POBOKSOWANE #8: TAYLOR vs RAMIREZ - DYSKRETNY CHŁÓD OSTATECZNEJ UNIFIKACJI
Wartość sportowa dzisiejszej walki o wszystkie pasy wagi junior średniej - Josh Taylor vs Jose Ramirez - jest gigantyczna. Głębię tego fascynującego pojedynku przybliża w kolejnym odcinku popularnego cyklu ''Poboksowane'' nasz współpracownik, znany ostatnio jako ''Syn Janusza'' Kacper Bartosiak.
POBOKSOWANE #8: TAYLOR vs RAMIREZ - DYSKRETNY CHŁÓD OSTATECZNEJ UNIFIKACJI
"Jesteśmy tuż przed najważniejszą pod względem sportowym walką od początku pandemii, a cały świat boksu żyje postanowieniem w sprawie jakiegoś arbitrażu" - zauważył niedawno Michael Montero. Nie po raz pierwszy trudno się nie zgodzić z amerykańskim dziennikarzem - hitowa unifikacja Josha Taylora (17-0, 13 KO) z Jose Ramirezem (26-0, 17 KO) o prymat w kategorii superlekkiej ma wszystkie elementy składowe rasowego pięściarskiego thrillera, a jednak do samego końca nie potrafi zdobyć uwagi mediów na jaką zasługuje.
POBOKSOWANE #7: BILLY JOE SAUNDERS I DŁUGO WYCZEKIWANA CHWILA PRAWDY >>>
Sytuacja jest czytelna - obaj uczestnicy sobotniej walki wniosą po dwa mistrzowskie pasy wielkich federacji, jednak Taylor do trofeów organizacji WBA i IBF dołożył także prestiżowy pas magazynu "The Ring". W ostatnim notowaniu Ramirez (czempion WBC i WBO) był zresztą najwyżej notowanym pretendentem. Obaj są zawodnikami wchodzącymi w szczyt prime z szeregiem wartościowych zwycięstw w dorobku, a solidną gwarancją fajerwerków w ringu wydaje się już sam układ stylów.
Zacznijmy od Taylora, który w oczach bukmacherów i ekspertów jest nieznacznym faworytem. Szkot to jeden z nielicznych pięściarzy nowej generacji, którzy od samego początku na zawodowstwie parli do wyzwań. Ramirez będzie piątym z rzędu (i szóstym w ogóle) niepokonanym pięściarzem, z którym spotka się mańkut z Edynburga. Ten etap kariery rozpoczął się już w lipcu 2017 roku od starcia z Oharą Daviesem (15-0) o prymat na Wyspach.
Sytuacja była wtedy pod wieloma względami nietypowa. Josh był związany z rodziną McGuiganów i mając zaledwie 9 walka na koncie dopiero budował renomę następnej szkockiej gwiazdy. Karierą Daviesa zarządzał z kolei Eddie Hearn, który w rzadko spotykanym w tamtym momencie posunięciu zgodził się wysłać jeden ze swoich prospektów na teren rywala. Mimo złej krwi między zawodnikami na konferencjach w ringu wyraźnie dominował Taylor, który inteligentnie aplikowaną presją doprowadził Oharę do poddania.
W kolejnym występie "Tartan Tornado" w równie imponującym stylu rozprawił się z doświadczonym Miguelem Vazquezem (39-5). Zrobił to, co nie udało się Canelo (19-0-1), Timothemu Bradleyowi (20-0) i paru innym - jako pierwszy znokautował byłego mistrza świata kategorii lekkiej. Po raz kolejny różnicę zrobiły ciosy na dół, które szybko stały się jednym ze znaków rozpoznawczych kreatywnego mańkuta.
Egzamin podczas WBSS
W czerwcu 2018 roku po raz pierwszy w kontekście Szkota zaczął przewijać się temat walki z Ramirezem - pokonując w Glasgow doświadczonego Wiktora Postoła (28-1) zdobył tytuł obowiązkowego pretendenta do pasa dzierżonego przez Amerykanina. Wygrana z Ukraińcem miała ogromną wymowę, choć po walce więcej uwagi poświęcono zbyt wysokim kartom punktowym na korzyść gospodarza. Douglass Fisher - naczelny "The Ring" - wypunktował 115:112 dla Taylora, podkreślając rolę imponującego zrywu po siódmej rundzie. Tymczasem tercet punktowych orzekł 117:110, 118:110 i 119:108 - zdecydowanie za wysoko.
Walka z Ramirezem wtedy nie doszła do skutku, bo na horyzoncie pojawiła się druga edycja turnieju World Boxing Super Series. Mistrz WBC do rozgrywki nie przystąpił, ale Taylor nie mógł narzekać na rywali. Najpierw przełamał Ryana Martina (22-0), a potem poradził sobie z twardym Iwanem Barańczykiem (19-0). Po drugim z tych zwycięstw zgarnął pas mistrza świata federacji IBF, otwierając na dobre kolekcję poważnych trofeów.
Sam finał WBSS był porywającą taktyczną batalią, która elektryzowała od początku do samego końca. Regis Prograis (24-0) na jednej karcie zremisował, jednak dwie pozostałe wskazały na nieznaczną wygraną Taylora. Warto odnotować, że to Amerykanin zadał wtedy więcej celnych ciosów (252 do 207) i bił celniej (34% do 31%). Wygrana Szkota potwierdziła jego mocarstwowe zapędy, a nawiązana po drodze współpraca z Top Rank sprawiła, że realnych kształtów nabrała perspektywa zdobycia niekwestionowanego mistrzostwa.
Bob Arum i spółka nie dali się porwać magii braci Sauerlandów i omijali turnieje WBSS. Ramirez mimo wszystko w tym okresie też podjął pewne ryzyko - w lipcu 2019 roku podczas gościnnej występu na gali DAZN unifikował tytuły w starciu z Mauricem Hookerem (26-1-3). Mistrz WBO miał w tej walce swoje momenty, choć na deskach znalazł się już w pierwszej rundzie. Ramirez przełamał go kolejną serią ciosów w szóstej rundzie i mógł spokojnie czekać na rozstrzygnięcie finału WBSS.
Tu i teraz
Zestawienia z Taylorem nie trzeba było specjalnie "marynować", ale w międzyczasie obaj stoczyli jeszcze po jednej walce. Szkot z łatwością przejechał się po obowiązkowym pretendencie Apinunie Khongsongu (16-0), a robotę zrobił lewy na dół. Ramirez z kolei sprawdził się na tle Postoła (31-2) i zdecydowanie nie zachwycił. Weteran wyprowadził ponad 100 ciosów więcej, ale to młodszy mistrz bił celniej. W opinii większości ekspertów zasłużył na minimalną wygraną, ale sędziowie punktowi wcale nie byli jednomyślni.
„Ramirez zna tylko jeden sposób prowadzenia walki. W sobotę będzie cały czas szedł do przodu i wywierał presję, by zamykać mnie na linach. Dokładnie wiem czego się spodziewać i będę więcej niż gotowy. Jestem w stanie pokonać go w bliskim dystansie, mogę się z nim bić lub go wyboksować. Będę lepszy w każdym aspekcie” - przepowiada Taylor.
Buńczuczna pewność siebie Szkota wybrzmiała w programie "Max On Boxing” na ESPN, którego gospodarzem jest Max Kellerman. Ramirez wyglądał na nieco przytłoczonego okazją i nie podjął rękawicy w wojnie na słowa. Być może rzeczywiście ma pewne problemy ze zrzuceniem ostatnich kilogramów, co od kilku dni coraz śmielej sugeruje jego rywal.
Skądinąd nie jest tajemnicą, że problemy z wagą miewał i Taylor. Przed starciem z Barańczykiem zamieszanie wzbudziło podanie wartości w kilogramach, a nie w funtach. Obóz Szkota źle wszystko policzył, a zawodnik - ważąc tak naprawdę 140.2 funta - zaczął się już z powrotem nawadniać. Po dwóch godzinach za drugim razem zmieścił się w limicie. Dla zwycięzcy sobotniej walki - a może nawet dla obu jej uczestników - może to być ostatni przystanek przed kategorią półśrednią.
Taki scenariusz byłby zdecydowanie na rękę grupie Top Rank. Terence Crawford (37-0, 28 KO) od ponad pół roku czeka na naprawdę wielką walkę, ale wbrew zapowiedziom prędko nie zobaczymy go w akcji z Mannym Pacquiao (62-7-2, 39 KO) lub Shawnem Porterem (31-3-1, 17 KO). „Pacman” wyjdzie do Errola Spence’a (27-0, 21 KO), a do Crawforda wcale nie ustawia się kolejka wielkich nazwisk. Z braku laku starcie z niekwestionowanym i niepokonanym mistrzem wagi lekkiej mogłoby mieć swoją wymowę - przede wszystkim historyczną, ale także biznesową.
Liczby a fakty
Nie ma co wybiegać za bardzo w przyszłość - na razie liczy się tylko sobota. Doświadczenie zdaje się premiować Taylora - pokonywał do tej pory nie tylko lepszych rywali, ale robił to także w lepszym stylu. Ramirez nie tylko z Postołem miał trudną przeprawę - wcześniej był blisko remisu z Jose Zepedą (30-1). Z deskami zapoznał się wcześniej - w grudniu 2015 roku w starciu z Johnnym Garcią (19-3-1) po nokdaunie ruszył jednak z furią i sam był blisko wygrania przed czasem.
Sobotnia batalia to nie tylko konfrontacja kontrastujących stylów, ale także trenerów z różnych bokserskich bajek. Najważniejszym głosem w narożniku Ramireza będzie doświadczony Robert Garcia. Został zrekrutowany już przez mistrza świata, który na początku kadencji podziękował za współpracę Freddiemu Roachowi. Emocji na tym tle nie brakowało także wokół Taylora - po turnieju WBSS na dobre rozstał się rodziną McGuiganów. Nowym trenerem został Ben Davison - ten sam, który postawił na nogi Tysona Fury'ego przed pierwszą walką z Deontayem Wilderem.
Do tej pory była tylko jedna okazja na zweryfikowanie tej współpracy w ogniu walki, ale szybka wygrana z Khongsongiem wiele nie powiedziała o wprowadzonych modyfikacjach. Na korzyść Taylora może zadziałać także to, że jeden trudny pojedynek z prącym do przodu niepokonanym mistrzem już zaliczył. Okazało się, że na Iwana Barańczyka miał w arsenale zbyt wiele sztuczek. Liczby CompuBox pokazują jednak, że Ramirez nie tylko wyprowadza najwięcej ciosów w kategorii superlekkiej, ale też bije z największą celnością. Szkot z kolei doprowadza do celu najwięcej ciosów mocnych (power punches), bijąc na poziomie skuteczności 44%.
Patrząc na atmosferę wokół walki można odnieść wrażenie, że to Ramirez może być tu "stroną A" w układance Top Rank, co może mieć znaczenie przy wyrównanym i trudnym do punktowania pojedynku. Areną zmagań będzie Las Vegas, które Amerykanin zna jak własną kieszeń. Taylor w USA stoczył wprawdzie trzy pojedynki, ale ostatni w 2017 roku - jako mistrz jeszcze nigdy nie zapuścił się na terytorium przeciwnika.
Wszystkie znaki zapowiadają świetną walkę z gatunku "throwback fight", czyli małe igrzyska dla bokserskich ortodoksów. W ankiecie "The Ring" 13 wskazań padło na Taylora, a 7 na Ramireza. "Spodziewam się, że Taylor będzie w stanie wyboksować swojego rywala. Pomoże mu w tym jab bity z pozycji mańkuta, który przez cały wieczór będzie kłuł twarz Ramireza. Jose ma problem z bokserami - będzie próbował podejść bliżej i obijać korpus, ale Josh wygra jeśli utrzyma go na dystans" - analizował Regis Prograis, prawdopodobnie na ten moment numer 3 w kategorii superlekkiej. Zarwana noc z soboty na niedzielę to w takich okolicznościach nie tylko obowiązek - to przede wszystkim przyjemność.
KACPER BARTOSIAK