większym niż fizycznie jest. Ty też jesteś dużym gościem i to tak jakby twierdzić, że nie jesteś taki mały za jakiego Cię biorą, bo zdecydowałeś się na przeskok i teraz bierzesz podwójne lody oraz rozszerzony zestaw za każdym razem przybierajac ze 125 kg do 130 kg.
1. 10-9
2. 9-10
3. 10-9
4. 9-10
5. 10-9
6. 9-10
7. 9-10
8. 9-10
9. 10-9
10. 9-10
96-94 Martin
Okej, obejrzałem walkę. Zasłużone zwycięstwo Martina. Garcia wyglądał w tej walce jakby przez ostatnie dwa lata pomagał gdzieś wujkowi na myjni czy robił na budowie biorąc przy tym podwójne śniadanie z domu. Kurwa, tak chujowego Garcii to ja się nie spodziewałem jednak. Czytając wynik myślałem, że "jakoś tak wyszło", ale nie, nie wyszło. On zwyczajnie miał betonowe nogi, wpadał w półdystans i zjadał ciosy, zabierał się jak pies do jeża do tego Hiszpana, a wyszedł jakby chciał go szybko zniechęcić i przełamać. Trafił na zawodnika jednak. Martin "raised to the occasion" i to jest piękne w boksie. Lokalny fighter dał lekcję kolesiowi, który do niedawna (zasłużenie!) był umieszczany w top 10 P4P. Wyjściem do Spence'a on sobie rozpierdolił karierę i byłem pierwszym krytykiem tej walki. To był obłęd.
Amen.