CHARR PO CYRKOWEJ WALCE WIERZY W STARCIE Z FURYM LUB JOSHUĄ
Manuel Charr (32-4, 18 KO) wczorajszego wieczoru w Kolonii znokautował już w drugiej rundzie Christophera Lovejoya (19-1, 19 KO), o którym nikt nigdy nie słyszał oraz nikt jak dotąd nie widział jego walk. I nikt z nas raczej z tego powodu nic nie stracił. Teraz mistrz WBA wagi ciężkiej w zawieszeniu najbardziej marzy o dużym pojedynku i ma tylko jeden cel.
Tajemniczy Amerykanin - rywal Syryjczyka - przybył do Kolonii bez trenera czy cutmana. W ringu prezentował się kuriozalnie, nie prezentował żadnych umiejętności. Szybko został zweryfikowany przez 36-letniego "Diamond Boya".
Charr był zobowiązany do walki z Trevorem Bryanem, jednak - z różnych powodów, nie był zdolny do podjęcia potyczki w wyznaczonym terminie, mocno przeszkadzał w tym współpracuący z Bryanem Don King. Teraz to Amerykanin jest "mistrzem" i to on ma obowiązek spotkania z Charrem - termin ostateczny minie 30 maja. Najprawdopodobniej jednak w najbliższym czasie nie dojdzie do tego pojedynku - ze względów finansowych, organizacyjnych oraz problemów z porozumieniem się na linii Don King - Manuel Charr.
- Mam duże plany wobec Manuela, ale on miał bardzo długą przerwę. Dużo zależy od tego występu, bo jeśli wygra efektownie, będę miał dla niego ciekawe propozycje. On może w kolejnej walce spotkać się nawet z Furym bądź Joshuą - nie ukrywał przed sobotnim pojedynkiem Erol Ceylan, promotor Charra.
I właśnie o pojedynku z Anthonym Joshuą lub Tysonem Furym najbardziej marzy 36-letni Manuel Charr. O wielkim pojedynku z którymś z dwóch obecnie najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej Charr wypowiedział się podczas konferencji prasowej po walce z Amerykaninem. To oczywiście jest na ten moment nierealne.