ZNANY PROMOTOR O WALCE BOWE vs ODOM: TO ZBRODNIA I BARBARZYŃSTWO
Pod koniec lipca informowaliśmy Was o dziwacznej gali w Miami 2 października, podczas której ma dojść do walki Riddicka Bowe'a (43-1, 33 KO), bokserskiego rencisty, z dawną gwiazdą ligi NBA, Lamarem Odomem.
Na wieść o tym pomyśle wściekł się Lou DiBella, niegdyś facet zestawiający walki na HBO, potem czołowy promotor. On doskonale pamięta lata świetności Bowe'a, ale od ćwierć wieku to już wrak i cień dawnego championa.
- To jest po prostu obrzydliwe. Ani jeden, ani drugi, nie powinien toczyć jakiejkolwiek walki, nawet pokazowej. Przecież Lamar miał już chyba dwanaście udarów i sześć zawałów. Ta walka to zbrodnia i wstyd dla każdej grupy, która to zrobi, każdego miasta i każdego stanu. Jeśli pozwoli się na to, będzie to wstyd dla całego kraju. Dla mnie to barbarzyństwo - wścieka się DiBella. A wtóruje mu Ishe Smith, były mistrz świata wagi junior średniej.
- Pełna zgoda. Kocham Riddicka, dobrze go znam, ale on w żadnym wypadku nie jest w formie, by toczyć jakąkolwiek walkę - wtrącił Smith.
O powrocie Bowe'a do boksu mówi się od bardzo dawna. 53-letni obecnie brooklyńczyk zakończył karierę po dwóch wygranych, ale okupionych morderczym wysiłkiem i prawdopodobnie utratą zdrowia walkach z Andrzejem Gołotą w 1996 roku. Potem Bowe wracał na krótko w 2004 i 2008 roku, a w międzyczasie miał ogromne problemy rodzinne (m.in. trafił do więzienia za przemoc domową), finansowe (stał się całkowitym bankrutem) i psychiczne. W 2013 roku stoczył natomiast swoją pierwszą i jedyną walkę w kick-boxingu, przegrywając przed czasem na gali w Tajlandii. Następnie szukał dużej wypłaty w walkach z byłymi lub niedoszłymi rywalami, w ostatnich latach wyzywał na pojedynek Lennoxa Lewisa. Trudno powiedzieć, jaki jest obecny stan psychiki Bowe'a, na pewno jego zdrowie fizyczne nie pozwala mu już na poważną rywalizację.
Również ringowy występ 41-letniego Lamara Odoma budzi sporo wątpliwości. Odom był w przeszłości uzależniony od alkoholu i narkotyków, obecnie jest "czysty", ale przyznaje, że jego pamięć "uległa uszkodzeniu" i że wciąż odczuwa inne skutki nałogu. W 2015 roku Odoma odwieziono do szpitala prosto z burdelu w Nevadzie. Był w stanie zapaści, przeszedł kilka zawałów, przez cztery dni pozostawał w śpiączce. Zdołał jednak przeżyć i wrócić do normalnego funkcjonowania.
Gołota wyrządził niesamowite szkody w organizmie Bowe, pamiętam ciosy Andrzeja które prawie weszły przez czoło do mózgu Riddicka. On po walce z polakiem został inwalidą. Heh szkoda że Jędrek faulował...a oddając się chwilkę wspomnieniom to jakby wyglądała walka takiego Gołoty z tamtego okresu z naszymi asami i obecnymi czampionami.
Może dałoby to do myślenia innym takim komisjom. Sądzę, że jedynie tragedia kogoś w miarę znanego może przerwać obecny obłęd "powrotów weteranów". Dopóki któryś z nich nie umrze w ringu, dopóty różni cwaniacy będą próbowali naciągać naiwniaków na "wielkie rewanże" zgrzybiałych i spłukanych dziadów. Wartości sportowej ani nawet "wizualnej" nie ma to żadnej, a budzi jedynie niesmak. Dlatego wolę, żeby dla słusznej sprawy poświęcił się któryś z tej dwójki, tu i teraz, niż za pięć lat oglądać "wielki powrót" JRR z jakimś innym wrakiem w stylu Fransa Bothy.