SAUNDERS: TO, CZY WRÓCĘ, TO KWESTIA 50 NA 50
Billy Joe Saunders (30-1, 14 KO) całkiem słono zapłacił za swoją dobrą postawę w boju z Saulem Alvarezem (56-1-2, 38 KO). Brytyjczyk pozostał na stołku pomiędzy ósmą a dziewiątą rundą, a badania wykazały złamania oczodołu w kilku miejscach. Teraz Saunders przerwał milczenie.
W rozmowie z Michaelem Bensonem "Superb" opowiedział o majowym pojedynku. Poruszone zostały tematy decyzji o przerwaniu walki, samej kontuzji, czy przyszłości, która czeka byłego mistrza dwóch kategorii wagowych. Poniżej cytujemy słowa Saundersa.
- Schodzę z emocji towarzyszących walce, miałem czas na długie i dobre przemyślenia, cieszę się obecnością dzieci. Poszedłem na operację, miałem złamany w trzech miejscach oczodół. Mam w sobie kilka metalowych płytek, niczym Terminator.
- Widziałem mnóstwo ludzi, którzy mówili, "dobrze sobie radziłeś, prowadziłeś u nas jedną rundą, dla nas to była walka remisowa, przegrywałeś jedną rundą i tak dalej". Alvarez to jednak zawodnik światowej klasy i złapał mnie światowej klasy uderzeniem, więc trzeba oddać temu człowiekowi szacunek. (...) To bardzo, bardzo dobry pięściarz. Bardzo dobry, bardzo podstępny. Kiedy stanąłem z nim w ringu, pomyślałem, "czy to jest to?". Spodziewałem się więcej, ale przypuszczam, że każdy będzie czuł to samo, wchodząc do pojedynku tego kalibru.
- Kiedy mnie trafił, zostałem uderzony ciosem, który pamiętam bardzo wyraźnie. Pomyślałem, "oo, to był dobry strzał". Zacząłem dalej podskakiwać, ale moje oko opadało w dół. (...) To zła kontuzja, której się nie spodziewałem, ale nigdy nie wiesz, co się stanie w boksie.
- Jako zawodnik chciałem kontynuować walkę. Usiadłem i usłyszałem Bena Davisona mówiącego mi w narożniku, że to koniec, zanim jeszcze usiadłem. Kręciłem głową, aby powiedzieć, "nie ma mowy". To było prawidłowe zatrzymanie, nie mogę się kłócić, wiem, że odpowiedni rezultat był w zasięgu ręki. Oczywiście to przykre i nikt nie chce przegrać, ale taki jest sport i taki jest boks. Można tylko powiedzieć, że tego wieczoru wygrał lepszy, to wszystko.
- Mam 31 lat, jeśli nie chcę już więcej pracować, chcę usiąść i się wyluzować - mogę to zrobić. Tak powinno być, włożyłem w sport dużo czasu i zapłaciłem swoje należności. Ten sport był dla mnie bardzo, bardzo dobry. Mam 31 lat, nie poniosłem większych obrażeń, nie zostałem ciężko poturbowany, mój mózg jest w porządku i mogę sklecić normalne zdanie, muszę zatem usiąść i spojrzeć na moje możliwości. Opcje muszą się ważyć - myśl o tym, że po prostu wejdę do ringu i będę walczył o pozycję w rankingu czy cokolwiek, pasy nie nakarmią moich dzieci. Wszystko musiałoby się zgadzać. Schodzenie z takich walk jest bardzo trudne. Będę miał rozmowę z moim tatą, gdyż będzie miał dużo do powiedzenia w tej sprawie. Będąc szczerym, będzie miał w rozmowie więcej do powiedzenia, niż ja. To jeden z tych momentów 50 na 50. Czy myślę, że będę miał jeszcze jedną walkę, lub więcej, będą to musiały być pojedynki o odpowiednim kalibrze. Jeśli tata powie, "zostaw to synu, nie wracaj po więcej", tak prawdopodobnie postąpię.
A tak juz na serio to rzeczywiscie bardzo rozsadna wypowiedz, miejmy nadzieje ze gdy wyzdrowieje stoczy choc jeszcze jedna walka nawet jesli wylacznie na pozegnanie.
No i bardzo fajna wypowiedź jak na niego.
Fajna wypowiedź, bo dotyczyła jego osoby. Wiemy, że gdyby to dotyczyło kogoś innego, nie byłby już taki wyrozumiały i rozsądny.
Cygan jest już ustawiony, jak nie przepije, to będzie żył na poziomie. Wielkich walk na horyzoncie nie widać, poza Wybrankiem raczej nie ma przeciwnika za którego dobrze mógłbyby zarobic.
Wystawił ten swój łeb jak na tacy do tego ciosu. Amatorsko zebrał