DRUGI TRENER FURY'EGO: TO DLA NAS WCIĄŻ BARDZO GROŹNA WALKA
Ekipa Tysona Fury'ego (30-0-1, 21 KO) - wbrew temu co twierdzi większość kibiców, uważa trzecią walkę z Deontayem Wilderem (42-1-1, 41 KO) za bardzo niebezpieczną. Nastroje studzi między innymi Andy Lee, były mistrz świata wagi średniej i drugi trener "Króla Cyganów".
Panowie dopełnią trylogię 9 października. I znów w stawce będzie tytuł mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC, choć tym razem to Anglik wyjdzie do ringu jako champion.
- To dla nas bardzo niebezpieczna walka. Wilder miał czas i zregenerował swoje ciało, a ma przecież sporo do udowodnienia. Będzie bardzo zmotywowany, zarówno na treningach, jak i samej walce - uważa Lee.
Przypomnijmy, że na rozpisce tej gali dojdzie do rewanżu Adama Kownackiego (20-1, 15 KO) z Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO).
Moim zdaniem choćby z tego powodu federacje powinny wprowadzić zasadę, zgodnie z którą po roku bez obrony pasa mistrz traciłby tytuł. I to niezależnie od okoliczności. Kontuzja, choroba, upadek meteorytu, inwazja ufoludków, tajfun, kłótnia z teściową, wszystko jedno. Bez obrony taki mistrz traciłby pas a federacja powinna wyznaczyć dwóch zawodników do walki o wakat. Od razu skończyłyby się cyrki takie jak te obecne z Furym i Wilderem a kibice dostaliby walki, zamiast mielenia jęzorami.