SZPILKA W ROZMOWIE Z KĘSKĄ: MUSZĘ SIĘ NAD WSZYSTKIM ZASTANOWIĆ
Artur Szpilka (24-5, 16 KO) jest w trudnym momencie swojej kariery. Za nim kolejna bolesna porażka, został w maju w Rzeszowie bardzo szybko znokautowany przez Łukasza Różańskiego (14-0, 13 KO). W trakcie rozmowy przeprowadzonej przez cenionego Huberta Kęskę na łamach Przeglądu Sportowego Szpilka po raz pierwszy odniósł się szerzej do ostatniej walki oraz swojej sytuacji.
W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Szpilka podkreślił, że nie wiedział jak się zachować po tym, gdy po jego ciosach Różański padł na deski. Przyznał również, że pierwszy raz w życiu nie słyszał narożnika.
- Normalnym zachowaniem po trafieniu jest pójście do przodu. Zawsze wiedziałem, że trzeba zaatakować, wykończyć rywala. Przyjmowałem, ale parłem przed siebie. A wtedy? Zagryzałem wargi, zamykałem usta. Pierwszy raz w głowie pojawiły się pytania. Byłem w walce i nie wiedziałem co robić. Byłem strasznie zdziwiony, że tak szybko padł. Zachodziłem w głowę, co teraz. "A może tak, a może tak". A przecież walka już trwała - wspomina były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.
Szpilka uczęszcza na wizyty do psychologa. Jest przytłoczony porażką. Wciąż nie rozumie, dlaczego tak zachowuje się w ringu, że zamiast schodzić z linii ciosu, nagle staje i czeka na cios przeciwnika. Cały wywiad to poszukiwanie odpowiedzi na kilka najważniejszych pytań.
- Przed walką miałem rezonans magnetyczny. Zaczerwienienia, torbiele na mózgu, jakieś ogniska. To nie tak, że nie mogłem boksować, bo mogłem. Takie rzeczy są normalne w moim sporcie. Ale później jest walka, a ja staję. W pewnym momencie mnie zamurowało. I potem człowiek myśli: "Kurde, czy naprawdę wszystko jest okej?". I zdaje sobie sprawę, że to jest niepokojące. I jeszcze trzy, cztery dni po walce słyszysz o motocyklistach po wypadkach. Kiedy jesteś tak nasiąknięty tym wszystkim, kiedy jesteś w dupie. To dlatego poszedłem do psychologa. Chociaż na świeżo nadawałem się może nawet bardziej do psychiatry - mówi w rozmowie na łamach Przeglądu Sportowego pięściarz z Wieliczki.
PEŁNA ROZMOWA Z ARTUREM SZPILKĄ >>>
- Odpukać, nie odczuwam żadnych większych problemów z głową, żadnych bóli. Nie seplenię, jak słyszysz. Ale już na przykład łapię się na tym, że czasami zapominam, co mam powiedzieć. Tu zapomnę jakiegoś słowa, tam coś. Zapominam się. Nigdy wcześniej tak nie miałem - dodał 32-latek.
W rozmowie z Keską Szpilka przyznał, że musi się zastanowić nad swoją przyszłością. W jednym z fragmentów "Szpila" podkreślił, że mimo wszystko chciałby dać sobie jeszcze jedną szansę. - Nie wiem, czy was tym uspokoję, czy zasmucę, ale na pewno dam sobie jedną szansę - deklaruje.
Znaki zapytania pojawiają się jednak cały czas. Bardziej od umiejętności Różańskiego Szpilka podczas wywiadu zwracał uwagę na własną rezygnację, stanie w miejscu i to, że na sparingach wszystko wygląda jak należy, w walce pojawiają się podstawowe błędy.
- Myślę o walce z Łukaszem. Tam po pierwszym nokdaunie byłem oczywiście zamroczony, ale może przede wszystkim zrezygnowany? Jestem w takim momencie swojej kariery, że muszę zastanowić się, czy przeskoczę pewien problem. Ale najgorsze jest to, że tego nie dowiemy się dzisiaj. Nie dowiesz się tego po mnie, jeżeli nie stoczę następnej walki. Z w miarę trudnym rywalem, pod presją.
Szpilka po prostu za mocno uwierzył w swoją "wielkość" dawno, dawno temu. Dzięki usilnej promocji i sytuacji w której trafiał taki "elo gangster" agresywny do dużej grupy odbiorców facet popłynął wierząc że jego klasa sportowa jest na podobnym poziomie co jego popularność. I widać siedzi to w nim do dziś. Zamiast zrozumieć że jest po prostu zwykłym średniakiem który wycisnął karierę dzięki mocnej popularności na 110% będzie teraz rozkminiał dlaczego tak a nie inaczej zachował się w poszczególnych sytuacjach...
Ambicja i przesadna pewność siebie sprawiły że szybko trafił do walk z przeciwnikami na poziomie do którego nigdy nie miał szans sięgnąć co tylko doprowadziło go do szybkiego "zużycia".
Ale on już za czasów Mike Mollo gdy o rozbiciu mowy być nie mogło mordował się 2 razy pod rząd z tym samym gościem lądując na deskach mimo że ów gość był ściągniętym z emerytury facetem od czyszczenia kominów?!
Wtedy już wiadomo było że Szpilka nie jest i nigdy nie będzie nikim wybitnym.
Jedyne co go "uratowało" i zapewniło mu całą masę możliwości to pokonanie Adamka. Czy to taki wielki wyczyn? Biorąc pod uwagę że akurat waciany Adamek nie był zagrożeniem + był po sromotnej porażce z Głazkovem gdzie dostał solidny łomot i był znacznie gorszy + zrobił WSZYSTKO BY MIEĆ JAK NAJSŁABSZĄ DYSPOZYCJĘ JAKO WYMÓWKĘ (ostentacyjne oszczędzanie na czym tylko się dało żeby przyoszczędzić z wypłaty i jeszcze mieć alibi) to śmiem sądzić że co najwyżej średni.
Ale niech mu tam będzie. Na tym jednym sukcesie wybił się na tyle że dostał WSZYSTKO O CZYM PIĘŚCIARZ MOŻE MARZYĆ.
Skończyło się tak a nie inaczej nie przez Wildera... Skończyło się tak przez to że Szpilka to średniak o średnich możliwościach i pewnie gdyby walczył z takim Różańskim za czasów formy z Mike Mollo i tak nawet jeśliby wygrał byłaby to dla niego ekstremalna walka o życie momentami.
On się zastawia czemu pewne rzeczy robi w walce a na treningach jest super. Walka to walka. Po drugiej stronie ma faceta który za wszelką cenę chce wygrać, ma mniejsze rękawice i nie chronią ich kaski. Dochodzi presja. On zawsze będzie stawał jak oberwie bo tak już reaguje ten typ na zamroczenie. A te zrezygnowanie o którym sam wspomina to nic innego jak słaby próg bólu. Taki Diablo był prany jak dzieciak przez Czakijewa tak mocno że aż żal było patrzeć ale wytrzymał i zrobił swoje. Szpilka tylko mocniej oberwie od razu ma dość. Tak było nawet za czasów Jenningsa.
Co do kariery to jego decyzja. Kontynuować ją może jak najbardziej ale musi mieć świadomość że każdy atak na wyższy poziom skończy się tak samo.
I tak z jego popularnością oczywistym w dzisiejszych czasach w sportach walki wydają się jego starty w jakiejś bzdurnej federacji MMA. Za dużo siana do wyciągnięcia a wyniki czy klasa opozycji nie będą już w ogóle istotne. To tylko kwestia tego czy już teraz czy po kolejnym "czarowaniu" kibiców.
A jak chce udowodnić że ma ambicje to niech da rewanż Radczence i niech go wygra uczciwie.
Szpila wciąż ma szansę na duże sukcesy.
Gdzieś psycholog sportowy na moje pytanie "dlaczego ludzie się wogóle biją" odpowiedział - chcą się sprawdzić. Chcą uwierzyć lub zbudować swoją wielkość, której nigdzie indziej nie mogli pokazać. Szpilka to fenomen jeśli idzie o jestestwo. Jest zupełnie nieświadomy zdarzeń przyczynowo-skutkowych. Jeszcze mniej świadomy jest położenia w jakim się znalazł a na jego niekorzyść działa idiotyczna wiara w niezniszczalność (no bo Gity nie przegrywają i nie pękają, każdy to wie) oraz złudna wiara w to, że tylko jeden błąd który popełnia dzieli go od mistrzostwa, że jak go poprawi to nic nie stanie mu na drodze po pasy.
W między czasie może wylądować na wózku inwalidzkim, wtedy przynajmniej będzie miał namacalny dowód jakim był bokserem. Jak narazie szuka wymówi na swoje porażki i nie może przyjąć do wiadomości, że jest przeciętniakiem. Może gdyby Wilder znokautował go w pierwszej rundzie, nie miał by takich dylematów. Życzę chłopów rozumu, bo bez niego nie będzie miał zdrowia.
Musi znaleźć jakieś zajęcie,jakas formę aktywności która zastąpi mu zawodowy boks który kochał i który był jego chlebem powszednim przez ostatnie kilkanaście lat
Życzę mu żeby sobie wszystko poukładał i podjął decyzje której później nie będzie żałował
Z drugiej strony, trochę martwią jego zapowiedzi dotyczące następnej walki. Narazie, nie powinien myśleć o tym. On jest rozbity i teraz jeszcze bardzo mocno kontuzjowany. Teoretycznie Szpilka może dostać z każdym, kto nie posiada zbyt dużych umiejętności pięściarskich, ale za to ma mocną psychikę i nieustępliwość. Om nie powinien boksować już zawodowo. Jak chce kasy, to niech idzie do FAME MMA na pojedynki z Kasjami. Tam nie powinien dać zrobić sobie zbyt dużej krzywdy, a na pewno sporo zarobi.
Problem polega na tym, że Szpilka myśli kategoriami "tu i teraz". "Och, nie jąkam się jak Gołota, wszystko jest dobrze". Nie jest. Jest bardzo źle, tyle że "jąkanie", czyli encefalopatia bokserska przychodzi z upływem lat. W przypadku Artura nadejdzie nieuchronnie. Obecnie walka nie toczy się więc o dobre zdrowie Szpilki tylko o to, ile lat będzie "w miarę na chodzie". Osobiście przewiduję, że jeśli wejdzie do ringu choćby jeden raz, to prawdopodobnie podzieli los "Mago". Albo Stevensona.
Czego mu nie życzę, ale tak po prostu jest. Obawiam się jednak, że nic z tego nie będzie i ku uciesze tłumów i żalowi nielicznych (w tym mojemu) zobaczymy w ringu prawdziwy dramat. Szkoda, bo Szpilka ze swojej rozpoznawalności i medialności mógłby zrobić lepszy użytek od reklamowania warzyw...
W tym jest bardzo dobry !
Artur, nie pękaj....
Gościu który ledwo pokonał emeryta Mollo chciał być mistrzem świata.
Ktoś wie jak wyglądają statystyki Szpilki?
-knockdowny ?
-knockOuty ?
Szpilka to marzyciel, do tego cholernie ambitny. Poza tym mam wrażenie, że tam wchodzą w grę jeszcze jakieś "młodzieńcze" dziecinady. W stylu "tylko mistrz świata może zostać moim mężem/ojcem mojego dziecka". A tak naprawdę to Szpilkę może teraz uratować tylko ta jego królewna, zachodząc z nim w ciążę. I stawiając sprawę jasno - kończymy obtłukiwanie łba, dziecko musi mieć ojca. I to takiego, który mówi i chodzi. Potem Artur korzystając z medialności na początek może się zająć trenerką personalną dla bogatych. A potem się zobaczy.
Jeszcze trochę może zarobić, może i więcej niż dotychczas
" Szpilkę może teraz uratować tylko ta jego królewna," - obawiam się że Pierdzioszek nie jest partnerką klasy Marioli Gołoty, która potrafił Endrju w o odpowiednim momencie przytrzymać krótko przy pysku. Dzięki czemu Gołota ma w tym momencie sporo, zabezpieczony byt etc.