ZAPOMNIANE BITWY: ROY JONES JR vs MONTELL GRIFFIN II
Dziś w cyklu "Zapomniane bitwy" Wojciecha Czuby kapitalny nokaut sprzed niemal ćwierć wieku, czyli walka Roy Jones Jr vs Montell Griffin II.
Jak zmazać pierwszą w karierze porażkę? Najlepiej szybko i efektownie. Tak właśnie zrobił legendarny Roy Jones Jr (34-1, 29 KO) 24 lata temu na ringu w Foxwoods Resort w Mashantucket po niespodziewanej przegranej z Montellem Griffinem (27-0, 18 KO).
Wszystko zaczęło się w hotelu Taj Majal w Atlantic City 21 marca 1997 roku, gdzie naprzeciwko siebie stanęło dwóch niepokonanych pięściarzy: 26-letni pretendent Montell Griffin (26-0, 18 KO) i starszy o rok mistrz WBC dywizji półciężkiej Roy Jones Jr (34-0, 29 KO).
Pochodzący z Chicago Montell na pewno nie był przeciwnikiem z przypadku. Już jako amator wywalczył mistrzostwo Ameryki kategorii półciężkiej, pokonując w finale przyszłego króla wszechwag, dobrze znanego naszemu Andrzejowi Gołocie Johna Ruiza. Następnie reprezentował swoją ojczyznę na igrzyskach w Barcelonie, gdzie po dwóch wygranych walkach w trzeciej wypunktował go Niemiec Torsten May. Jako zawodowiec radził sobie wyśmienicie i wielu fachowców przepowiadało mu świetlaną przyszłość. Swoje wielkie możliwości ten noszący przydomek „Ice” i idący od zwycięstwa do zwycięstwa prospekt potwierdził m.in. w dwóch zwycięskich starciach z inną wielką gwiazdą lat 90-tych Jamesem Toney’em. Zwłaszcza drugi jednogłośny triumf nad „Lights Outem”, odniesiony w grudniu 1996 roku został wysoko oceniony i zaowocował szansą na objęcie wspomnianego powyżej zielonego tronu WBC.
Problem był tylko jeden, na tronie zasiadał już fenomenalny czempion z Pensacoli, który w listopadzie 1996 roku zrzucił z niego Mike’a McCalluma (49-3-1, 36 KO). Będący jednak w wielkim gazie Griffin był przekonany, że i z taką „przeszkodą” poradzą sobie jego szybkie pięści.
Pojedynek w Atlantic City był zażarty i wyrównany. Mający już na swoim koncie mistrzowskie pasy w wadze średniej i super średniej Roy „czarował” w ringu jak zwykle, ale i challenger miewał świetne momenty, zaskakując mistrza swoimi bombami. W końcu nadeszła feralna dziewiąta runda w której obrońca tytułu poważnie zranił oponenta. Zasypywany ciosami i będący na skraju nokautu Montell przyklęknął na kolano, chcąc, jak to później określił „oczyścić głowę”. Niestety rozpędzony i zapewne też sfrustrowany ambitną postawą przeciwnika Jones dwukrotnie uderzył klęczącego już Griffina, co było ewidentnym faulem i nie pozostawiało sędziemu Tony’emu Perezowi innego wyboru niż zdyskwalifikowanie Roya. W taki oto sposób, właściwie na własne życzenie „Junior” stracił świeżo wywalczony tytuł.
Oczywiście od razu po walce rozgorzała w bokserskim świecie gorąca dyskusja. Do czasu przerwania rywalizacji jedni eksperci widzieli przewagę Roya, inni Montella. Gwiazdor z Pensacoli tłumaczył się, że niezgodne z przepisami ciosy zadawał tak szybko, iż nie zauważył tego, że przeciwnik uklęknął. Roy winą obarczał arbitra, który nie zareagował odpowiednio. Na szczęście bardzo szybko zarówno dwaj główni bohaterowie, jak i ich zagorzali zwolennicy zostali pogodzeni, gdy ogłoszono, że 7 sierpnia 1997 roku odbędzie się rewanż.
Drugi pojedynek reklamowano pod jakże trafnym hasłem „Unfinished Business”. Z pewnością bowiem jeden jak i drugi zamierzali coś sobie udowodnić i dokończyć to, co zaczęli pięć miesięcy wcześniej. Dostali za ten występ po 1,5 miliona dolarów na głowę i ponownie wyraźnym faworytem bukmacherów był bokser z Pensacoli na Florydzie.
Gdy na ringu w kasynie Foxwoods Resort w mieście Mashantucket zabrzmiał pierwszy gong, a 4,5 tysiąca zgromadzonych kibiców zaczęło bić brawa, wściekły Roy ruszył odzyskać swoją własność. Już jego pierwszy błyskawiczny lewy sierpowy wstrząsnął nowym mistrzem. Nie minęło kilka sekund, a kolejny eksplodował na głowie Griffina i ten zamroczony poleciał na liny, a arbiter rozpoczął liczenie. Prawdopodobnie właśnie wtedy Montell zdał sobie sprawę, że z tak zmotywowanym, szybkim i piekielnie mocno bijącym rywalem nie ma najmniejszych szans. Mimo to robił co mógł, aby chociaż przetrwać do przerwy.
Niestety na swoje nieszczęście „Ice” z Chicago trafił wówczas na jedną z najlepszych wersji doskonałego Roya Jonesa. Gdy do końca tego starcia pozostało nieco ponad 40 sekund, „Junior” niczym rewolwerowiec strzelił nagle z biodra swoim firmowym lewym sierpem, trafiając Griffina idealnie w punkt. To był koniec. Fantastyczny cios i brutalne KO! Półprzytomny Montell próbował jeszcze wstać, ale destrukcyjne uderzenie odcięło mu kompletnie władzę w nogach i mimo rozpaczliwych starań przez dłuższy czas nie był w stanie zapanować nad swoim błędnikiem. Panie i panowie, tak się odzyskuje mistrzostwo. Król z Pensacoli powrócił na tron!
Dalsze losy wielkiego Roya znają chyba wszyscy szanujący się kibice boksu. Jego kolejne wspaniałe triumfy, ale i bolesne porażki to prawdziwa klasyka. Niewątpliwie ten mający już 52 lata pięściarski wirtuoz na stałe zagościł w ścisłej czołówce najlepszych w historii naszego ukochanego sportu.
Jeżeli chodzi o Griffina, to po tej druzgoczącej porażce stoczył jeszcze wiele dobrych walk, ale mistrzostwa już nie zdobył. Oczywiście wielu z nas pamięta go z innej emocjonującej bitwy, do której doszło dwa lata później w niemieckim mieście Stadthalle, gdzie jego rywalem był niejaki Dariusz „Tygrys” Michalczewski, ale o tym już może kiedy indziej…
WOJCIECH CZUBA