JEŻEWSKI WRÓCIŁ ZWYCIĘSKI PO PORAŻCE Z RĄK OKOLIEGO
Wracający między liny po bolesnej porażce z grudnia ubiegłego roku Nikodem Jeżewski (20-1-1, 9 KO) wystąpił dzisiejszego wieczoru podczas gali Polsat Boxing Night 10 w Warszawie. Jego przeciwnikiem był Władimir Reznicek (10-4-2, 4 KO) z Czech.
Mierzący 187 centymetrów Rezniczek, który przegrał trzy walki, ale tylko jedną przed czasem, miał być odpowiednim rywalem dla Jeżewskiego na jego powrót po nokaucie z rąk Lawrence'a Okoliego.
Pierwsza runda była rozpoznawcza, ale raczej wygrana przez Polaka, który kontrolował lewym prostym, szedł do przodu, był bardziej aktywny, ale też Czechowi dwa-trzy razy udało się trafić Jeżewskiego z prawej ręki, przez co narożnik Nikodema doradzał mu, aby był czujny i uważał na tę prawą rękę Rezniczka oraz obniżył pozycję oraz skierował głowę w dół. A tego miejsca na uderzenia Czech miał dużo, bo Jeżewski starał się boksować na refleksie i opuścił lewą rękę.
Kolejne rundy wygrał Jeżewski, Rezniczek nie był skłonny na zaryzykowanie i bardziej aktywne zadawanie ciosów, choć wydawało się, że powinien tak zrobić, bo Nikodem miał podczas walki przestoje i było dużo miejsca na zadawanie uderzeń. Jeżewski wygrywał kolejne rundy aktywnością i skutecznością, Czech walczył ślamazarnie, bez pomysłu i mocy. W żadnym momencie nie zagroził Jeżewskiemu podczas walki - nie był na tyle aktywny, by wygrać z Jeżewskim, koncentrował się tylko i wyłącznie na obronie.
- Rozbijanie przeciwnika lewą reką byłoby bardziej skuteczne - mówił na żywo podczas komentowania Przemysław Saleta. I rzeczywiście miał rację. Zawodnik Rocky Boxing Promotion miał sporą przewagę, narożnik krzyczał cały czas, aby Nikodem używał i zaczynał akcje lewym prostym. Najłatwiej jest zranić przeciwnika, gdy jest bardziej otwarty i próbuje atakować. Rezniczek postawił jednak na obronę, choć w siódmej rundzie udało mu się wejść z czystym ciosem z prawej ręki przy kontrataku, starał się od czasu do czasu skontrować Jeżewskiego.
Na tle całego pojedynku zdecydowanie lepszym zawodnikiem był Nikodem Jeżewski i to on zdaniem wszystkich trzech sędziów punktowych (78-74, 79-73, 80-72) wygrał tę walkę. To pierwsze tegoroczne zwycięstwo pięściarza z Kościerzyny.
Jeżewski powiedział po walce, że marzy mu się walka o mistrzostwo Europy wagi junior ciężkiej. Aktualnie czempionem EBU jest Tommy McCarthy (17-2, 8 KO), który jutro na gali Matchroom Boxing w Manchesterze stanie do obrony tytułu w starciu z Alexandru Jurem (19-4, 4 KO). Jeszcze w styczniu mówiło się także o pojedynku Brytyjczyka z Krzysztofem Włodarczykiem (58-4-1, 39 KO), który być może w niedalekiej przyszłości skrzyżuje rękawice ze zwycięzcą. Jeżewski chce poczekać na ten pojedynek i po nim zawalczyć z wygranym lub wcześniej ze zwycięzcą walki McCarthy - Jur.
Chętnie zobaczyłbym jeszcze jakieś gotowanie na żywo pomiędzy przerwami na reklame.
A tak serio, Jeżewski wrócił w przyzwoitym stylu, dając występ może nie dobry, ale co najmniej solidny. Popularne tu rady o zawieszeniu rękawic na kołku były mocno przesadzone. Gość wskoczy w okolice 40-ki rankingu i może celować w to swoje EBU. Jakkolwiek to zabrzmi, na tę chwilę jest w szerokiej czołówce polskich boskerów.