ZERWANE ROZMOWY - CANELO WYBIERZE BIWOŁA ZAMIAST PLANTA?
Walka Saula Alvareza (56-1-2, 38 KO) i Caleba Planta (21-0, 12 KO) wydawała się tak oczywista jak zmarszczki po siedemdziesiątce, tymczasem... Wygląda na to, że rozmowy zostaną zerwane, a Canelo poszuka innej walki.
Niespełna dwa tygodnie temu informowaliśmy Was o tym, że jeśli nic nie wyszłoby z walki z Plantem, alternatywą dla sławnego Meksykanina będzie mistrz WBA wagi półciężkiej, świetny technik Dmitrij Biwoł (18-0, 11 KO). Wtedy jeszcze traktowane te informacje jako próbę podbicia stawki, ale jak widać było coś na rzeczy.
Początkowo Al Haymon, który prowadzi karierę Planta, chciał nakłonić Alvareza do związania się umową na trzy walki na galach z cyklu PBC. Potem jednak spuszczono z tonu i po tej jednej walce Canelo znów byłby wolny od jakichkolwiek zobowiązań. Wtedy było oczywiste, że pojedynek dojdzie do skutku. Ale coś nie zagrało.
Alvarezowi bardzo zależało na starciu z Plantem 18 września. Data wiąże się z meksykańskim świętem narodowym, a Amerykanin ma czwarty i ostatni pas, któremu brakuje Meksykaninowi do kolekcji. Saul pozbierał już tytuły WBC, WBA i WBO, a Plant zasiada na tronie IBF.
Obie strony przesłały sobie kontrakty w miniony weekend i naniosły swoje poprawki. Pomimo wielu godzin negocjacji nie osiągnięto porozumienia i zerwano dalsze rozmowy. Teoretycznie porozumienie może jeszcze zostać osiągnięte, lecz zegar tyka. Canelo chce koniecznie wystąpić 18 września i jeśli nie będzie przełamania w ciągu kilkudziesięciu godzin, prawdopodobnie on i jego ekipa zwróci się w stronę Biwoła. To byłby powrót do limitu 79,4 kilograma, w którym Alvarez zdobył już tytuł federacji WBO po wygranej nad Siergiejem Kowaliowem.
Według źródeł zbliżonych do obozu Canelo, wielka gwiazda boksu za starcie z Plantem miała mieć zagwarantowaną minimalną wypłatę w wysokości 40 milionów dolarów. Rywal miał zarobić najwięcej w karierze - nieznacznie ponad 10 milionów "zielonych", ale wygląda na to, że obejdzie się ze smakiem...
Marzy mi się w walce z Canelo Biwoł, Biwoł w formie :)
Nic dziwnego. Plant wie, że to może być jego koniec kariery. Chyba nie ma poza Mayweatherem zawodnika, który po walce z Canelo nie zaliczylby wyraźnego regresu, a już na pewno nie z tej najnowszej historii.
Czy aby na pewno? Sprawdźmy tę "najnowszą historię".
Gołowkin: Po walce z Canelo stoczył 3 walki, wszystkie wygrał, w tym 2 przed czasem.
Fielding: walczył jeden raz i wygrał przez KO2
Jacobs: wygrał z Chavezem przed czasem i z Rosado na punkty
Kowalow, Smith, Yildirim i Saunders jeszcze nie boksowali. Zarobili sporo kasy, więc się nie śpieszą.
No to kto zaliczył wyraźny regres (rozumiem, że formy sportowej), bo ja takiego nie widzę. Nie widzę też powodu, dla którego Plant po przegranej walce z Canelo miałby kończyć karierę. Walka z Canelo dla innych bokserów to jak jednorazowe sprostytuowanie się za duże pieniądze przez na co dzień wzorową żonę i matkę. Trzeba się dobrze wymyć i wrócić do tego, co było przedtem.
Mega dobrze napisane o tej prostytucji.
Mam identyczne wrażenie, ale do tej pory brakowało mi dosadnego, w pełni trafnego określenia dla tego procederu :)
Plant dostałby wypłatę życia, w kwocie obok której nawet nie stał, więc raczej nie ryzykowałby zerwania rozmów. Może jakieś idiotyczne warunki mu chcieli narzucić, nie wiem.
W każdym razie nie sądzę by to wynikało z większych żądań co do gaży.
Świetnie napisane, zwłaszcza tekst o prostytucji pasuje tu jak ulał.
No tak, ale patrzę na to trochę szerzej niż na zasadzie wygrał - przegrał. Gołowkin dwa zwycięstwa z leszczami i mega ciężki bój (zdaniem niektórych przegrany) ze średnim Derewiaczenką. Jacobs wymęcza zwycięstwo z rozbitym Rosado, Fielding też pokonuje jakiegoś leszcza, Chavez to już się stoczył kompletnie, Khan kilka lat potrzebował by się pozbierać po nokaucie, Cotto później przegrywa z przeciętniakiem i tak kończy w zasadzie każdy poza Mayweatherem. Po walce z Canelo nikt już nie jest taki sam.