WYMIANA ZDAŃ MISZKINIA Z SOSNOWSKIM NA TEMAT SZANS SZEREMETY
Byli polscy pięściarze, obecnie m.in. eksperci telewizyjni - Albert Sosnowski i Maciej Miszkiń - nie są zgodni w ocenie szans Kamila Szeremety (21-1, 5 KO) na zwycięstwo w dzisiejszej walce wieczoru gali w El Paso z Jaime Munguią (36-0, 29 KO). Oto wymiana zdań Sosnowskiego z Miszkiniem.
WSZYSTKO O WALCE SZEREMETA vs MUNGUIA >>>
Albert Sosnowski: Szeremeta wie, czego się spodziewać na mistrzowskim poziomie. Doświadczenie z walki z Gołowkinem to tylko jego atut. Najważniejsza w tej walce będzie mobilność i obrona. Jeśli Kamil będzie trzymał szczelną gardę i pracował przednią ręką, to może być trudny dla szybkiego, ale jednak trochę chaotycznego Meksykanina.
Maciej Miszkiń: podobno drugi skok ze spadochronu jest trudniejszy mentalnie niż pierwszy, bo wiesz, czego się spodziewać. Ostatnie walki pokazują, że doświadczenie przy braku narzędzi do wygrania niewiele daje, a zdrowia pewnie już mniej niż przed tym doświadczeniem.
Sosnowski: ale znowu nie ma presji, więc spryt, obrona i luzik i jak dobrze wejdzie w walkę, to super jakby wam utarł nosa. Jednak realnie nie ma za dużo naboi na agresywnego, sprytnie walczącego, dysponującego lepszymi warunkami fizycznymi Munguię.
Miszkiń: co to znaczy utarł nosa? Ktoś tu chyba myli realną ocenę szans z życzeniami.
Sosnowski: trochę więcej wiary w Kamila, szermierka na pięści to nieprzewidywalny sport. Doświadczenie Kamila plus determinacja i forma dnia poparta wiarą w siebie i zwycięstwo... I wszystko się może zdarzyć, gdy w głowie pełno marzeń. Auuu za Polskę!
Miszkiń: brak ciosu, ponadprzeciętna odporność rywala, znakomita kondycja Meksykanina, krótki czas na przygotowania Polaka oraz sędziowie po stronie Mungui. To równie dobrze można marzyć o wygranej w totka.
Galę Szeremeta vs Munguia w El Paso transmituje platforma DAZN, początek transmisji gali o 21:30 czasu polskiego.
Pamiętajmy że zdrowie ma się jedno a pchać się na kolejne lanie to głupota.
No ale jak się chce zarobić...
Pozostaje zdrowia
Życzyć.
Munguia wirtuozem piesciarstwa nie jest i nie uwazam go za prospekta wielkiego kalibru ale mysle, ze w walce z Szeremeta wszystkie atuty sa lo jego stronie.
A przecież da się inaczej. Conor Ben, Tim Tszyu, Bektemir Melikuziev, Joe Joyce. Jeśli ma się prospekta, to trzeba mu stopniowo podwyższać poprzeczkę. A kasę za sprzedaż rekordu tłuc na jakichś Kiwiorach czy Parzęczewskich. Ten ostatni to najlepszy przykład. Mógł zarobić dobrą kasę za walkę ze Smithem. Dostałby łomot, owszem, ale chociaż coś by zarobił. Ale jemu od tych bumów podsuwanych przez promotora chyba się włączył tryb "chcę Canelo". Jak Zimnochowi. No to miał. Przyjechał jakiś dziadunio i gruch, prospekta w puch.
Chodziło mi o to, że w polskim boksie zupełnie brakuje stopniowania trudności przeciwników. Dlatego nawet, jeśli ktoś rokuje a moim zdaniem taki Łaszczyk przynajmniej rokował, to się mu powinno z każdą walką podwyższać poprzeczkę. W Polsce tego zupełnie nie ma. Jest kilkudziesięciu bumów a potem wyżebrana sprzedaż rekordu. Tak jakby ten rekord był jakimś totemem.
A właśnie nie jest. Taki Chisora albo Rosado wciąż dostają dobre walki. Co do Joyce'a - wyobraź go sobie w Polsce. Ok, typ ma 35 lat, ale już w 10 zawodowej walce dostał Jenningsa a w 12 Duboi'sa -okrzykniętego przyszłym dominatorem. Teraz spójrz sobie na Polskę. Na 3 miejscu niejaki Marcin Siwy. 22 walki z jakimiś łachmaniarzami. W wieku Joycea będzie ich miał 35, z takimi samymi asami. Ma to sens? I tak prawie ze wszystkimi zawodnikami ze wszystkich kategorii. Na kim mają się czegoś nauczyć? Na Laszlach Fekete? Wyjątki można policzyć na palcach jednej ręki. Masternak i Cieślak. Cała reszta bije bumów albo sprzedaje rekordy.
Masz absolutną rację. Polscy promotorzy to nie promotorzy tylko sprzedawcy. Promotor powinien podnościć poziom i promować boksera a nie tylko zarabiać na bumach. Z takim podejściem za granicą nic by nie osiągneli.