ŁOMACZENKO PRZEZ WYGRANĄ NAD NAKATANIM PO REWANŻ Z LOPEZEM
- Nie mogę się już doczekać tego powrotu na ring. Jestem podekscytowany i chcę pokazać się z jak najlepszej strony - nie ukrywa Wasyl Łomaczenko (14-2, 10 KO), który jutro w nocy skrzyżuje rękawice z Masayoshim Nakatanim (19-1, 13 KO).
"Matrix" marzy o rewanżu z Teofimo Lopezem (16-0, 12 KO), który niespodziewanie pozbawił go w zeszłym roku pasów mistrzowskich wagi lekkiej. Ale przecież Japończyk łatwo skóry nie sprzeda, o czym na własnej skórze przekonał się ostatnio Felix Verdejo.
- Chcę pokazać wszystkim i udowodnić, kim jestem i na co wciąż mnie stać. Znakomicie, że na trybunach zasiądą znów kibice, bo to oni dają nam energii i popychają do wielkich walk. Bardzo chcę rewanżu z Lopezem i wszyscy to wiedzą, najpierw jednak mam robotę do wykonania w sobotni wieczór. Po wszystkim możemy usiąść i porozmawiać o naszej drugiej walce - dodał ukraiński technik.
- W obecnej sytuacji wygląda na to, że Lopez w tym roku zawalczy tylko raz, z Kambososem. Jeśli więc Wasyl wygra, a nie będzie chciał bezczynnie czekać i tracić czasu, to być może uda się doprowadzić do jego starcia z Devinem Haneyem czy Gervontą Davisem. Tylko że do tanga trzeba dwojga - stwierdził Bob Arum, promotor Łomaczenki, ale i Lopeza.
- To największa walka w mojej karierze i chcę ją wygrać - mówi konkretny w ringu i poza nim Nakatani.