MICHALCZEWSKI: GOŁOTA BYŁ ŚWIETNY, ALE PŁOCHLIWY
Ruszyła przedsprzedaż książki „Niepokonany w 28 walkach”, która powstała z okazji 25. rocznicy słynnych pojedynków Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe’em. Jej autorem jest dziennikarz „Przeglądu Sportowego” Przemysław Osiak, a premierę publikacji zaplanowano na 2 czerwca.
„Niepokonany w 28 walkach” to 25 wywiadów na 25-lecie niezapomnianych bitew Gołota – Bowe w Nowym Jorku i Atlantic City (11 lipca i 14 grudnia 1996). Oddajemy głos gwiazdom boksu, rywalom „Andrew” i jego szkoleniowcom, wybitnym dziennikarzom, naocznym świadkom najważniejszych chwil w pierwszych 16 latach jego kariery (1981–1997), artystom kojarzonym z Gołotą (Kazik Staszewski, Marcin Daniec) oraz byłemu Prezydentowi RP Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. A także menedżerowi i trenerowi Bowe’a, którzy pierwszy raz tak otwarcie mówią o bolączkach ich pięściarza.
Książkę można zamówić tutaj: https://literia.pl/niepokonany-w-28-walkach
Jednym z kolegów Gołoty w reprezentacji Polski – najpierw juniorów, prowadzonej przez trenera Czesława Ptaka, a następnie seniorskiej Andrzeja Gmitruka, był jego rówieśnik Dariusz Michalczewski, późniejszy wieloletni mistrz świata wagi półciężkiej zawodowców (1994–2003). W 1986 roku obaj stanęli na podium ME juniorów w Kopenhadze. Chłopak z Trójmiasta od początku miał z Andrzejem na pieńku i do dziś w mediach potrafią wbijać sobie „szpilki”. W książce „Niepokonany w 28 walkach” popularny „Tygrys” barwnie opowiada o znajomości z Gołotą i dokonuje oceny jego kariery.
***
Na zgrupowaniach reprezentacji Polski juniorów od początku miałeś spięcia z Andrzejem Gołotą?
DARIUSZ MICHALCZEWSKI: Nie, ja na nikogo nie byłem zły. Rzecz polegała na tym, że wytworzył się podział na tak zwaną warszawkę i resztę. A ja, chłopak z Gdańska, stałem pośrodku. Rozumiałem warszawkę, ale i kolegów z Piły, Białegostoku, Koszalina, Bytomia albo Chełmna. Nie chodziło o jakieś skandaliczne traktowanie, ale wyśmiewanie się było na porządku dziennym. Ci biedniejsi na przykład mieli ubrania nie na czasie, jakieś podkoszulki z siatki. A mnie to nie przeszkadzało. Nie dałem tych chłopaków skrzywdzić, dlatego rodził się konflikt. Mówię: „No co ty, Gołota, co ty, Zatyka, spodnie ci w tyłek wchodzą?”. Andrzej chciał bić „fifarafa”, tylko miał ze mną problem. Teraz trochę to wyolbrzymiam, ale mniej więcej tak to funkcjonowało.
Tylko z Gołotą się nie dogadywałeś?
Tak, z pozostałymi żyłem bardzo dobrze. Andrzej nie potrafił przyjąć dowcipu na swój temat. Nie lubił przegrywać, a moim zdaniem trzeba umieć radzić sobie z porażką. Jeśli jej nie przyjmujesz, to się cofasz. Nie mówię, że on był złym chłopakiem, ale wydaje mi się, że miał ze sobą jakiś problem. Nie jestem psychologiem ani lekarzem, żeby to stwierdzić. Ale można powiedzieć, że był za duży dla małych, a za głupi dla mądrych. Tak bym to określił. Naturalnie mówię to wszystko w cudzysłowie i mam nadzieję, że rozumiesz, w czym rzecz.
W czerwcu 1986 roku podczas turnieju we Florencji prawie doszło między wami do bijatyki.
Wszedł do mojego pokoju z fajką. To nie tak, że nie tolerowałem palenia albo że szkodził mi dym papierosowy. Po prostu zachował się arogancko. Kazałem mu się wynosić z tym petem. Złapał mnie, ja go walnąłem. Chłopaki nas rozdzielili. Więcej takich sytuacji już nie było. Andrzej czuł przede mną respekt, a ja przed nim. Stał się naprawdę świetnym zawodnikiem, a z nas wszystkich osiągnął największe sukcesy w wieku juniorskim. Był czarnym koniem drużyny. Waga ciężka, przewyższał wszystkich pod względem fizycznym, a także boksersko. Tylko że był płochliwy jak zając. Przed walkami denerwował się, zaciskał zęby. Nie miał tego cwancyku, luzu. Ogólnie ładnie boksował, ale usztywniał się. Psychicznie był bardzo słaby.
Kiedy Gołota został w Kopenhadze najlepszym juniorem kontynentu, a ty i czterej koledzy wywalczyliście brązowe medale, była okazja do świętowania?
Nigdy nie piłem z Andrzejem, jeśli o to pytasz.
Słyszałem, że napiliście się w Niemczech w 1995 roku, gdy obaj byliście już zawodowcami.
A tak, wypiliśmy po lufie, rzeczywiście. Andrzej przyleciał ze Stanów do Frankfurtu i był na gali, podczas której Henry Maske pokonał Egertona Marcusa trenowanego przez Lou Duvę. Ja oczywiście wtedy nie boksowałem. Długo się nie wiedzieliśmy i wyglądało na to, że obaj naprawdę cieszymy się z tego spotkania. Siedzieliśmy u mnie w pokoju, Andrzej zaczął rozmawiać przez telefon. Gadali o interesach, o jakichś autach. Kogoś tam ochrzaniał, uzgadniali, kto ile dostanie. Ja mu mówię: „Andrzej, weź ty się za boks! Masz taką szansę zostać mistrzem, a ty się zajmujesz jakimiś dziwnymi rzeczami. Po co ci takie nerwy? Skoncentruj się, możesz zarobić kupę kasy, ale na ringu!”.
Cały wywiad do przeczytania w książce „Niepokonany w 28 walkach”: https://literia.pl/niepokonany-w-28-walkach
***
Dawał pokaz na nowojorskim Times Square, w Madison Square Garden sprowokował rozróbę, jakiej świat boksu nie widział, gościł w talk show Conana O’Briena, a na planie filmowym mógł się bić z Richardem Gere’em. Po ringowych wojnach z Riddickiem Bowe’em został gwiazdą pierwszej wielkości w USA, w Polsce od paru lat będąc... ściganym listem gończym po nocnej awanturze we Włocławku. Śpiewał o nim Kazik Staszewski, publika śmiała się do rozpuku w trakcie skeczu Marcina Dańca o jego walce z Lennoksem Lewisem, a wszystkim zapadło w pamięć zdjęcie, na którym potężny bokser ściska rękę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jak to się stało, że Andrzej Gołota został jedną z dwóch najbardziej kultowych postaci polskiego sportu po upadku komuny? Jakim był człowiekiem i dlaczego kleili się do niego podejrzani ludzie? Komu zawdzięcza niesamowity rozwój sportowy, który pozwolił mu zostać olimpijskim atletą, zdobyć medal w Seulu, a w 1996 roku z łatwością obijać wielkiego Bowe’a? Dlaczego walił go poniżej pasa i co działo się z nim godziny, minuty przed walką życia z Lewisem?
Kulisy wielkiego boksu amatorskiego i zawodowego, ogromne emocje, anegdoty, nieznane fakty – to wszystko w opowieściach takich ludzi, jak: Lennox Lewis, Dariusz Michalczewski, Aleksander Kwaśniewski, Kazik Staszewski, Marcin Daniec, Janusz Pindera, Ronnie Shields, Teddy Atlas, Ziggy Rozalski, Danell Nicholson, Ray Mercer, Sam Colonna, Andrzej Wasilewski, Rock Newman oraz wielu innych.
Jakby miał psychikę Adamka, a nie artysty, to byłby legendarnym dominatorem.
wiem wodę tu leje, niezła to heca
jakoś to wyszło, tak na spontanie
normalnie też pykło i było fajnie
mówił co myśli, że ciężki kawałek
kawałek to chleba, były więc żale
była euforia, też sporo emocji
w jednej to chwili, w pakiecie w promocji
powiedział słowo, a potem też zdanie
tak też to trwało, książki pisanie
o polskiej legendzie i bohaterze
tak romantycznym, do dzisiaj nie wierzę
co on wyprawiał, co w duszy mu grało
co go tak ciągle, w ringu łamało
się nie udało, no szkoda no trudno
jedno jest pewne, nie było nudno
Kto nie zna Andrzeja, dobre pytanie
halo tu ziemia, czas na bajanie
co by to było, jakby był mistrzem
żyć taką chwilą, super! tak myślę
Walczył z dużymi, wręcz kozakami
nie walczył wcale, z żadnymi bumami
robił spektakle, jak dobry aktor
bywał też w ringu, normalnie jak traktor
coś jednak nie grało, gdy było blisko
wtedy też w duszy, płonęło ognisko
rozum nie działał, a ciało nie grało
po prostu wtedy, się wszystko jebało
zawsze z nadzieją, każdy oglądał
niektórzy się śmieją, że nie podołał
cóż taka prawda, smutkiem też pachnie
jego to wada, przegrywał sprawnie
zostały wspomnienia, z wielkich to wojen
ja to pamiętam, w pamięci jest moje
była nadzieja, co dawno przepadła
legenda została, a wiara upadła
Kto nie zna Andrzeja, dobre pytanie
halo tu ziemia, czas na bajanie
co by to było, jakby był mistrzem
żyć taką chwilą, super! tak myślę
Moim zdaniem Andrzej postawił na swoją dyskwalifikację. A jak wtedy jeszcze Pruszków przyleciał to tej kasy było sporo. No i miał kto to ustawiać.
Nie wiem jakie wtedy były typy, ale zwykle to jest x40.
https://www.youtube.com/watch?v=IazXbxXle04