JEAN PASCAL POPRAWIŁ 'OSIĄGNIĘCIE' MILLERA - EPO TEŻ W ORGANIZMIE
W nocy z piątku na sobotę ogłoszono, że Jean Pascal (35-6-1, 20 KO) wpadł na trzech zakazanych środkach wspomagających i nie zaboksuje w najbliższą niedzielę z Badou Jackiem (23-3-3, 13 KO). Ale to nie koniec wyczynów Kanadyjczyka.
Kiedy Jarrell Miller wpadł na trzech zakazanych substancjach wydawało się, że długo nikt go nie pobije, a jednak... Początkowo ogłoszono, że Pascal wspomagał się następującymi środkami - Drostanolon, Epitrenbolone i Drostanolone Metabolite A.
Były mistrz świata wagi półciężkiej zarzekał się, że świadomie niczego nie wziął, zwolnił trenera od przygotowania fizycznego, ale lista wykroczeń wydłużyła się do czwartego środka - EPO. W środowy wieczór organizacja VADA podała wyniki innego wyrywkowego testu, w którym pojawiły się ślady erytropoetyny. Badanie przeprowadzono 14 maja.
Co ważne, EPO można podawać wyłącznie przez zastrzyki, więc nie ma mowy o przypadkowym przyjęciu tego środka.
Przypomnijmy, że w miejsce Pascala wskoczył Dervin Colina (15-0, 13 KO) i to on skrzyżuje rękawice z Jackiem na dystansie dziesięciu rund w limicie wagi półciężkiej.
Pewnie przed walkami z Brownem i Jackiem się faktycznie udało i stąd ta druga młodość
"Gosc wie ze bedzie badany przez VADA a wpada az na czterech srodkach, trzeba byc naprawde debilem.. ", "Dożywotnia dyskwalifikacja dla przykładu. "
On już jest emerytem, bez tych środków i tak musiałby skończyć karierę albo dać się pomiatać w ringu. Więc nie mając nic do stracenia ni grzeje go ni ziębi wiedza o badaniach VADA czy dożywotnia dyskwalifikacja. Prawdziwie dotkliwa kara jest nieosiągalna, rodem z fantastyki - odebranie tytułów. A to zdarza się w sporcie niezwykle rzadko.
Nawet w jego wieku taką sylwetkę da się zrobić bez "bomby". Ale warunek jest jeden. Trzeba codziennie zapierdalać ze 3 godziny dziennie. Trening siłowo wytrzymałościowy z lekkimi ciężarkami, marszobiegi, skakanka, worek, tarcza, luźne sparingi. Do tego dieta. Rok i wyglądasz jak Pascal. Tylko że są dwa "ale". Wygląd nie walczy. Te mięśnie muszą mieć jeszcze odpowiednią dynamikę, nogi muszą działać a płuca dostarczać odpowiednią ilość tlenu.
I tu się zaczynają problemy. Pascal pewnie był wyeksploatowany. Więc wziął sterydy, żeby mięśniami obudować dawne kontuzje i nabrać dynamiki i EPO, żeby oddechowo wytrzymać treningi. Jeśli musiał zbijać sadło, to miał jeszcze bardziej przechlapane. 79 kilo "na wagę" to przy jego wzroście i wieku nie są nieosiągalne. Ale jak facet się sypał, to sięgnął po koks. Albo sypał się już wcześniej, ale wpadł dopiero teraz. Już po temacie. Wpadka kończy mu karierę, szkoda, że w ten sposób.
A tak na poważnie fajnie, że poruszasz takie tematy i pokazujesz pewne kwestie od kuchni, tym bardziej, że doping był, jest i będzie i tego nic nie zmieni.
faktycznie wiedza sugerująca, że mamy do czynienia nie tylko z teoretykiem ale i praktykiem w treningu z "bez" i "z" :)
I tak i nie. Moja "przygoda" z niedozwolonymi środkami dopingującymi wynikała z ciężkiej odmiany astmy i różnych skomplikowanych kontuzji. Więc tak, brałem to, za co nie przeszedłbym testu VADA. I nie, nie brałem tego po to, żeby ładniej wyglądać czy osiągać lepsze wyniki w sporcie. Ani amatorskim, ani zawodowym. Ale jako że mam naturę badacza, to skrzętnie odnotowywałem stan "przed" i "po". Tyle że mówimy tu o dawkach terapeutycznych. Jakbym chciał koksować, musiałbym brać co najmniej trzy razy więcej.
I powiem tak - to faktycznie działa. Po silnych środkach na astmę można zapierniczać jak pociągowy koń. Nawet jak się ma tę astmę. Po środkach na wzmocnienie/przyrost mięśni - mięśnie przyrastają i się wzmacniają. Nawet po pół roku w gipsie. Lekarze dokładnie mi też mówili, co jest spieprzone, co mi dają, żeby mnie naprawić i jaki będzie efekt. Ekstrapolując, jestem też w stanie określić, co się stanie, kiedy określoną grupę środków weźmie ktoś taki jak Pascal albo Miller. Jest też ciemna strona. Bo jak się przegina, na przykład z takim EPO, ale i z niektórymi "siłowniowymi" specyfikami, to krew może zgęstnieć do konsystencji może nie miodu, ale takiej skrzepowaj. Albo zawałowej. I potem 20 - 30 latki "nagle" schodzą na zawał. No, trochę się znam, więc czasem coś napiszę :)
35l, ćwiczę od 18 roku życia, regeneracja w porównaniu do tego co było 15 lat temu leży całkowicie, bolą stare kontuzje, byle przegięcie i zastrzyki sterydowe bo nawet przez 2 miechy potrafią mięśnie boleć. Czy to już czas na wyższy stopień wtajemniczenia, czy poczekać do magicznej 40stki?
pozdro, malygejowatychlopiec
W takim razie robisz coś źle. Nie rozciągasz się po albo nie rozgrzewasz przed. Nie wiem. Ja jestem po czterdziestce, miałem mnóstwo złamań, zwichnięć i naciągnięć. A trenuję od 15 roku życia, więc też kawał czasu. Obecnie codziennie, 2 godziny treningu kondycyjno-siłowego + godzina jazdy na rowerze. Raz w tygodniu godzina i 20 minut sparingu, ciągłego, bez przerw. Miesięcznie wychodzi 450 kilometrów na nogach. Plus rower. I żadnych większych cudów nie potrzebuję, poza w miarę standardowymi środkami na astmę i zwykłą przaśną kreatyną.
Z sylwetki wyglądam dokładnie tak, jak Głowacki przed walką z Briedisem. Czyli normalnie. Żaden mistrz fitness, ale i sadła nie mam. Jak siadają ścięgna Achillesa, rozpuszczalna glukozamina, tydzień, potem przerwa, bo można od tego dostać myśli samobójczych. Serio:) Kreatyna też codziennie, tu już bez ograniczeń, ale stała dawka. "Nielegalny doping" brałem ostatnio w zimie, jak były te mrozy. Bo mnie przydusiło. Albo "bo tak" albo z powodu smogu. Wtedy na testach bym poleciał.
W wieku 35 lat bym niczego mocniejszego nie ryzykował, ale zrobisz jak chcesz. No chyba że masz dużą ochotę i chce lepiej wyglądać. Moim zdaniem i tak nie warto. Lepiej idź do fizjoterapeuty, najlepiej od masażu powięzi. Boli jak na średniowiecznych torturach, ale po kilku sesjach masz spokój na długo. Po każdym treningu rozciąganie. Ale takie solidne, 20 minut, pół godziny. W moim wypadku działa kreatyna, glukozamina i fizjo, przy de facto 3 godzinach treningu dziennie, bez żadnych przerw, nawet w wigilię i Sylwka zapierniczam.
musisz być albo singlem, albo bezrobotny, albo bezrobotnym singlem milionerem ;-)
Dzięki za rady, pewnie masz rację, brak rozciągania...u mnie wszystko "na szybko".
pozdro
"Miesięcznie wychodzi 450 kilometrów na nogach" to już duża objętość treningowa - zakładając, że robisz to amatorsko. Jednakże zgodzisz się ze mną, że można robić mniej kilometrów i także być po czterdziestce w formie zawstydzającej 95 % dzwudziestolatków. Ja ze swojej skromnej (choć tez długoletniej) praktyki wiem, że najważniejsza rzecz to systematyczność treningu(trybu życia)a z błędów to nie przywiązywanie wagi do diety. I też bliżej mi tej sylwetce Główki przed Briedisem niż jakiegoś kulturysty.
Nie trzeba. Wiele zależy też od genów i przemiany materii. Ale wniosek jest taki, że ja, przy tych do bólu systematycznych 450 kilometrach i okresowym "nielegalnym dopingu" i tak nie wyglądam tak jak Pascal. Co więcej, żeby zrobić taki wygląd (bo o tym mówimy, forma do realnej walki to zupełnie co innego), musiałbym albo przez pół roku z okładem stosować ścisłą dietę, wyliczoną co do grama albo brać czterokrotną dawkę "koksu" w porównaniu z moją normą "na oddychanie".
śpisz ok 7godzin dziennie. czy nie brakuje ci snu? ja kiedy nie prześpię 8h na dobę to moja wydolność treningowa spada średnio o 20 %. w tygodniu uda mi się wyspać ok 3-4 razy więc wtedy też robię trening.
bierzesz coś na lepszy sen żeby ci te 7h wystarczyło?
ja od kilku tygodni biorę melatoninę i melisę w tabletkach i czasem pomoże a czasem nie.
wiek 28lat w sporcie od 12 lat.
sorki, że się tak wtrącam ale ciekawe jak u Ciebie z jakością tego snu, może chodzisz spać o różnych porach, jakiś stresik w tle, zbyt późne posiłki?