ROZPĘDZONY ALEN BABIĆ PRZEŁAMAŁ TWARDEGO BENNETTA I... OŚWIADCZYŁ SIĘ!
Jest Alen Babić (8-0, 8 KO), jest impreza! Jego boks bardziej przypomina walki z GROMDY, ale przynosi to efekty, o czym na własnej skórze przekonał się właśnie Mark Bennett (7-2, 1 KO).
Chorwat w swoim stylu ruszył od razu do bitki, a Brytyjczyk podjął rękawicę. Po minucie Babić zranił rywala prawym krzyżowym. Przed gongiem wstrząsnął nim jeszcze dwukrotnie - raz prawym, potem lewym sierpem. Bennett odpuścił pierwszą minutę drugiej odsłony, by potem dwoma-trzema zrywami spróbować przełamać nacierającego agresora. Kilka razy nawet trafił, lecz po sześciu minutach wyraźne 20:18.
W końcówce trzeciego starcia zmęczony Brytyjczyk walczył ze swoimi słabościami i naporem Alena, trzeba mu jednak oddać, że potrafi przyjąć cios... Na starcie czwartej rundy Babić huknął lewym sierpowym. Za moment poprawił prawym podbródkowym. Potem było jeszcze kilka innych mocnych uderzeń, a Bennett jak stał, tak stał dalej. Bardziej wrażliwy sędzia przerwałby piątą rundę, w której przewaga Babicia była już bardzo duża. Nie zrobił tego, ale swojego zawodnika poddał narożnik Bennetta. Tym samym seria "czasówek" Chorwata została podtrzymana.
- Nie spodziewałem się tego, ale to była bardzo trudna walka, a on okazał się twardym wojownikiem. A do tego był cięższy ode mnie o 30 kilogramów - powiedział Babić, a potem... oświadczył się swojej wybrance życia. Ta próba była równie udana jak sama walka i wkrótce Babicia czeka weselisko!